INNSBRUCK, 3 TYGODNIE PÓŹNIEJ...
3 miejsce w Engelbergu. Jest coraz lepiej. Spoglądam na siedzącego obok mnie Stefana. Nie był wysoko ale miejsca w najlepszej 10tce powodują, że jest z siebie zadowolony. Małymi kroczkami do przodu. Jak ja.
Może ta rozmowa Wam pomogła?
Tego nie można nazwać rozmową. To było kilka zdań. Jakaś podrzędna próba odzyskania przyjaciela. Stania się ponownie sobą.
Pamiętasz co Ci powiedział?
Ciężko to zapomnieć. "Nie chcę przeprosin Michael. Mnie nie masz za co przepraszać. To jest już sprawa tylko i wyłącznie pomiędzy Tobą a Julką. Ja chcę tylko odzyskać przyjaciela."
Ale w mordę Ci dał. Za Julię.
Uśmiecham się lekko na to wspomnienie. Szczęka do tej pory mnie boli. Nie wiedziałem, że Stefan ma tyle pary w rękach. "Ona nie może Ci przywalić. Teraz jesteśmy kwita." No i więcej o Niej nie rozmawialiśmy. bo to rzeczywiście sprawa między mną a Nią. Problem jest taki, że od wyjazdu nie odezwała się do Stefana ani raz. A obiecała. I to mnie boli. Bo widzę jak nadal co chwilę zerka na telefon. Jak podczas każdego treningu i zawodów szuka go co jakiś czas. Ciągle ma nadzieję, że jest dla niej tak samo ważny jak Ona dla Niego. A tego nie jestem pewien... I znów zerka na telefon i znów ma ten zawód na twarzy. Morgi podaje Mu butelkę z piwem. Jutro każdy wyjedzie do swoich rodzin na Święta więc można. Mam wrażenie jakby ostatnio zamienił się ze mną rolami. Ja się częściej uśmiecham, częściej rozmawiam z resztą ekipy, w końcu wracam do normy i powoli stabilizuję sobie życie...
W nocy użalając się nad sobą i oglądając zdjęcia Elli...
A Stefan zamknął się w sobie i stwarza pozory normalności. Uśmiecha się lekko ale nie jest aż tak wesoły jak kiedyś. I tego własnie się bałem. Tylko dlaczego On ciągle zaprzecza, że się zakochał? Każdy to widzi...
- Ten film jest mega nudny. - w końcu mówi Manu. Owszem. Władca pierścieni jest mega nudny. Aż dziwi mnie ilość fanów tego shitu.
- Może zagramy w pokera? - proponuje Didl.
- Żebyś znowu przegrał? - śmieje się Manu.
- Zagramy na zapałki. - obrusza się blondyn.
- Dajcie się dzieciakowi odegrać - śmieje się Morgi i wyjmuje karty z szuflady.
- To ja zamówię pizze. - stwierdzam. Kiwają ochoczo głowami więc dzwonię. - Czy Oni robią jakiś kasting na odbieracza telefonów w pizzeriach? Jeśli nie to powinni zacząć. - narzekam bo dogadać się z gościem nie można. Patrzę na sofę i czegoś mi brakuje. - Gdzie Stefan?
- Dostał smsa i prawie rozwalił sobie drzwi do pokoju. - oznajmia Manu. Patrzę na Morgiego, który uśmiecha się sam do siebie. To może oznaczać tylko jedno. Odezwała się. Odwracam się w stronę drzwi do Jego pokoju i zamierzam tam iść ale ktoś usilnie chce mnie zatrzymać.
- Michi zrobiłbyś jakąś herbatę. Jak Sabrina wyczuje piwo to mnie pośle do wszystkich diabłów a liczę dzisiaj na przedświąteczny numerek. - Morgi, zabiję Cię kiedyś. Wzdycham i stawiam wodę na herbatę. Rzucam Mu najgroźniejsze z moich spojrzeń a ten tylko puszcza mi oko. Ja wiem, że Stefan obiecał mi, że Ją zapyta czy chce ze mną rozmawiać ale jeśli nie będzie chciała to co?
Wyrzuty sumienia Cię zeżrą.
A ja nie lubię być zeżarty. Nikt nie lubi.
- Zaraz wracam. - mówię a Morgi tylko kręci głową. Cicho wchodzę do pokoju Stefana i widzę jak szczerzy się do monitora. Skype. No tak. Tańsze to niż telefon i można się zobaczyć. Siedzi przy biurku więc mnie nie widzi ale tez plecami zasłania mi monitor więc nic nie widzę. Nie widzę Jej. Ale słyszę...
- Przepraszam, że dopiero teraz Stefan. - mówi z wyraźnym żalem w głosie. - Chciałam dać Ci znać wcześniej ale żeby wynająć mieszkanie z łączem internetowym musiałam mieć dokumenty a na to trzeba chwilę poczekać. - mówi. Czyli jednak. Już nie jest Julią Rethel.
- Ja rozumiem, że okulary zmieniają człowieka ale co Cie podkusiło, żeby robić z siebie rudzielca? - pyta z jękiem Kraft. Rudzielca? - Miałaś takie piękne włosy... - nadal jęczy. I słyszę Jej wesoły śmiech.
- To nie rudy, to kasztan. Poza tym to eksperyment. Zawsze chciałam coś zmienić a nigdy nie mogłam. - wspomina i na chwilę milknie. - Nawet nie wiesz jak podniosło mi się powodzenie hehe
- No i jak Ci tam? Co robisz? Dobrze Cię traktują? Jaka masz pogodę?
- Stefan, powoli, mamy czas... Po kolei... Jest mi tu na prawdę dobrze. W końcu czuję się... swobodnie. Jestem wolna. - mówi wesoło. - Poznałam wielu wspaniałych ludzi z różnych części świata. Jestem wolnym strzelcem jeśli chodzi o pracę. Teraz projektuję willę dla jednego z tutejszych biznesmenów. Nie jest to jakiś wielki projekt, ani bardzo sławny biznesmen ale jeżeli dobrze zacznę... Stefan tutaj jest tyle możliwości... Wszyscy traktują mnie jak jakąś księżniczkę. Nie mogę się do tego przyzwyczaić. W końcu od tego uciekłam... - znów przerywa. - Wynajmuję mieszkanie z dziewczyną z Korei. Jest taka zabawna. Ciągle się o coś potyka, trochę przypomina mi Thomasa hehe a jeżeli chodzi o pogodę to trochę się ochłodziło. Mamy tylko 23 stopnie. - znów się śmieje a Stefan razem z Nią. I zapada cisza.
- Już myślałem, że się nie odezwiesz. - wspomina ciszej brunet.
- Przecież Ci obiecałam. - mówi. - Poza tym... za bardzo za Tobą tęskniłam żeby się nie odezwać.
- Nie chcesz przypadkiem wrócić? - pyta śmiejąc się swobodnie.
- Hehe na razie nie mam nawet na to czasu. Ale odwiedzę Cię. Obiecuję. Może nie teraz, nie za miesiąc czy dwa ale Cię odwiedzę. W końcu do brata trzeba od czasu do czasu przyjechać. - mówi wesoło. - Co u Ciebie? Opowiadaj.
- Ech... trochę mi nie idzie.
- Na skoczni?
- Na skoczni i w życiu.
- Bo się za bardzo spinasz. Mówiłam Ci Stefan, że za bardzo chcesz. Wyluzuj trochę. Co takiego się stało, że Michael zaczął skakać lepiej od Ciebie? - pyta wprost. Dziwię się. I wiem, że Stefan też się dziwi.
- Skąd...
- Mam tutaj telewizję Stefan. Myślałeś, że nie będę sprawdzać jak Ci idzie?
- Poprawię się. Obiecuję.
- Pamiętaj, że nie robisz tego, bo musisz tylko dlatego, że chcesz i to kochasz. Nie patrz na pudełka. Co chwilę kto inny na nich stoi. Rób swoje i ciesz się tym. Życie jest zbyt krótkie Stefan żeby je marnować na zamartwianie się i złość. - mówi. - Apropo złości... - zaczyna poważniejąc. - Jak Twoje stosunki z Michaelem? - pyta. No i teraz nadstawiam ucha. Bo to mnie interesuje. Widzę jak wzrusza ramionami.
- Nie wiem... jest... neutralnie. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że tak nagle zrobił się spowrotem Michaelem sprzed roku. Taki przewrót o 180 stopni nie jest normalny. Ta nagle się ze wszystkim pogodził?
- Może... może zaczął przeżywać to w inny sposób? Widzi jak zepsuły się Wasze relacje i chce to naprawić a to co Go dręczy zostawia już tylko dla siebie... - ciekawe skąd Ona to wie. Kamery zainstalowała? - Czasem... czasem człowiek musi sięgnąć dna żeby zobaczyć co traci. Pokłóciliście się?
- Dałem Mu w mordę.
- Za co? - dziwi się.
- Za Ciebie.
- Stefan! Przecież Ci mówiłam, że ja też tam byłam tak? Zgodziłam się na to. To nie jest Jego wina. Poza tym... było, minęło. Nie możesz na Niego patrzeć przez mój pryzmat. To Twój przyjaciel. A ten incydent... nie miał znaczenia. - kończy. Nie miał znaczenia. Owszem. Nie miał.
Miał.
Nie miał.
Przestań miałczeć. Wiem, że miał.
Zjeżdżaj!
- Jak mam się do Ciebie teraz zwracać? - pyta w końcu brunet.
- Nie rozumiem.
- Zmieniłaś nazwisko... Jak się teraz nazywasz? - pyta. Po chwili przysuwa nos do monitora i zaczyna czytać. Z uśmiechem na twarzy. - Maggie... Julia... Lehter. - śmieje się. - Maggie. Moja Maggie. hehe
- Nie mogłam się powstrzymać. - też się śmieje.
- Lehter? Skąd żeś wzięła to nazwisko? - pyta. A ja już wiem skąd. I coś mnie pcha dalej. I idę w tamtą stronę i widzę, że mnie widzi. Bo Jej uśmiech blednie.
- To anagram...
***
Bystra bestia.
- Anagram? - dziwi się Stefan. Uśmiecham się lekko.
- Owszem. - potakuję.
- Przeczytaj to nazwisko od tyłu Stefan. - mówi spokojnie Michael ciągle na mnie patrząc. Nie mógłby zamknąć oczu? Bo żołądek zwija mi się w supeł.
- Lehter od tylu to... Rethel. Rzeczywiście! - znów się uśmiecham. - Czyli nie wyparłaś się całkiem siebie.
- Nie całkiem. - potakuję ponownie.
- Stefan dasz nam chwilę? - pyta nagle blondas. Brunet patrzy na mnie pytająco. Jeśli się nie zgodzę będzie źle. Poza tym jestem ciekawa co jeszcze chce mi powiedzieć Hayboeck. Więc kiwam głową a Stefan wychodzi z pokoju. Michael siada przy biurku i patrzy na mnie uważnie. - Ten kolor... pasuje do Ciebie. - mówi w końcu. Nie mogę powstrzymać śmiechu. i zdziwienia jednocześnie. Albo śmieję się ze zdziwienia. A blondas wydaje się obrażony moją reakcją więc przestaję.
- Dziękuję. - mówię ale ciągle mam ślad śmiechu na twarzy. I to milczenie... - Chciałeś... porozmawiać. - przypominam Mu.
- Chciałem... - zacina się intensywnie myśląc. I nadal wpatrując się we mnie. To mnie zabije. I dziękuję Bogu, że jestem tu gdzie jestem, bo Jego oczy zmusiłyby mnie do kolejnych błędów. - Chciałem Cię przeprosić. - wzdycha w końcu.
Niech powtórzy. Nagram to sobie i będę puszczać jak będzie mi źle.
- Za to co Ci powiedziałem, jak się zachowywałem w stosunku do Ciebie, za to o co Cię posądzałem... za... - przerywa patrząc na mnie znacząco. Musze spuścić wzrok i skubnąć skrawek materiału od bluzki. - Nie wiem co we mnie wstąpiło Julka... Maggie... nawet nie wiem jak się do Ciebie zwracać. - uśmiecha się blado.
- Jak Ci jest wygodniej. - mówię.
- Nigdy się tak nie zachowywałem. - wyznaje błądząc wzrokiem po czymś za ekranem monitora. - Nigdy nie byłem taki...
- Zaborczy?
Taki pociągający, że laski same sobie majtki ściągają?
Opanuj się!
- Tylko w Twojej obecności włączała mi się ta opcja. - mówi jakby sam w to nie wierzył. Spogląda na mnie i uśmiecha się blado. - Wiem, brzmi to niedorzecznie ale...
- Wcale nie Michael. - przerywam Mu. - Ja też siebie nie poznawałam. - mówię szczerze. - Dużo o tym myślałam. Nie będę ukrywać, że się zastanawiałam dlaczego tak łatwo... Wydaje mi się, że... Że to był odruch. W tamtym momencie przypomniałeś mi Karola. I zareagowałam tak jak On by tego chciał... - i zapada cisza. Widzę jak blondas gryzie wargę. Zastanawia się nad czymś ale nie zadaje żadnych pytań.
- Możemy zacząć od nowa? - pyta nagle. Lekko się dziwię ale skoro Michael chce uporządkować sobie relacje ze wszystkimi... nie mam nic przeciwko.
Serio? Po tym wszystkim? Tak po prostu? A co z...
Nigdy więcej nie zobaczę Go na żywo. Jedynie przez internet. On ma swoje życie, ja mam swoje i niech tak zostanie.
To nie będzie takie proste. Przecież...
Zamknij się!
- Cześć, jestem Maggie. - puszczam Mu oko. Uśmiecha się i kręci głową. A do pokoju wraca Stefan. Widząc nasze uśmiechy sam się śmieje. Słysze drzwi do mieszkania. - Chłopaki muszę kończyć. Jeszcze się zdzwonimy Stefan. Papapa. - posyłam im całuski i zamykam laptopa. Ale Kim jest jak ninja.
- To ten blondas? - pyta.
- Tak. - odpowiadam poważniejąc i idę do kuchni żeby podgrzać Jej obiad. Idzie za mną i siada przy okrągłym stoliku. Patrzy na mnie wyczekująco. Jej wielkie skośne oczy wprawiają mnie w drżenie. Ona z każdego wyciągnęłaby informacje. Powinna być policjantka a nie dekoratorką wnętrz. Wzdycham. - Daj mi spokój.
- Robisz błąd. Powinnaś tam wrócić i...
- Nie. - przerywam Jej. Jest odmiennego zdania a kiedy ktoś się z Nią nie zgadza zaczyna nawijać swoje czarno zielone włosy na palec. I przygryza wargę kiedy intensywnie myśli.
- Przecież On Cię pociąga. - odzywa się nadal. A kiedy podaję Jej obiad uśmiecha się szeroko. Widzi ryż więc jest szczęśliwa. Typowa Azjatka. Bierze łyżkę do ust i dalej gada. - A Ty Jego. Widziałam jak patrzył na Ciebie. Jakbyś tam była to by Cię rozebrał.
- Więc dziękujmy Bogom, i mojemu i Twojemu, że jestem tutaj. - mówię upijając łyk zimnej herbaty jaśminowej.
- U nas musielibyście się pobrać w takiej sytuacji. A jeśliby nie chciał to skróciliby Go o głowę.
- Dlatego przyjechałaś tutaj i tutaj sypiasz z kim popadnie. - odpowiadam. Jej oczy znów stają się ciemniejsze. Uśmiecham się niewinnie. Taka prawda.
- Wiesz, ze nie o to mi chodzi.
- Koniec tematu Kim. - mówię i wychodzę do swojego pokoju. Jest jeszcze dużo do zrobienia. Skupię się na projekcie i zapomnę o tym co nieprzyjemne.
O tym się nie zapomni.
O każdym błędzie da się zapomnieć.
Nie, kiedy błąd przypomina o sobie co chwilę.
Błędy to głupie rzeczy. Sumienie i podświadomość również. Bo przez nie czujemy się winni. A to cholernie podłe uczucie...
**********~*~**********
Dziś krócej.
I odpowiedź dla skokonators: jeszcze w Arabii nie byłam. Byłam w Indiach przez 3 tygodnie Arabia to mój kolejny cel ;)
Następny... nie wiem kiedy. Być może w niedzielę.
Buziole :*
Rozdział świetny. Ciesze się ze sobie wszystko wytlumaczyli,ale dziwi mnie ta rozmowa z Kim na koniec. Jaki błąd? Czyli może jednak coś się stało? Przez coś m na myśli dziecko. A może chodziło tylko o to ze się ze sobą ten tego i to był błąd. Czekam na następny bo nie mogę się doczekać! Ej i co ona miała na myśli ze juz się z Michim na żywo nie zobaczy jeśli planuje jechać za miesiąc; dwa do Kraftem. Chyba nie będzie go unikać,co? Pozdrawiam u w wolnym czasie i jak bd Ci się nudzić zapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za masło maślane ale znów jestem na telefonie i wychodzi na to, że nie umiem pisać składy chyba komentarzy.
UsuńFantastyczny! :) czekam na kolejny :* pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWesoły Michi! Nareszcie! Takiego chcę go oglądać cały czas, z uśmiechem na twarzy, a nie ciągle skwaszony. Człowieku ogarnij się, jesteś jednym z najlepszych skoczków w Austrii, do tego młody i przystojny, jak nie Ella to inna (czyt. Maggie) Kiedy ona wróci? Ja nie chcę, żeby ona siedziała w tej Arabii, przecież ona tam nie ma nikogo, no może oprócz Kim, no ale w Austrii ma chłopaków. Ja rozumiem, że Karol i wgl, ale przecież Stefan i Michael by ją ochronili przed nim. Po za tym, zmieniła nazwisko prawda, nie znalazłby jej już, chyba. No kurcze, pogodzili się, niech ona wraca. Smutny Stefan, to nie jest przyjemny widok. Dobrze, że Julka w końcu zadzwoniła, bo by się chłopak już całkowicie załamał i w depresje popadł. Michaelowi dał w pysk, więc powinno mu ulżyć, a jednak tak się nie stało. A Heyboeck wreszcie przeprosił i zrozumiał błąd, to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńDziś niestety krótko, no ale tak wyszło. Pozdrawiam i do niedzieli :*
Jak zwykle genialny <3
OdpowiedzUsuńStefan jak starszy brat ^^ Brani siostry zawzięcie! Jak ktoś ją skrzywdził- mordę trzeba obić, a jak!! :D No ale troszkę się należało, troszkę nie, Maggie prosiła, no ale no... Cóż, mężczyźni zawsze wiedzą lepiej ;) Dobrze, że się do nich odezwała. Zrobili się po części nie do zniesienia! Kraft zdołowany, Michael wesoły. Powinno być odwrotnie (tak się przyzwyczaiłam^^). Swoją drogą Julka fajną ma współlokatorkę! No i ciekawi mnie strasznie jak uda jej się praca nad projektem willi ;3 Oby jej Karol nie znalazł, nie obcieli jej internetu, odwiedzili ją skoczkowie i będzie spoko ;D Trzymam kciuki za szybkie wspólne spotkanie, aby się wszyscy dogadywali i było pięknie!! (I tak nie będzie, bo pomieszasz.) I więceeeej 'pudełek' ajk to się Maggie wyraziła!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź :) A tak się zapytam- skąd zamiłowanie lub zainteresowanie Arabią? Studiujesz? ;) Mam nadzieję, że się spełnią Twoje marzenia i się tam niedługo wybierzesz! Rozdział genialny, nie mogę się doczekać kolejnego! Pozdrawiam ♥
Kurde błąd. Błąd, błąd, błąd dlaczego od razu kojarzy mi się ciąża? Czy to zboczenie od czytania? Ale mniejsza z tym fajnie, że się wreszcie pogodzili :D Teraz będzie już tylko lepiej nieprawdaż? No i nawiąże do wyjazdu do Indii ZAZDROSZCZĘ :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J.
Ejjj... Czy Julka spodziewa się dziecka?
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to... O, mamo... Ja sobie nawet nie umiem wyobrazić reakcji Michiego. :)
Swoją drogą... Jak miło w końcu poczytać o takim Michim. Miód lany na oczy! W końcu zaczął żyć i chyba mu się to spodobało. Mnie również Jego postawa przypadła do gustu, zważywszy na to, że w końcu wyjaśnił sobie z Julką to, co potrzeba.
Tylko... Krafti. No, Kobieto... Ty zdajesz sobie sprawę, jaką zbrodnię popełniasz ściągając z Jego ust uśmiech?! Tak nie można. ;c Nie Stefana... Przecież On+ uśmiech, to oczywista oczywistość!
Zazdroszczę pobytu w Indiach. :) Zawsze zastanawiało mnie jak tam jest naprawdę. Cóż, gorąco pewnie, nie?
Mam głęboką nadzieję, że dodasz w niedzielę. Zaledwie kilka minut temu przeczytałam, a już mi brakuje Michiego, Julki, Stefana... ;/
Wenyy. ;*
Buziaki. ;*
Fajno, że Julka sobie wszystko poukładała, że poradziła sobie w obcym państwie, na innym kontynencie. Dobrze też, że odezwała się do Naszego Stefa, bo umarłby z tęsknoty :) Nie mogę uwierzyć, że Michael stał się nagle takim dobrym kumplem i duszą towarzystwa. Kraft i niezły bokser? No proszę, to też zaskoczenie, ale jak to się mówi: Chudy, ale byk :D A tak apropos, co oznacza, że błąd przypomina o sobie, co chwilę? Zabrzmiało mi, to jak ciąża, choć hmmm, może źle dedukuję :D Pozdrawiam i czekam na next!
OdpowiedzUsuń