niedziela, 22 marca 2015

Epilog.



~ * ~

I stoi człowiek.
Jak ten idiota stoi i czeka.
Czeka na coś co albo będzie szczęściem na długie lata albo przekleństwem na ten sam czas.
Czeka na spełnienie danej obietnicy.
Bo ludzie obietnice składają.
Często.
Tylko rzadko je dotrzymują.

I stoi człowiek.
Jak ten idiota stoi i się denerwuje.
Bo nic nie jest dane na zawsze.
Bo strach jest nieodłączną częścią ludzkiej natury.
A nie wszyscy potrafią go przezwyciężyć.

I stoi człowiek.
Jak ten idiota stoi i czuje niepewność.
I choć strach powoduje drżenie rąk, a głos zostaje uwięziony w gardle to nigdzie się nie rusza.
Drętwieje, bo jest z Nim Jego ciągły towarzysz.
Rzep na ogonie Jego życia.
I człowiek jest przekonany, że słusznie niepewność ma rodzaj żeński.
Bo tylko kobieta może sprawić, że mężczyzna choć na zewnątrz spokojny, wewnątrz wybucha od nadmiaru emocji...

"Bo nic tak mężczyzny nie podnieca, jak niepewność zwycięstwa."


~ * ~

- Miałam wrażenie, że Michael bał się, że od Niego też uciekniesz. - takich słów nie spodziewałam się słuchając gratulacji pod katedrą. I to od uśmiechniętej Sabriny. To pierwszy uśmiech od śmierci Thomasa jaki widać na Jej twarzy. Obok Niej pojawia się Matthias i delikatnie obejmuje. Tak, żeby nikt nie wiedział. Ale przecież nikt nie będzie miał Im tego za złe. Więc uśmiecham się szeroko i patrzę na Michaela, który teraz dostaje po głowie od wszystkich swoich kolegów z kadry. Taki głupi zwyczaj, że niby jest już "zaklepany". 
- Musisz mi koniecznie powiedzieć gdzie kupowałaś suknię. Ja też chcę tak wyglądać! - jęczy Sandra. Ma jeszcze trochę czasu. W końcu dopiero dostała ten wymarzony pierścionek. Roznosi Ją energia jak zawsze. Ale chyba wszyscy dostali nowej energii. Jakby duch Thomasa dodał życia wszystkim, na których Mu zależało. Nawet Marisa jakby zaczęła się przekonywać do wszystkich przyjaciół Stefana...
     Wszystko się uspokoiło, nawet pogoda. Jakby w tym dniu zaczęła się jakaś nowa pora roku. Na pewno zaczął się nowy okres w moim życiu. W Naszym życiu. Bo patrząc teraz na mojego męża, na moje córki i wszystkich moich przyjaciół, wierzę, że przyszłość będzie dużo lepsza. Pełna spokoju, miłości i radości. Uczuć tak silnych, że nic nie jest w stanie ich pokonać. Nawet te cholernie podłe uczucia...



**********~*~**********
 Nadszedł czas na zakończenie historii Michaela i Julii.
Mam nadzieję, że całość polubiłyście tak samo jak ja.
A ja z ciężkim sercem rozstaję się z tą historią.

Nie byłoby jej bez Was.
Bez moich najlepszych i najwierniejszych czytelniczek.
Bez Kamili Sztuk, która jest ze mną od dawna i która stała się moją wirtualną przyjaciółką, no i bez której nadal nie byłabym przekonana do stworzenia czegoś nowego.
Bez wszystkich anonimków, tych podpisanych i tych niepodpisanych, które dodawały mi otuchy i wiary w to, że mam dla kogo tworzyć.
Bez stałych czytelniczek takich jak: Klaudia, AlexAna i Paulina, namelessvic, Miris, Skokonators, Ann, Miśka, CichaJa, Madźka, nana, Life is a joke, Alex J, Luśka, Colly, zakochana w skokach oraz wszystkich tych, które pominęłam z braku dobrej pamięci.
Wszystkim Wam dziękuję :*
Jesteście najlepsze!!!

Mam nadzieję, że sonda mówi prawdę i nowe opowiadanie będzie równie często przez Was odwiedzane, bo to, które teraz się kończy ma na tą chwilę aż 105578 wejść! 
To mój absolutny rekord :)

I tutaj dziękuję za tą jedną opinię, że powinnam dać sobie siana. :*
Szczerość cenię najbardziej :)
No ale przewagą głosów powstało coś nowego.
Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzione, że wzięłam do roli głównej ponownie austriackiego skoczka. Po prostu Go lubię i jest dla mnie postacią najbardziej elastyczną do opisywania :)

Tak więc, żegnam się tutaj, a zapraszam na: