HALLEIN
Dom w Hallein to mała willa. O czym Michael mi nie wspomniał kiedy wracaliśmy z Rijadu.
Jula mleko!
Cholera... Wykipiało. Na tą cudowną kuchenkę najwyższej klasy i pewnie cholernie drogą. Kiedyś też na takiej gotowałam.
Uczyłaś się gotować.
No tak. I od razu przed oczami widzę Matyldę. I tęsknię za Nią. I za kimś jeszcze...
To już miesiąc Julka...
Na prawdę? Patrzę na kalendarz wiszący na ścianie. Na prawdę... to już maj. Zerkam przez okno... wszędzie zielono, kolorowo, pachnąco... a słońce powoli chowa się za horyzontem.
Może czas wyjść z domu?
Może...
Dotleń trochę dzieciaki.
Uśmiecham się słabo i kładę dłoń na wielkim już brzuchu. A tu jeszcze 3 miesiące... A ból w kręgosłupie jak był tak jest i się zwiększa z każdym kolejnym dniem.
Michael robi co może, żeby było Ci dobrze.
Wzdycham. Owszem, stara się jak tylko potrafi. Tylko jest taki...
Dziwnie spokojny?
Zamknięty w sobie.
Ale to Ty z Nim nie rozmawiasz. Unikasz jak ognia.
Bo zrobiłam coś złego. Wymusiłam na Nim deklarację, której na pewno składać nie chciał.
Julka, to było miesiąc temu. Pod wpływem silnych emocji...
I widzisz jak jest dziwnie. Nieswojo. Niby jesteśmy przy sobie ale jakby obok siebie.
Chciałabyś prawdziwych deklaracji?
Nie. Przecież wiem, że Jego głowę nadal zaprząta Ella. To, że jest tak blisko. I, że nie jest sama. Że Jej życie toczy się dalej bez Niego... Ma swoje kłopoty a ja jeszcze dołożyłam Mu kolejnych. Jestem pewna, że nie wie jak mi powiedzieć, że wcale tak nie myśli. Że nie jestem i nigdy nie będę tą najważniejszą. Tą jedyną...
A chcesz tego?
Nie wiem... Chcę żeby moje dzieci miały ojca. Prawdziwego, kochającego i dbającego o Nie.
No przecież Michi taki jest. Dlaczego tak bardzo się od Niego oddaliłaś? Przecież było tak dobrze a teraz?
Teraz jest tak jak być powinno. Bez zbędnych obietnic, bez sprzecznych sygnałów...
Bez rozmów, bez czułości, bez wspólnych nocy... Śpicie w osobnych sypialniach, nie rozmawiacie o niczym oprócz koloru pokoju dla dzieci albo tekstury wózka spacerowego.
Bo tylko tyle Nas łączy.
Aż tyle Julia.
No tak... Słyszę jak drzwi do domu się otwierają. Wrócił. Po chwili pojawia się w kuchni i rzuca ciche "cześć". Jak zwykle podchodzi i całuje mnie w policzek po czym głaszcze mój brzuch i lekko się uśmiecha.
Rosną jak na drożdżach...
- Rosną jak na drożdżach - mówi patrząc tylko i wyłącznie na brzuch.
Jak się czujesz?
- Jak się czujesz? - pyta. Codziennie to samo...
- Dobrze. - uśmiecham się niemrawo. Kiwa głową i idzie na górę, żeby się odświeżyć. Za chwilę przyjdzie i w ciszy zje obiad. Mruknie coś o sponsorach nie dających Mu spokoju i na tym zakończy się nasza rozmowa.
To może zacznij jakiś temat?
Czy to jest konieczne?
Nie mogę patrzeć jak zachowujecie się jak obcy sobie ludzie.
- Dość tego. - mówi kiedy przychodzi do kuchni. Odwracam się w Jego stronę i patrzę zdziwiona na Jego wyraźnie zirytowaną twarz. - Wychodzimy. - mówi i bierze kluczyki od samochodu. Stoję jak wryta i nie wiem co robić.
- A obiad? - pytam głupio, bo tylko to przychodzi mi teraz do głowy.
- Zjem później. - mówi wyłączając kuchenkę. Chwyta mnie za rękę i lekko ciągnie w kierunku wyjścia z domu. Nie opieram się. Nie ma ochoty się z Nim kłócić. To, że nie rozumiem co się dzieje jakoś mi specjalnie nie przeszkadza. Otwiera mi drzwi do samochodu i po chwili jedziemy już główna drogą wyjeżdżając z Hallein.
- Gdzie jesteśmy? - pytam cicho kiedy wysiadamy przy jakiejś ścieżce prowadzącej do lasu.
- W moim ulubionym miejscu. - mówi i ponownie chwyta moją dłoń i delikatnie pociąga w stronę ścieżki. Idziemy w ciszy mijając kolejne wysokie drzewa. Robi się coraz ciemniej i coraz chłodniej. A ja jestem w cienkiej sukience na szelkach i w baletkach. Ale nie pytam o nic. Skoro chce mi pokazać swoje ulubione miejsce to znaczy, że coś jest nie tak. Idziemy tak z dobre pół godziny, a kiedy ścieżka przez las się kończy... już wiem dlaczego to Jego ulubione miejsce. Niewielkie jezioro otoczone wysokimi drzewami, zza których wystają szczyty Alp, oświetlona ścieżka dokoła jeziora z uroczymi ławeczkami co kawałek i drewniany pomost, na którym właśnie siadamy. Zdejmuję buty i zrzucam nogi w dół mocząc delikatnie stopy w zaskakująco ciepłej wodzie. To bardzo przyjemne. I milczę. Bo cisza wokół jest taka... przyjemna. Piękno tego miejsca przemawia do mnie bardzo dobrze. Można się wyciszyć, skupić i być po prostu sobą. Porozmawiać z własnymi myślami.
Jeszcze Ci mało?
I delikatnie się uśmiecham, bo czuję wewnętrzny spokój, kiedy słyszę śpiew ptaków wokół.
- Dlaczego tak jest? - słyszę ciche pytanie. Zerkam na Niego. Jest poważny i jakby... zawiedziony. Nie rozumiem pytania. - Co robię nie tak? - pyta tym razem. Obserwuje mnie uważnie. No i mnie ma. Bo nie wiem co jest nie tak. Wszystko jest tak jak być powinno. Przynajmniej z Jego strony. To ja jestem wrakiem emocjonalnym. Sama się niszczę. Bo czuję, że jestem cholerną egoistką. Ja, nie On...
Michael robi co może, żeby było Ci dobrze.
Wzdycham. Owszem, stara się jak tylko potrafi. Tylko jest taki...
Dziwnie spokojny?
Zamknięty w sobie.
Ale to Ty z Nim nie rozmawiasz. Unikasz jak ognia.
Bo zrobiłam coś złego. Wymusiłam na Nim deklarację, której na pewno składać nie chciał.
Julka, to było miesiąc temu. Pod wpływem silnych emocji...
I widzisz jak jest dziwnie. Nieswojo. Niby jesteśmy przy sobie ale jakby obok siebie.
Chciałabyś prawdziwych deklaracji?
Nie. Przecież wiem, że Jego głowę nadal zaprząta Ella. To, że jest tak blisko. I, że nie jest sama. Że Jej życie toczy się dalej bez Niego... Ma swoje kłopoty a ja jeszcze dołożyłam Mu kolejnych. Jestem pewna, że nie wie jak mi powiedzieć, że wcale tak nie myśli. Że nie jestem i nigdy nie będę tą najważniejszą. Tą jedyną...
A chcesz tego?
Nie wiem... Chcę żeby moje dzieci miały ojca. Prawdziwego, kochającego i dbającego o Nie.
No przecież Michi taki jest. Dlaczego tak bardzo się od Niego oddaliłaś? Przecież było tak dobrze a teraz?
Teraz jest tak jak być powinno. Bez zbędnych obietnic, bez sprzecznych sygnałów...
Bez rozmów, bez czułości, bez wspólnych nocy... Śpicie w osobnych sypialniach, nie rozmawiacie o niczym oprócz koloru pokoju dla dzieci albo tekstury wózka spacerowego.
Bo tylko tyle Nas łączy.
Aż tyle Julia.
No tak... Słyszę jak drzwi do domu się otwierają. Wrócił. Po chwili pojawia się w kuchni i rzuca ciche "cześć". Jak zwykle podchodzi i całuje mnie w policzek po czym głaszcze mój brzuch i lekko się uśmiecha.
Rosną jak na drożdżach...
- Rosną jak na drożdżach - mówi patrząc tylko i wyłącznie na brzuch.
Jak się czujesz?
- Jak się czujesz? - pyta. Codziennie to samo...
- Dobrze. - uśmiecham się niemrawo. Kiwa głową i idzie na górę, żeby się odświeżyć. Za chwilę przyjdzie i w ciszy zje obiad. Mruknie coś o sponsorach nie dających Mu spokoju i na tym zakończy się nasza rozmowa.
To może zacznij jakiś temat?
Czy to jest konieczne?
Nie mogę patrzeć jak zachowujecie się jak obcy sobie ludzie.
- Dość tego. - mówi kiedy przychodzi do kuchni. Odwracam się w Jego stronę i patrzę zdziwiona na Jego wyraźnie zirytowaną twarz. - Wychodzimy. - mówi i bierze kluczyki od samochodu. Stoję jak wryta i nie wiem co robić.
- A obiad? - pytam głupio, bo tylko to przychodzi mi teraz do głowy.
- Zjem później. - mówi wyłączając kuchenkę. Chwyta mnie za rękę i lekko ciągnie w kierunku wyjścia z domu. Nie opieram się. Nie ma ochoty się z Nim kłócić. To, że nie rozumiem co się dzieje jakoś mi specjalnie nie przeszkadza. Otwiera mi drzwi do samochodu i po chwili jedziemy już główna drogą wyjeżdżając z Hallein.
- Gdzie jesteśmy? - pytam cicho kiedy wysiadamy przy jakiejś ścieżce prowadzącej do lasu.
- W moim ulubionym miejscu. - mówi i ponownie chwyta moją dłoń i delikatnie pociąga w stronę ścieżki. Idziemy w ciszy mijając kolejne wysokie drzewa. Robi się coraz ciemniej i coraz chłodniej. A ja jestem w cienkiej sukience na szelkach i w baletkach. Ale nie pytam o nic. Skoro chce mi pokazać swoje ulubione miejsce to znaczy, że coś jest nie tak. Idziemy tak z dobre pół godziny, a kiedy ścieżka przez las się kończy... już wiem dlaczego to Jego ulubione miejsce. Niewielkie jezioro otoczone wysokimi drzewami, zza których wystają szczyty Alp, oświetlona ścieżka dokoła jeziora z uroczymi ławeczkami co kawałek i drewniany pomost, na którym właśnie siadamy. Zdejmuję buty i zrzucam nogi w dół mocząc delikatnie stopy w zaskakująco ciepłej wodzie. To bardzo przyjemne. I milczę. Bo cisza wokół jest taka... przyjemna. Piękno tego miejsca przemawia do mnie bardzo dobrze. Można się wyciszyć, skupić i być po prostu sobą. Porozmawiać z własnymi myślami.
Jeszcze Ci mało?
I delikatnie się uśmiecham, bo czuję wewnętrzny spokój, kiedy słyszę śpiew ptaków wokół.
- Dlaczego tak jest? - słyszę ciche pytanie. Zerkam na Niego. Jest poważny i jakby... zawiedziony. Nie rozumiem pytania. - Co robię nie tak? - pyta tym razem. Obserwuje mnie uważnie. No i mnie ma. Bo nie wiem co jest nie tak. Wszystko jest tak jak być powinno. Przynajmniej z Jego strony. To ja jestem wrakiem emocjonalnym. Sama się niszczę. Bo czuję, że jestem cholerną egoistką. Ja, nie On...
***
Patrzy tak jak zwykle. Cholernie smutno i bez tych iskier w oczach, które pamiętam. To już nie jest ta sama Julia, która tak pewnie walczyła ze mną o swoje zdanie w każdej sprawie. Teraz jest jeszcze bardziej podatna na mój wpływ. Tylko nie taki jaki bym chciał. Potakuje nawet kiedy wiem, że ma inne zdanie, zachowuje się bardzo poprawnie i robi wszystko o co poproszę ale przecież nie tak wyobrażałem sobie Nasz życie. O ile w ogóle sobie jakieś wyobrażałem.
- Przepraszam. - mówi cicho i patrzy na jezioro. Milknie. Wiem, że potrzebuje chwili. Każdy kto tu przyjeżdża musi dać sobie czas na uspokojenie emocji. A po chwili nagle jakby wybucha. Wylewa wszystkie żale i to co leży na sercu. I mam cholerną nadzieję, że teraz będzie tak samo, bo nie zniosę dłużej takiego życia. Razem ale obok siebie.
Razem?
Razem. Przecież powiedziałem zbyt wiele ważnych słów.
- To ja jestem egoistką Michael nie Ty. - zaczyna niespodziewanie. I jestem zdezorientowany. Bo zupełnie nie wiem o czym Ona mówi. - Zachowałam się... Wymusiłam na Tobie pewne rzeczy i nie czuję się z tym dobrze... - przerywa na chwilę. Nie wtrącam swojego zdania chociaż bardzo chcę powiedzieć, że to nieprawda. - Jestem dla Ciebie obcą kobietą, która przez przypadek wtargnęła w Twoje życie i musisz zaakceptować fakt, że w nim będzie już zawsze... Jestem kolejnym ciężarem, który musisz dźwigać, kolejną drzazgą w życiu, której nie da się pozbyć... Obarczam Cię swoimi problemami wymuszając obietnice, których gdyby nie moje rozwalenie emocjonalne nigdy byś nie złożyć i czuję się z tym podle... - bierze głęboki oddech. - To, że jestem matką Twoich dzieci nie oznacza, że będziemy razem do końca życia, ba... to nie oznacza, że kiedykolwiek będziemy razem... A ja przez swoją samolubność i samotność i bezradność i beznadziejność...
- Przestań. - przerywam Jej stanowczo, bo nie mogę tego dłużej słuchać. - Przecież mówiłem Ci, że nie jesteś dla mnie tylko lekarstwem na samotność, nie jesteś jedynie matką moich dzieci...
- Ale nie kochamy się Michael. - mówi patrząc na mnie ze łzami w oczach. I nie wiem czemu je ma. Czy dlatego, że chciałaby żeby tak było czy dlatego, że wie, że nigdy tak nie będzie i boi się jak to wpłynie na dzieci? I coś ściska mnie w okolicach serca. - A zaczęliśmy zachowywać się jakby tak było. Byliśmy dla siebie, ze sobą... - zamyka oczy żeby uspokoić oddech. Widzę, że trudno Jej o tym wszystkim mówić. - Sypialiśmy ze sobą jakby to było normalne a nie było i dobrze o tym wiemy. I to jest nie fair... Dajemy sobie to za czym tęsknimy nie będąc osobami za którymi tęsknimy... - milknie.
To cholernie smutne ale to prawda Michael...
I teraz w moim gardle pojawia się gula.
- To dlatego się ode mnie odsunęłaś? Bo nie jestem Karolem? - pytam. Kręci głową, a po Jej policzku spływa pojedyncza łza. - Więc czemu? - pytam ponownie. Chwytam Ją przy tym za dłoń i ściskam mocno. - Może to było nie fair i nie tak jak powinno ale skoro było nam tak dobrze to dlaczego...
- Jak wyobrażasz sobie Naszą przyszłość Michael? - przerywa mi cicho. Patrzy wyczekującym ale bardzo zmartwionym wzrokiem. - Kiedy dzieci się urodzą... Będziemy zachowywać się jak para, będą przyzwyczajały się do tego, bo nawet noworodek to czuje.
- To chyba dobrze? - nie rozumiem tego argumentu.
- A co będzie jak nagle pojawi się w Twoim albo moim życiu ktoś inny? - pyta.
Auć. O tym nie pomyślałeś.
Nie brałem takiej opcji pod uwagę.
Nie myślałeś o tym co będzie po porodzie.
Nie myślałem... Patrzę na Nią zaskoczony. Uśmiecha się lekko i delikatnie głaszcze mój policzek swoją ciepłą dłonią.
- Śmierć Kim jest dla mnie ciosem, z którego trudno mi jest się otrząsnąć, to prawda. Ale to co stało się później uświadomiło mi jak bardzo potrafię Cię wykorzystać i jak bardzo mogę Cię tym skrzywdzić. - mówi z wyraźnym smutkiem w głosie. Biorę Jej dłoń w swoja i powoli, ciągle patrząc Jej w oczy całuję każdy z Jej palców. Długich, cienkich i delikatnych.
- Każdego dnia po powrocie tutaj zastanawiałem się czy to co Ci powiedziałem wtedy w Rijadzie było spowodowane tylko i wyłącznie chęcią ukojenia Twojego bólu. - mówię.
Jestem z Ciebie dumny. W końcu zachowujesz się jak prawdziwy facet. I dopuszczasz do siebie uczucia...
Patrzy na mnie z iskierką nadziei w oczach. Widzę to. Nie może wmówić mi, że zupełnie nic do mnie nie czuje, że jestem Jej obojętny. Moją dalszą wypowiedź przerywa mi telefon. Kiedy patrzę na wyświetlacz pojawia się napis "STEFAN". Nowa wiadomość. Odczytuje i wiem, że nie zostało mi zbyt wiele czasu, a na takie rzeczy trzeba mieć czas... Patrzę na Nią spowrotem ale Ona teraz wpatruje się w jezioro.
- Musimy wracać. - mówię. Patrzy na mnie zaciekawiona i lekko zdezorientowana.
Ech...
- Coś się stało? - pyta. Wstaję i pomagam się Jej podnieść.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. - mówię z lekkim uśmiechem.
- Niespodziankę? - dziwi się. No tak, pewnie się tego po mnie nie spodziewała. Nie mogłem patrzeć dłużej jak chodzi taka zgaszona. I jeżeli istnieje jakiś sposób, żeby Ją rozweselić to jest to jedyna opcja... Biorę Ją za rękę i ponownie przemierzamy las w drodze do samochodu. W samochodzie siedzimy w ciszy. Jest niespokojna. Chyba nie przepada za niespodziankami. Kiedy zatrzymujemy się na podjeździe i zmierzamy do drzwi zatrzymuję Ją jeszcze na chwilę. Patrzy na mnie tymi wielkimi szarymi oczami i nie mogę się oprzeć, żeby Jej nie pogłaskać po policzku. Wzdycha cicho kiedy to robię i przymyka powieki. Tak jak myślałem... działamy na siebie w dziwny i niewytłumaczalny sposób.
- Pamiętasz co obiecałaś Kim? - pytam. Lekko się krzywi ale odpowiada.
- Że będę bardziej szczęśliwa od Niej. - wzdycha.
- Mam zamiar pomóc Ci dotrzymać tej obietnicy. - mówię poważnie. - Chcę żebyś była szczęśliwa. A wiem czego Ci teraz do szczęścia bardzo brakuje. Zwłaszcza po stracie Kim. - dodaję. Jest zdezorientowana bardziej niż przed momentem. Drzwi do domu się otwierają i staje w Nich uśmiechnięty od ucha do ucha Stefan. Jej oczy robią się wielkie jak spodki i lekko zaszklone a po chwili pojawia się też ten zapomniany uśmiech na ustach, który tak cholernie mi się podoba. I znów czuję ukłucie w sercu kiedy podbiega do Niego i mocno wtula się w Jego ramiona jakby zapominając o mnie zupełnie.
Tęskniła za Nim.
Wiem.
Ale?
Nie ma ale. Po prostu...
Po prostu Cię to boli.
Ale przynajmniej wiem już czemu.
Więc Jej to powiedz.
Chciałem.
To zrób to jak najszybciej.
Słyszałeś Ją... "Ale nie kochamy się Michael..."
Słyszałem.
No właśnie...
Michael... Ale Ty...
Zaciskam zęby i wchodzę za Nimi do domu. Cicho zamykam się w swojej sypialni zostawiając Ich samych. Dawno się nie widzieli, muszą się sobą nacieszyć. Może to choć trochę poprawi Jej humor.
Ty byś Jej nieba przychylił.
I dziwi Cię to.
Bo nie spodziewałem się, że kiedykolwiek się do tego przyznasz.
Do czego?
Że Ją pokochałeś.
...
Michi!
Nie przyznałem tego.
Ale tak jest.
Zrobiłbym dla Niej teraz wszystko. Nie potrafiłbym niczego odmówić, gdyby tylko o coś poprosiła... gdyby chciała gwiazdę z Nieba, dałbym Jej ją... Bo doprowadza mnie do szaleństwa.
Co Cię doprowadza do szaleństwa?
Ona. Wszystko w Niej. Jej wzrok, zapach, głos... To jaka jest dobra, jaka delikatna, jaka wrażliwa... A mimo tego potrafi być silniejsza niż wszyscy.
I tyle?
Doskonale wiesz, że kiedyś co noc śniła mi się Ella. Rozpaczliwie błagałem, żeby ktoś sprawił, że wróci.
I wróciła.
Ale nie do mnie.
Zabolało.
Tak. Nawet bardzo. Ale dużo mi to uświadomiło.
Np?
To, że mogę przez Ellę przegapić coś dużo ważniejszego.
Julię?
Od wyjazdu do Rijadu... to Ona śni mi się po nocach. Kiedy kładę się do łóżka tęsknię za Jej dotykiem, za Jej bliskością... Za Nią.
Kochasz?
...
Nie milcz Michael.
Zwariowałem na Jej punkcie nie wiedząc kiedy.
Powiedz to.
Zwariowałem na puncie tego co przy Niej i do Niej czuję.
Powiedz to!
I to cholernie podłe uczucie, bo zawładnęła mną całkowicie. Uzależniłem się jak kiedyś od Elli...
No powiedz!
Znowu zwariowałem z miłości...
- Przestań. - przerywam Jej stanowczo, bo nie mogę tego dłużej słuchać. - Przecież mówiłem Ci, że nie jesteś dla mnie tylko lekarstwem na samotność, nie jesteś jedynie matką moich dzieci...
- Ale nie kochamy się Michael. - mówi patrząc na mnie ze łzami w oczach. I nie wiem czemu je ma. Czy dlatego, że chciałaby żeby tak było czy dlatego, że wie, że nigdy tak nie będzie i boi się jak to wpłynie na dzieci? I coś ściska mnie w okolicach serca. - A zaczęliśmy zachowywać się jakby tak było. Byliśmy dla siebie, ze sobą... - zamyka oczy żeby uspokoić oddech. Widzę, że trudno Jej o tym wszystkim mówić. - Sypialiśmy ze sobą jakby to było normalne a nie było i dobrze o tym wiemy. I to jest nie fair... Dajemy sobie to za czym tęsknimy nie będąc osobami za którymi tęsknimy... - milknie.
To cholernie smutne ale to prawda Michael...
I teraz w moim gardle pojawia się gula.
- To dlatego się ode mnie odsunęłaś? Bo nie jestem Karolem? - pytam. Kręci głową, a po Jej policzku spływa pojedyncza łza. - Więc czemu? - pytam ponownie. Chwytam Ją przy tym za dłoń i ściskam mocno. - Może to było nie fair i nie tak jak powinno ale skoro było nam tak dobrze to dlaczego...
- Jak wyobrażasz sobie Naszą przyszłość Michael? - przerywa mi cicho. Patrzy wyczekującym ale bardzo zmartwionym wzrokiem. - Kiedy dzieci się urodzą... Będziemy zachowywać się jak para, będą przyzwyczajały się do tego, bo nawet noworodek to czuje.
- To chyba dobrze? - nie rozumiem tego argumentu.
- A co będzie jak nagle pojawi się w Twoim albo moim życiu ktoś inny? - pyta.
Auć. O tym nie pomyślałeś.
Nie brałem takiej opcji pod uwagę.
Nie myślałeś o tym co będzie po porodzie.
Nie myślałem... Patrzę na Nią zaskoczony. Uśmiecha się lekko i delikatnie głaszcze mój policzek swoją ciepłą dłonią.
- Śmierć Kim jest dla mnie ciosem, z którego trudno mi jest się otrząsnąć, to prawda. Ale to co stało się później uświadomiło mi jak bardzo potrafię Cię wykorzystać i jak bardzo mogę Cię tym skrzywdzić. - mówi z wyraźnym smutkiem w głosie. Biorę Jej dłoń w swoja i powoli, ciągle patrząc Jej w oczy całuję każdy z Jej palców. Długich, cienkich i delikatnych.
- Każdego dnia po powrocie tutaj zastanawiałem się czy to co Ci powiedziałem wtedy w Rijadzie było spowodowane tylko i wyłącznie chęcią ukojenia Twojego bólu. - mówię.
Jestem z Ciebie dumny. W końcu zachowujesz się jak prawdziwy facet. I dopuszczasz do siebie uczucia...
Patrzy na mnie z iskierką nadziei w oczach. Widzę to. Nie może wmówić mi, że zupełnie nic do mnie nie czuje, że jestem Jej obojętny. Moją dalszą wypowiedź przerywa mi telefon. Kiedy patrzę na wyświetlacz pojawia się napis "STEFAN". Nowa wiadomość. Odczytuje i wiem, że nie zostało mi zbyt wiele czasu, a na takie rzeczy trzeba mieć czas... Patrzę na Nią spowrotem ale Ona teraz wpatruje się w jezioro.
- Musimy wracać. - mówię. Patrzy na mnie zaciekawiona i lekko zdezorientowana.
Ech...
- Coś się stało? - pyta. Wstaję i pomagam się Jej podnieść.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. - mówię z lekkim uśmiechem.
- Niespodziankę? - dziwi się. No tak, pewnie się tego po mnie nie spodziewała. Nie mogłem patrzeć dłużej jak chodzi taka zgaszona. I jeżeli istnieje jakiś sposób, żeby Ją rozweselić to jest to jedyna opcja... Biorę Ją za rękę i ponownie przemierzamy las w drodze do samochodu. W samochodzie siedzimy w ciszy. Jest niespokojna. Chyba nie przepada za niespodziankami. Kiedy zatrzymujemy się na podjeździe i zmierzamy do drzwi zatrzymuję Ją jeszcze na chwilę. Patrzy na mnie tymi wielkimi szarymi oczami i nie mogę się oprzeć, żeby Jej nie pogłaskać po policzku. Wzdycha cicho kiedy to robię i przymyka powieki. Tak jak myślałem... działamy na siebie w dziwny i niewytłumaczalny sposób.
- Pamiętasz co obiecałaś Kim? - pytam. Lekko się krzywi ale odpowiada.
- Że będę bardziej szczęśliwa od Niej. - wzdycha.
- Mam zamiar pomóc Ci dotrzymać tej obietnicy. - mówię poważnie. - Chcę żebyś była szczęśliwa. A wiem czego Ci teraz do szczęścia bardzo brakuje. Zwłaszcza po stracie Kim. - dodaję. Jest zdezorientowana bardziej niż przed momentem. Drzwi do domu się otwierają i staje w Nich uśmiechnięty od ucha do ucha Stefan. Jej oczy robią się wielkie jak spodki i lekko zaszklone a po chwili pojawia się też ten zapomniany uśmiech na ustach, który tak cholernie mi się podoba. I znów czuję ukłucie w sercu kiedy podbiega do Niego i mocno wtula się w Jego ramiona jakby zapominając o mnie zupełnie.
Tęskniła za Nim.
Wiem.
Ale?
Nie ma ale. Po prostu...
Po prostu Cię to boli.
Ale przynajmniej wiem już czemu.
Więc Jej to powiedz.
Chciałem.
To zrób to jak najszybciej.
Słyszałeś Ją... "Ale nie kochamy się Michael..."
Słyszałem.
No właśnie...
Michael... Ale Ty...
Zaciskam zęby i wchodzę za Nimi do domu. Cicho zamykam się w swojej sypialni zostawiając Ich samych. Dawno się nie widzieli, muszą się sobą nacieszyć. Może to choć trochę poprawi Jej humor.
Ty byś Jej nieba przychylił.
I dziwi Cię to.
Bo nie spodziewałem się, że kiedykolwiek się do tego przyznasz.
Do czego?
Że Ją pokochałeś.
...
Michi!
Nie przyznałem tego.
Ale tak jest.
Zrobiłbym dla Niej teraz wszystko. Nie potrafiłbym niczego odmówić, gdyby tylko o coś poprosiła... gdyby chciała gwiazdę z Nieba, dałbym Jej ją... Bo doprowadza mnie do szaleństwa.
Co Cię doprowadza do szaleństwa?
Ona. Wszystko w Niej. Jej wzrok, zapach, głos... To jaka jest dobra, jaka delikatna, jaka wrażliwa... A mimo tego potrafi być silniejsza niż wszyscy.
I tyle?
Doskonale wiesz, że kiedyś co noc śniła mi się Ella. Rozpaczliwie błagałem, żeby ktoś sprawił, że wróci.
I wróciła.
Ale nie do mnie.
Zabolało.
Tak. Nawet bardzo. Ale dużo mi to uświadomiło.
Np?
To, że mogę przez Ellę przegapić coś dużo ważniejszego.
Julię?
Od wyjazdu do Rijadu... to Ona śni mi się po nocach. Kiedy kładę się do łóżka tęsknię za Jej dotykiem, za Jej bliskością... Za Nią.
Kochasz?
...
Nie milcz Michael.
Zwariowałem na Jej punkcie nie wiedząc kiedy.
Powiedz to.
Zwariowałem na puncie tego co przy Niej i do Niej czuję.
Powiedz to!
I to cholernie podłe uczucie, bo zawładnęła mną całkowicie. Uzależniłem się jak kiedyś od Elli...
No powiedz!
Znowu zwariowałem z miłości...
**********~*~**********
Witajcie :)
Oj ale dodałyście mi powera :)
Dziś krótko, bo kolejny (w poniedziałek) będzie dłuższy ;)
Ze specjalną dedykacja dla Anonimka z ostatniego komentarza i dla koleżanki Oli. :*
Kto dziś nastawia budzik na 1:30? :D
"Nie śpię, bo oglądam skoki"
Buziole :*
Tak się nie robi.
OdpowiedzUsuńNie zostawia się człowieka samego człowieka ze łzami w oczach oraz mętlikiem w głowie.
I na dodatek ta muzyka...
Oj, zawładnęłaś moim wnętrzem w tej chwili...
Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńI nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć.
Nie wiem, jak dotrwam do poniedziałku!
Pozdrowienia i weny
Madźka
Piękny rozdział. Kocham sielanki byle nie do etapu "rzygam tęczą " xd
OdpowiedzUsuńChodzi o moją koleżankę? Później prawdopodobnie doda komentarz :)
Ja wstaję o 1:30
Na wakacyjne mecze Realu Madryt od trzech lat wstaję to na skoki nie wstane?!
A teraz wybacz ale idę spać
Czekam do poniedziałku :D
Znowu z góry przepraszam jeśli komentarz dodał się dwa razy
ja czekam do 1:30,nie przegapie :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak każdy,cudowny. Łzy w oczach to norma w twoich opowiadaniach :D
Dziękuję i kiedy mogę liczyć na następny ?
Pozdrawiam Karolina
Budzik nastawiony :) Rozdział jak zwykle świetny. Wreszcie Stefan! Troszkę go brakowało ale to co się dzieje u Juli i Michiego wciąga niesamowicie. Czekam na to co powie Michi. Pozdrawiam J.:*
OdpowiedzUsuńNie nastawiam budzika, zawiodłam się na nim dziś rano i przegapiłam 1 serię... xD Nie zasypiam w ogóle, dopiero po skokach i konkursie Eve- nementów :D
OdpowiedzUsuńNie ogarniam Julki... Przecież Michiego ciągnie, czy ona tego nie widzi?? Zabrał ją w to magiczne miejsce, które ją rozczuliło, więc chyba powinni ze sobą porozmawiać wyjaśnić, wywrzeszczeć się i wyznać wszystko. Michi nareszcie przyznał się do swoich uczuć ^^ Ale zamknął się w sypialni, czyli w sobie... Oby nie powrócił Hayboeck sprzed pół roku, bo Stefan wrócił...
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a krótko, bo zaraz mogę stracić neta
(wyjazd). Pozdrawiam serdecznie :**
never---give-up.blogspot.com <--- 3 na Andim ;)
Uhuhu :D Ja a bank będę oglądać :D Już się nie mogę doczekać skoków dzisiaj :D A później praca:<
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty :D Oby tak dalej :D
Czytam to siódmy raz, i przeczytam chyba jeszcze z siedem, to jest piękne <3
OdpowiedzUsuńGoshhh nie wiem jak ja wytrzymam do kolejnego rozdziału
Bardzo dziękuję za dedykację :) To bardzo miły gest, a jeszcze lepszy rozdział :D Cieszę się, że pojawił się w nim Krafti i mam nadzieję, że w kolejnym będzie go jeszcze więcej. Ulubione miejsce Michiego, musi być piękne. Mniemam, że to jego oaza spokoju i odskocznia od codzienności. Fajnie, że facet się stara i pokazuje Julce kawałek siebie. W ogóle, to ja myślałam, że on się nigdy nie przyzna do głębszych uczuć wobec Naszej bohaterki, że będzie się, to ciągnąć przez poród itd. A tu rachu ciachu i on już wie :D Gorzej z Julką, żeby nie było tak, że Stefan przyjechał i ona Michiego ma gdzieś, a może tak być, bo kobiety w ciąży bardzo samolubne czasem i egoistyczne :) Mam nadzieję, że jakiś bodziec pobudzi dziewczynę i odstrząsnie się z tragedii i zacznie żyć na nowo, że ponownie dopuści do siebie skoczka. Pozdrawiam i czekam na next'a :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie udalo mi sie doczekac do 1.30, ale to moze dlatego, ze ostatnie dwie noce spalam moze ze trzy godziny i bylam wykonczona. Zaluje, no ale zdarza sie :(.
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu:
Czekalam wytrwale, choc oczy mi sie kleily... i doczekalam sie. Momentalnie nastapilo ozywienie i przeczytalam. Rozdzial tak samo cudowny jak cala reszta. Michi nareszcie sobie uswiadomil, co czuje do Julki i bardzo mnie to cieszy :D Wiedz, ze twoje opowiadania mnie opetaly. Gdybym mogla, czytalabym kazdy rozdzial po 10 razy. Sa swietne. Masz naprawde bardzo duzy talent. Pisz dalej, tak dlugo jak bedziesz mogla i chciala. Zawsze bede czytac i obiektywnie oceniac.
Pisalas, ze chcesz zostac nauczycielka biologii i chemii. Jaki poziom edukacji cie konkretnie interesuje? (gimnazjum, liceum?) :D
Pozdrawiam
Alicja
Nareszcie Michi zrozumiał, myślałam że się nie doczekam :D
OdpowiedzUsuńA Julka nie powinna mieć takich myśli, przecież Michael nie obiecywałby jej nic z przymusu.
Jest i Stefan! Trochę tak smutno bez niego było, ale jeśli odizolowanie od Julki i Michiego mu pomogło to dobrze.
Pozdrawiam ;)
Michi *_*
OdpowiedzUsuńProszę ciebie tylko nie skrzywdź jego, bo on jest taki słodki :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
Obejrzałam całą I serię, a drugiej dziesięciu skoczków bo usnęłam :D I obudziłam się dopiero jak była dekoracja kwiatowa.
OdpowiedzUsuńCudowny <3 Michi sprawił Julce niesamowitą niespodziankę. I wreszcie przyznał się do swoich uczuć :)
Pozdrawiam ;**
Michi ! Chłopie ciężki masz charakter. Wyduś to w końcu z siebie. Połowę sukcesu masz za sobą - w głębi duszy wiesz że ponownie oszalałeś z miłości.
OdpowiedzUsuńBoję się o Julkę. Co jeśli ona naprawdę go teraz będzie olewała, przez obecność Krafta a co najgorsza nie uwierzy w zapewnienia o miłości ?
Ciężki orzech do zgryzienia...
Pynia
Piękny, wzruszajacy rozdział. Już nie mogę doczekać się kolejnego :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Michi w końcu uświadomił sobie co czuje do Julii. Chyba trochę dzięki odwiedzinom Stefana, ale ważne, że dopuścił do siebie myśl, że kocha dziewczynę.
Mam nadzieję, że Krafti nie skomplikuje jeszcze bardziej życia głównym bohaterom i już zrozumiał, że Julka jest jego przyjaciółką, siostrą, a nie kandydatką na dziewczynę.
Pod poprzednim postem wyczytałam, że studiowałaś biologię i chemię (moje ukochane przedmioty). Gratuluję talentu, piszesz tak lekko i magicznie, rozdziały czyta się z prawdziwą przyjemnością :) w związkuz tym myślałam, że przyszłość wiążesz z językiem polskim.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo weny :)
Inka ;)
Dziś niestety będzie krótko, bo beznadziejnie się czuję. Miałam przeczucie, że Julka się załamie po śmierci Kim. Nie ma co się zresztą dziwić. Straciła kogoś, kto był dla niej naprawdę ważny. Zaskakującym może być to, jak niektórzy mogą stać się dla nas ważni tak krótkim czasie i jak cierpimy z powodu straty tej osoby. Nie ma co się dziwić biednej Julii, że jest w tak emocjonalnej rozsypce i nikt nie potrafi jej pomóc. Być może Krafti jakoś jej pomoże w obecnej sytuacji. Mam nadzieję, że zrozumiał, że nic z tego nie będzie i nie będzie próbował się do niej zbliżyć, chcąc wykorzystać ten moment. Michi na pewno na to nie pozwoli. Nareszcie się przed sobą przyznał, że kocha Julię. Długo na to czekałam. Szkoda tylko, że ona sama tego nie widzi, że jego stosunek do niej bardzo się zmienił. Czy to uczucie do Karola aż tak ją zaślepia? Przecież to niemożliwe, żeby nadal coś do niego czuła. Po tym jak ją traktował... Julka błagam przejrzyj na oczy, bo możesz stracić kolejną osobę, której na tobie zależy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny. :*
O jejku Michael jest taki słodki ♡.♡ Piszesz idealnie, jestem wręcz uzależniona od tego ale mam małą prośbę, niech oni nie bawią się ze sobą w kotka i myszkę tylko wyznają co do siebie czują (co do Julki nie jestem pewna czy jest świadoma swoich uczuć do Michaela). No ale zgadzam się z Olą co do etapu "rzygam tęczą" ;) Pozdrawiam i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. Koleżanka AlexAna 21
OdpowiedzUsuńNormalnie jestem dumna z Michiego, że w końcu przyznał się sam przed sobą do tego, że zakochał się Julii. Teraz tylko pozostaje czekać, aż ona też to sobie uświadomi. Mam tylko nadzieję, że Stefan, pomimo ogromnej sympatii do niego, nie będzie się wtrącał w relacje tej dwójki. Szkoda mi Julki, można się było spodziewać, że będzie ubolewać po stracie przyjaciółki, ale wcale nie można się jej dziwić. Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZaskoczylas mnie tym, ze Michi sam przed sobą przyznał się do swoich uczuć. Wiedziałam, ze kiedyś to nastąpi ale myślałam, ze Julka będzie pierwsza. Fajnie, ze Krafciu się pojawił, mam nadzieję, ze podniesie na duchu K
OdpowiedzUsuńJule. Ściskam z niecierpliwością czekając na kolejny rozdział :* Sonia.
Świetny rozdział! Cudownie piszesz, kochana x
OdpowiedzUsuńOpowiadanie o Team Norge, zapraszam serdecznie: http://norwegian-love.blogspot.com/
eeej gdzie obiecany rozdział :c
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?
OdpowiedzUsuńJa już od poniedziałku, godziny 1.30 czatuję. :(
ja od niedzieli z nadzieją "a może doda wcześniej" :p
Usuńa tu wtorek i nie ma :(
Ja też czekam od niedzieli :(
UsuńKazdy czytelnik czeka od niedzieli :(
UsuńPynia