piątek, 16 stycznia 2015

18. Kochaj Je tak jak potrafisz...


Inspiracja:
Ellie Goulding - Love Me Like You Do



INNSBRUCK...

Dwoje dorosłych ludzi, którzy powinni wszystko brać już na chłodno, a zachowują się jak dzieci, które zobaczyły własnie na żywo swojego bohatera. Różnica jest taka, że jedno siedzi na kanapie i wpatruje się w czarno-białe zdjęcie, a drugie siedzi przed wieżą i wciska ciągle "repeat". Patrzę na blondyna, który odkąd wszedł do mieszkania i usiadł przed radiem nie rusza się z miejsca. Kiedy usłyszał słowa lekarza wyglądał jakby właśnie dostał zawał. Jakby ktoś Go rozjechał walcem, jakby miał wyzionąć ducha. Zbladł jeszcze bardziej niż jest zazwyczaj blady, jego uścisk zelżał a usta wykrzywiły się w nierozpoznawalnym dla mnie grymasie. Zabolało. Bo nie odezwał się ani słowem. 
Ty nie byłaś lepsza.
Byłam w stanie tylko potakiwać lekarzowi. Szok jaki przeżyłam w momencie kiedy powiedział o bliźniętach... 
Nie płacz... Jula...
To za dużo... i nagle oplatają mnie Jego silne ramiona. I tak po prostu mnie przytula. Mocno. I głaszcze mnie po głowie. I po plecach. I znów całuje w czubek głowy. Co chwilę. 
- Nie dam sobie rady... nie dam rady Michael... - chlipię przez łzy. Jestem bezsilna. Nie mogę.
- Poradzimy sobie Julka... - powtarza. To samo co w Planicy. 
- Przepraszam... przepraszam... - mówię w kółko. Trzęsę się. Atak paniki właśnie mnie dopadł ale nie widzę własnej przyszłości. Jedno dziecko to stanowczo za dużo na ten moment a dwójka?
- Spójrz na mnie. - mówi. - Jula spójrz na mnie. - powtarza stanowczo. Unoszę głowę a On trzyma moją twarz w dłoniach. I patrzy tak pewnie. Jakby wiedział, że nic złego się nie zdarzy, że wszystko będzie w najlepszym porządku, że... - Nie jesteś w tym sama. Jestem i będę, rozumiesz? Nie zostawię Cię z tym... - mówi bardzo pewnym głosem. - To są Nasze dzieci Julka i oboje się o Nie zatroszczymy. 
- Jak Ty to sobie wyobrażasz co? Nie mogę wiecznie z Wami mieszkać! Nie mam tutaj nic! Ani domu, ani pracy, ani rodziny, nic, rozumiesz?! Jestem tutaj całkiem sama!
- Masz mnie. - przerywa mój atak. Serce zaraz wyskoczy mi z piersi ze zdenerwowania. A On jest taki spokojny... Nie rusza Go to? Jest tak załamany, że jeszcze nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji? - Nie przestraszę się już więcej Julka. - mówi głaszcząc mój policzek. A ja głupia patrzę w te Jego hipnotyzujące oczy i staram się Mu nie wierzyć w 100%, bo zapewnienia już raz przerabiałam. A tak bardzo chcę Mu uwierzyć...
Pamiętaj, że to nie jest Karol.
- Nie wiesz co mówisz Michael... teraz jest dobrze, łatwo ale potem... kiedy dzieci się urodzą trzeba będzie je karmić, przebierać, usypiać, będą Cie budzić w nocy, będą chorować na zmianę, będą płakać, a Ty nie będziesz wiedział czego te maleństwa chcą! 
- I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. - mówi spokojnie ale z takim zaangażowaniem, że zaczynam płakać jeszcze bardziej. - Hej... - znów mnie głaszcze po policzkach. - Proszę, nie płacz...
- To ze szczęścia! - i wybucham jeszcze większym płaczem, a On po raz pierwszy od kiedy się poznaliśmy uśmiecha się do mnie promiennie, kiedy ja zalewam Jego elegancki i pewnie cholernie drogi płaszcz łzami. 
- Będziemy rodzicami Julka... - szepcze tuląc mnie mocno. - A teraz pokaż mi nasze maluchy... - mówi z uśmiechem. 
Jest szczęśliwy.
Jest przerażony. Widzę to mimo iskier w Jego oczach i tego jak patrzy teraz na zdjęcie. Głaszcze je palcem analizując uważnie każdą plamkę na nim. Siadam obok Niego na sofie i też wpatruję się w zdjęcie. Jakby było największym arcydziełem na świecie. Dla mnie jest. 
- Gdybyś nie był taki uparty to dawno byśmy byli w domu. - słyszę głos Stefana, który właśnie wszedł do mieszkania.
- Tylko Tobie się spieszyło nie wiadomo do czego. - zauważa Manuel i nie zdejmując butów przemierza salon udając się prosto do lodówki. I w tym momencie cieszę się, że zrobiłam więcej kurczaka w curry. Po chwili odwraca się i prawie podskakuje wystraszony. - Chcecie mnie wykończyć? - pyta. Uśmiecham się lekko i uważnie obserwuję Michaela. Nadal się uśmiecha i nadal analizuje zdjęcie. Jakby cały świat wokół przestał istnieć. 
- Już wrócili?! - wrzeszczy z korytarza Schlieri. Założę się, że wlepia gały w telefon. Po chwili wszyscy są w salonie. Nawet Morgi. Czy On nie ma życia osobistego? Sabrina? Albo Kristina z Lilly? Kładę dłoń na ramieniu blondyna, a On przenosi wzrok na mnie. Nie wiem co się z Nim dzieje. Czy szok tak na Niego działa czy coś wziął przed wizytą u lekarza. Tak po prostu całuje mnie w policzek i podchodzi do wieży. Wszyscy patrzą na mnie z pytajnikami w oczach a Stefan uważnie obserwuje to co robi Hayboeck. Po chwili w całym pomieszczeniu znowu słychać dudnienie. Miarowe dum-dum, dum-dum, dum-dum... Na chwilę cichnie i znów je słychać tylko troszkę szybsze... I znów się uśmiecham.
- To jakiś nowy dubstep? - pyta Didl. Morgi lekko trąca Go przez grzbiet i uśmiecha się wesoło.
- To serducho malucha. - mówi. - Mam rację? - pyta.
- Poniekąd... - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Poniekąd? - pyta lekko zdezorientowany Manuel. Nawet jeść przestał.
- Coś jest nie tak? Słychać było, że serce przyspieszyło, wszystko jest w porządku? - pyta Schlieri nagle odrywając się od telefonu. Spostrzegawcza bestia.
- Wszystko jest w porządku. - uspokajam Ich. - Na prawdę. - dodaję widząc Ich zmartwione miny. Blondyn podchodzi do Nich i podaje Thomasowi zdjęcie. Ten patrzy na nie, a reszta rzuca się w Ich stronę jakby mieli zobaczyć ferrari. Wszyscy oprócz Stefana, który stoi lekko z boku i przysłuchuje się wymianie zdań. Przez chwilę nikt nic nie mówi.
- Ok. Piękne zdjęcie, na prawdę śliczne i w ogóle ale ja tu nic nie widzę oprócz czarnej rozmazanej plamy. - mówi Manuel.
- Och... - Morgiego jakby nagle oświeciło i najpierw spojrzał z uśmiechem na mnie a potem na Michaela. 
- Och? Co to znaczy och? - pyta Didl. - Wyjaśni nam ktoś w końcu o co tu chodzi?
- Jako dobry wujek będziesz musiał kupić parę śpioszków. - mówi z szerokim uśmiechem blondyn i ściska mnie szepcząc ciche "gratuluję". 
- Mogę kupić nawet 10 ale dlaczego się tak dziwnie zachowujesz? - pyta ponownie, próbując coś dojrzeć w zdjęciu, które obraca teraz w dłoniach Gregor. Ma minę jakby kazali Mu układać puzzle składające się z tysiąca części przedstawiające pingwina na śniegu. 
- Bo to bliźnięta. - oznajmia spokojnie Thomas. I nagle zapada cisza. Nikt nic nie mówi tylko patrzą raz na mnie, raz na Michaela... Thomas obejmuje mnie jedną ręką ciągle uśmiechając się jakby wygrał milion. Ta cisza jest nie do zniesienia. 
- Jaja sobie robicie. - stwierdza Manuel. Oboje kręcimy głowami. A Stefan wychodzi do siebie mrucząc ciche "gratuluję" i uśmiechając się blado...

***

Nikt nie powie mi teraz, że Stefan się nie zakochał. 
I co teraz zrobisz?
Nie mam zielonego pojęcia. Patrzę na Julkę. Cierpi. Widzę to po Jej minie. Po Jej oczach, które teraz zaczynają świecić łzami. Jakby wiedziała, że On coś do Niej czuje. Zaraz zacznie płakać...
To zrób coś!
- Zaraz wracam. - mówię i patrząc na Nią wymownie idę do pokoju Stefana. Pukam i czekam. Nikt nie otwiera więc wchodzę. W końcu przyjaźnimy się, tak? I to co robi zbija mnie lekko z tropu. - Jedziesz gdzieś? - pytam widząc jak pakuje swoją torbę podróżną.
- Do rodziców. - odpowiada spokojnie i powoli składa każdą z koszulek. 
- Na długo? - pytam ponownie.
- Nie wiem jeszcze. 
- A umowa z Mannerem? - to chyba ostatnia deska ratunku jeżeli chcę Go zatrzymać. Tylko czy ja w ogóle chcę Go zatrzymać?
- Spotkania mam w Wiedniu. Dopiero za tydzień. - odpowiada i wchodzi do łazienki.
- Możemy pogadać normalnie? - pytam lekko zirytowany.
- Przecież rozmawiamy.
- Jak obrażone nastolatki, Stefan co się dzieje? Od kilku dni zachowujesz się dziwnie. Unikasz mnie i nie wiem czemu. - mówię siadając na Jego łóżku obok torby, którą zasuwam i popycham pod okno. Przez chwilę na mnie patrzy ale zaraz potem bierze torbę i rozgląda się po pokoju.
- Nie unikam. Wydaje Ci się. - mówi i zabiera zdjęcie ze stolika nocnego. Zdjęcie z Julką. I jak tu zacząć rozmowę?
- To wszystko nie miało się tak potoczyć. - mówię poważnie. Nie odpowiada. Stoi w miejscu i patrzy na zdjęcie. - Myślałem...
- Gdybyś myślał, nie przespałbyś się z Nią. Dobrze wiedziałeś, że nie jest mi obojętna, a mimo tego postanowiłeś się zabawić. Tak nie robią przyjaciele Michael.
- Gdyby nie była w ciąży byłoby jak dawniej. - bronię się. To, że popełniłem jeden błąd nie powinno mieć wpływu na Naszą przyjaźń. 
- Ale jest w ciąży. Z Tobą. - mówi patrząc teraz na mnie ze złością w oczach. I dziwię się.
- Jeszcze wczoraj Ci to nie przeszkadzało. Co się zmieniło? - pytam. Milczy i znów odwraca wzrok. - To, że to bliźnięta? A jaka to różnica?
- Wczoraj... wczoraj nie byłeś w pełni świadomy tego, że będziesz ojcem. A dzisiaj... widziałem jak patrzysz na to zdjęcie Michael. Jak słuchasz bicia tych serduszek... - uśmiecha się mimowolnie ale potem Jego twarz wyraża smutek. - Jak Ty na Nią patrzysz. - kończy. Na Nią? Niby jak? - Miałem nadzieję, że będzie łączyło Was tylko to dziecko i że nie wszystko jeszcze jest stracone mimo, że Julka dała mi jasno do zrozumienia, że kocha mnie jedynie jak brata. - przerywa. - Ale miedzy Wami jest coś więcej.
- Nie ma Stefan, to tylko...
- Jesteś głupi albo ślepy. - przerywa mi z bladym uśmiechem na twarzy. - Prędzej czy później to zobaczycie. Nie ma tu dla mnie miejsca. 
- Stefan, jeśli się od nas odetniesz...
- Tak będzie lepiej. Teraz mamy trochę wolnego, pojadę na jakieś wakacje, potem potrenuję w Villach, a kolejne sesje treningowe zaczynają się dopiero w czerwcu więc... będę miał czas na wyleczenie się z Niej. A Wy będziecie mieć czas dla siebie. - odpowiada.
- Julka się załamie. Będzie się obarczać winą za to, że Cię skrzywdziła, że zepsuła naszą przyjaźń kiedy w końcu wychodziliśmy na prostą, będzie się zamartwiała o Ciebie, tego chcesz? - pytam z desperacją. Widzę grymas bólu na Jego twarzy. Walczy ze sobą. Wiem, że najchętniej by tu został i dbał o to, żeby niczego Jej nie brakowało i żebym odpowiednio się Nią zajmował ale jeśli ma przy tym cierpieć... - A co z Naszą przyjaźnią? - pytam w końcu, nie słysząc odpowiedzi bruneta.
- Daj mi czas Michi. - mówi w końcu. - Ja... potrzebuję przerwy. - widzę, że zaraz się rozpłacze. Nie potrafię Go zatrzymać. Rzeczywiście, tak będzie lepiej. Wstaję z łóżka i podaję Mu kluczyki do Jego samochodu. Uśmiecha się słabo ale bierze je i podnosi na mnie wzrok. - Gratuluję stary... - mówi i klepie mnie po ramieniu. A mi do śmiechu nie jest, bo czuję, że choć bardzo tego nie chcę, tracę przyjaciela...


***

- Kocham Cię Stefan. - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć kiedy ściska mnie na pożegnanie. - Jesteś najlepszym bratem pod słońcem i nic tego nie zmieni. - dodaję kiedy wychodzi. Uśmiecha się i daje mi całusa w policzek po czym znika za drzwiami. Co ja narobiłam?
To nie Twoja wina. Nie kazałaś Mu się zakochiwać.
Zaciskam zęby. To boli. Bo tylko Jemu mogłam o wszystkim powiedzieć. 
A Michael?
Odwracam się i widzę Go siedzącego na sofie. Znowu ogląda zdjęcie z małym uśmiechem na twarzy. Nie sądziłam, że tak zareaguje na to wszystko. Właściwie to byłam pewna, że będzie dużo dużo gorzej.
To nie jest Karol...
Wiem.
I nie waż mi się żałować, że to nie Karol!
Nie żałuję.
Ani trochę?
Może... Karol to przeszłość, którą muszę wymazać z pamięci. 
Bylebyś tylko potrafiła.
Ma mi kto pomóc. Dotykam dłonią brzucha i przeglądam się w lustrze. Tak, stanowczo ma mi kto pomóc. Wracam do salonu i siadam obok Niego. Wszyscy sobie poszli, a Didl z Nimi. Manu rzucił hasło "impreza". I tu znów zastanawia mnie życie Morgensterna. Co On właściwie teraz robi? Oprócz picia piwa z kolegami z okazji "dobrej nowiny".
- Dobranoc. - mówię nie widząc żadnej chęci rozmowy ze strony blondyna i idę do pokoju. Moja koszula nocna jest już stanowczo zbyt mała więc wyciągam byle jaką koszulkę blondyna z szafy i zakładam na siebie. Kładę się ale nie mogę zasnąć. Właściwie to nawet oczu nie mogę zamknąć. Co ja właściwie o Nim wiem? Oprócz tego co wiedzą wszyscy to właściwie nic. Nie wiem nic o ojcu moich dzieci... Jest wieczór. W mieszkaniu cisza jakby nikogo nie było ale przecież nie jestem sama. Ale czuję się jakbym była...

***

Kiedy wchodzę do pokoju Ona leży na moim łóżku odwrócona do mnie tyłem. Pewnie śpi. Dla mnie lepiej. Uniknę niezręcznej rozmowy o uczuciach. Nie moich, nie Jej ale Stefana. To mnie nie ominie ale nie mam siły na kolejną rozmowę. Nie mam ochoty. Właściwie to napiłbym się jeszcze jednego piwa. Albo czegoś mocniejszego...
Manu chciał żebyś z Nimi szedł...
Nie mogłem. Przecież mam...
Co masz? Kogo masz? Nazwij to jakoś bo ja nie potrafię.
Patrzę na Nią leżąc na tym cholernie niewygodnym materacu i sam nie wiem kim Ona właściwie dla mnie jest. Jest matką moich dzieci ale...
Ale? Przyznaj, że nie jest Ci obojętna.
To jest dziwne i skomplikowane. Nie wiem co czuję, nie kocham Jej.
Jesteś pewien?
W życiu kochałem tylko jedną kobietę. I tak pozostanie. 
Więc jak wyjaśnisz Jej brzuch?
To nie ma związku z miłością.
Zazwyczaj ma.
Tutaj był zwykły...
Powiedz, że przypadek to się zastrzelę.
Działa na mnie. W jakiś sposób na mnie działa...
- Nie męcz się tylko chodź do łóżka. - słyszę i nie bardzo wiem o co chodzi w tej dwuznacznej wypowiedzi. Odkrywa kawałek kołdry i klepie miejsce obok siebie. Wpełzam na łóżko obok Niej i przykrywam się kołdrą. I co mam zrobić z rękami?
Teraz tego nie wiesz, a kiedy dzieci robiłeś, to wiedziałeś gdzie łapska trzymać.
Czuję jak delikatnie przesuwa moją dłoń na swój brzuch. Serce mi przyspiesza ale przysuwam się jeszcze bliżej i unoszę się na jednej ręce chcąc widzieć choć fragment Jej twarzy. Uśmiecha się lekko kiedy trzyma moją dłoń na brzuchu. Czemu czuję się tak dziwnie?
Zestresowany?
Zrelaksowany. Dobrze mi tu.
Ooo... dziwne.
I do mojej głowy wkrada się pytanie, które krążyło już tam od jakiegoś czasu.
- Kiedy właściwie... mamy termin? - pytam trochę się jąkając. Co się ze mną dzieje?!
- 26 sierpnia. - odpowiada spokojnie. Och... Cóż... najwyżej odpuszczę sobie latem Japonię... i... drugi period. I nagle czuję jak spina mięśnie. I nie wiem co jest grane bo też to czuję. A za chwilę ponownie. Tuż pod dłonią. Delikatne drgnięcia. Tak delikatne, że aż dziwne. Patrzę na Nią zdezorientowany i lekko przestraszony, a ona się uśmiecha. Szeroko, wesoło... w oczach ma iskierki i łzy. 
- Co się dzieje?  - pytam. Boję się. Coś ewidentnie jest nie tak.
- Czujesz to? - pyta szeptem i znów przesuwa lekko moją dłoń a drgnięcie jest silniejsze. Jeszcze nigdy nie byłem tak zdezorientowany.
I spanikowany.
- Co się dzieje? - powtarzam jeszcze raz. Tym razem patrzę Jej uparcie w oczy. Te wesołe i jakby... szczęśliwe oczy.
- Kopią. - mówi cicho. Słucham? Co? Kto?
Twoje dzieciaki głupku... oooch...
I przez chwilę na pewno wyglądam jak niedorozwinięty. I znów to czuję. tym razem bardzo silne. I sam się uśmiecham i patrze teraz na swoja dłoń.
- Kopią... - powtarzam jak w transie. Bo chyba właśnie w nim jestem. To takie niesamowite uczucie... Wracam wzrokiem do Jej twarzy. Patrzy na mnie uważnie. Wygląda...
Ślicznie Jej w uśmiechu.
Pięknie...
- Kochaj Je tak jak potrafisz Michael. - mówi szeptem. To prośba? Przecież Je kocham! Odkąd tylko usłyszałem, zobaczyłem... a teraz jeszcze Je czuję... Nie płacz. Nie rób tego, bo wtedy głupieję. Staję się kimś... kimś kogo nie znam i... i znów Cię całuję. Powoli, jakbyś miała się od tego rozsypać. Czule, żeby Ci pokazać, że nie jestem taki jak myślisz. A Ty płaczesz jeszcze bardziej choć bezgłośnie i nie wiem co zrobić. Odpychasz mnie od siebie i czuję się odrzucony. I to boli. Bo odrzucenie to cholernie podłe uczucie. I wtedy mówisz przez łzy coś, co powoduje u mnie atak śmiechu.
- Śmierdzisz piwskiem Michael... - i dalej płaczesz. Ty płaczesz, a ja się śmieję tuląc Cię do siebie jeszcze mocnej...




**********~*~**********
Przepraszam, że nie wczoraj ale wyciągnięto mnie na basen (nie znoszę basenu) i brakło mi czasu.
Za to dziś trochę więcej uczuć :)
Zrobiło się słodko mimo, że nikt się do niczego nie przyznał i nikt nikomu nic nie wyznał :P
Kolejny najprawdopodobniej już jutro :) Więc komentujcie i doradzajcie :)
Jakie typujecie imiona dla maluszków :D
Buziole :*

P.S.: Patrzcie co znalazłam w tutejszym sklepie ze słodyczami!!



16 komentarzy:

  1. Jak ja uwielbiam to czytać! Świetne, dobrze , że się zrobiło słodko, ale szkoda mi Stefana.. Mam nadzieje, że kogoś dla niego znajdziesz! A co do imion nie mam pojęcia .. czego nie wymyslisz i tak będzie super. Pozdrawiam J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham takiego czułego Michaela <3 Jesteś cudowna, pisz dalej, czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę zrobiło się miło i wzruszająco. Gdy czytałam o kopaniu małych, to szczerzylam się do telefonu :) Morgi, senior rodu skocznego odgadnąl podwójne szczęście, bystra bestia. Żal tylko Kraftiego :( Biedaczek. Tak zazwyczaj jest, że ten najlepszy, najbardziej pomocny dostanie po du..:/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezeli bedą chłopcy:Thomas&Stefan
    Jezeli bedą dziewczynki: Julia&Michaela
    Jeżeli będzie para: Stefan&Julia

    OdpowiedzUsuń
  5. No teraz to weź... No teraz zazdroszczę Julce, taki nieagresywny Michi jest kochany, to jak wpatrywał się w te zdjęcia, jak słuchał bicia tych serduszek, ohh...
    Stefan, nooo! No Stefan, przecież mogłeś wcześniej mówić! Wtedy była jeszcze szansa! Jakoś tak smutno mi się z jego powodu zrobiło, biedaczek.
    A ta końcówka z kopaniem i leżeniem w łóżku, takie kochane :')
    A wczoraj czekałam na rozdział z niecierpliwością, chyba z 10 razy na bloggera wchodziłam żeby sprawdzić czy czegoś nie dodałaś, taka ciekawa byłam :D
    Imion raczej nie wytypuje, aż takim jasnowidzem nie jestem ;)
    Mannery! Kiedy ja je ostatnio jadłam, eh.. Nie kuś tak no :c
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi Stefana, ale Julka jasno się wyraziła, co czuje względem niego i nie narobiła mu żadnych nadziei. Mam nadzieję, że czas okaże się dla niego "zbawienny" i wszystko sobie na spokojnie poukłada.

    Co do imion...
    Stefan i Meggi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Julka chciałaby mieć takiego brata jak Stefan, to dlaczego jej dzieci nie mogłyby się właśnie tak nazywać? :D

      Usuń
  7. Ta piosenka jest tak idealna do tego rozdziału. Naprawdę dawno nie czytałam tak świetnego bloga z tak idealnym podkładem muzycznym. Wiem, że to może nie jest komentarz o treści, ale doszłam do wniosku, że nie będę pisać kolejnego komentarza o tym, że treść i to jak się czyta bloga jest perfekcyjna :-)
    Michi w twoim blogu jest taki ooooo! a Stefan jest taki jeszcze bardziej ooooo!
    Fajna historia, świetnie napisana składa się na idealnego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ps. Co do imion, to może po najlepszym wujku: Stefan i Stefania? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla synka napewno imię po wujku :) Ostatnio zakochałam się imieniu "Mia". Jest takie słodkie, idealnie pasujące do małej dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda Stefana...
    Nawet bardzo szkoda... ;/
    Ale Julia dobrze zrobiła, od razu przedstawiając mu grunt jaki ma pod nogami z jej strony. Bo jedynie mu pomoże 'wyleczyć się z niej' jak to ujął sam Kraftl, a przynajmniej ja tak uważam. :)
    Michi- kochany. Jego naprawdę nie da się nie kochać. ♥
    Niech on teraz jedynie wpuści do swojego umysłu, że jednak kocha Julkę. Może o tym nie wie, lecz z pewnością nie jest mu ona zupełnie obca, obojętna... Czują się dobrze, ale RAZEM. :)
    Czekam na nexta. Imion nawet nie próbuję typować, bo u mnie z tym zawsze największy problem. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny Stefan, cholernie mi go szkoda, bo wiem jak się teraz czuję. Nie jest łatwo się z kogoś wyleczyć, więc przed nim długa droga. Jeju, nawet nie wiem co mam powiedzieć. Przykro mi z jego powodu, ale widział, że między Julką a Michim coś jest. Ale miłość, to miłość jej nie powstrzymasz przed niczym. Boję się, że Julia będzie się cały czas obwiniać o ten wyjazd Stefana. Głupio się stało... Przejdę do moich ulubieńców. Sceny między nimi mnie rozczuliły po prostu. Mam nadzieje, że ta obietnica Michaela nie była rzucona od tak, choć patrząc po tym jak się zachowywał nie powinnam mieć wątpliwości. On pokochał te maleństwa od pierwszego usłyszenia bicia ich serduszek.Jeszcze ta reakcja, jak czuł ich kopanie. Ten rozdział ma w sobie ogromną magię i niemalże cały czas czytałam go z uśmiechem na ustach. Wyjątkiem były tylko te sceny ze Stefanem. Sama nie wiem, jakie dała bym imiona dzieciom, mam imię tylko dla córeczki, ale już jest zajęte przez jej mamę. Niewątpliwie podoba mi się też imię Lena a dla chłopczyka Lukas. Nie wiem dlaczego, ale bardzo podoba mi się to imię, może dlatego, że mój brat takie nosi :D
    Michi cholera jasna weź przejrzyj w końcu na oczy i dostrzeż, że zakochałeś się w tej dziewczynie! Julka też nie lepsza... No brak mi słów do nich.
    Dawaj mi kolejny błagam! Co ty ze mną robisz? Powiedz mi. Całuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. "To jakiś nowy dubstep?" ahahahah nie mogę.
    Szkoda mi Stefana. Biedny musi bić się z własnymi uczuciami.
    Co do Michiego to preferuje tą jego złą stronę, ale troskliwy Hayboeck też jest świetny ;)
    Wszystko fajnie, ale czuję, że coś się jednak wydarzy. Coś złego. Julia poroni, albo okaże się, że dzieci jednak nie są Michaela. Moja wyobraźnia...
    Rozdział jak zwykle świetny.
    Pozdrawiam i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Stefan...
    Naprawdę nie wiem co napisać...
    Jak mi go szkoda... Chłopak się pogubił, jest zraniony, niby cieszy się szczęściem kolegi, ale... Ale coś ewidentnie jest nie tak!
    Michi...
    Zakochał się od razu! Jakby wydoroślał... Już nie ma humorków... Będzie dobrym tatą, byle nie pił za dużo! :D Kolegów ma inteligentnych ;3
    Mam nadzieję, że jednak między Julką i Stefanem oraz Michim i Stefanem się ułoży!
    Bo ja naprawdę nie wiem co mam o tym sądzić...
    Czekam na część kolejną <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Swietny blog! W tym rozdziale szczerzylam sie do telefonu jak wariatka! Czekam na kolejny rozdzial <3 uwielbiam to :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedny Stefan. Zakochał się nieszczęśliwie, ale mam nadzieję, że znajdzie jeszcze odpowiednią dziewczynę którą pokocha i z wzajemnością :D
    Parka dzieci: Stefan i Kim :)
    Pozdrawiam i weny ;***

    OdpowiedzUsuń