wtorek, 13 stycznia 2015

16. To się już stało, zostałeś zniewolony...


PLANICA...


- I tak po prostu wyszedł? - pyta mnie blondyn patrząc trochę podejrzliwym wzrokiem. Jego "przyjaciółka" tylko słabo się uśmiecha. Wszyscy już wiedzą. No cóż. Trudno się dziwić. Morgi od rana trąbi na prawo i lewo, że będzie kolejne dziecko w rodzinie. Na początku było zabawnie bo każdy patrzył na Sabrinę. A ta biedna musiała co chwilę kręcić głową i zaprzeczać usilnie. Dopóki nie zobaczyli na śniadaniu mnie i mojego brzuszka...
- Tak. - odpowiadam nie patrząc na Nich.
Oj Ty mała kłamczucho! No pochwal się! 
Nie ma czym.
Oj tam, jak to nie ma czym? Przecież prawie znowu nie wylądowaliście w łóżku... 
Przestań. Jak o tym myślę to mam ochotę się schować gdzieś na prawdę głęboko.
Hej, to On zaczął Cię całować. 
Ale ja się nie opierałam.
Bo nie potrafisz się Mu oprzeć. Przecież Ci to mówiłam.
Nie jestem z tego dumna.
Ale podobało Ci się. No przyznaj się.
Teraz wszystko mi się podoba. Hormony.
Oj nie zwalaj wszystkiego na hormony. Leciałaś na blondasa jeszcze zanim Cię przeleciał. Co jest w sumie logiczne, bo gdybyś na Niego nie leciała to nie przespałabyś się z Nim.
- Miejmy nadzieje, że to nie wpłynie na Jego formę. - mówi w końcu. I uśmiecha się tajemniczo. Jasna cholera. On wie. Czy On jest jakimś pieprzonym jasnowidzem? Czyta w myślach? Bo Michael na pewno Mu nie powiedział. Prędzej przyznałby się Stefanowi... 
Oj.
I serce zaczyna bić mi szybciej kiedy widzę na telebimie twarz bruneta. Jest skupiony. Bardzo skupiony. Patrzy w jeden punkt. Na trenera. Wiatr się uspokoił jakby specjalnie dla Niego. Zaraz obok Niego stoi blondyn. Trzyma przy sobie narty i opiera o nie głowę. Kiedy intensywnie myśli wygląda na dużo starszego niż jest w rzeczywistości. Jego twarz tężeje, rysy stają się bardziej widoczne... Jest dużo przystojniejszy niż mogłoby się wydawać. I te Jego oczy... Takie poważne... 
Cholernie seksowne.
Ech... Owszem. Cholernie seksowne. Mogę jedynie westchnąć. Kiedy Kuttin opuszcza małą flagę Stefan rusza na rozbieg. Zaciskam mocno kciuki. Mam nadzieję, że nasza wczorajsza rozmowa nie zmieniła nic w Jego motywacji i chęci skakania. I kiedy ląduje w pięknym stylu, z wyraźnie zaznaczonym telemarkiem na 240 metrze ustanawiając nowy rekord Letalnicy wiem, że nadal jest tym samym Stefanem, którego kocham. moim młodszym braciszkiem, który cieszy się jak dziecko podskakując i szczerząc się do kamery, posyłając buziaka w jej kierunku. Uśmiech sam wkrada się na usta. Duma rozpiera mnie od środka. 
- No to teraz się zacznie. - mówi Manu, który podchodzi do nas i puszcza mi oko. - 10 punktów w ogólnej klasyfikacji - mówi. - Teraz tylko punkt przewagi ma Stefan. - kontynuuje. Doskonale to wiem. Ten który dziś będzie wyżej, wygra. Ten który dziś wygra, wygra. Znów zaciskam kciuki. No maluchu, Ty też zaciskaj. Tata skacze.
Najważniejsze, żeby się nie zabił.
Najważniejsze, żeby się nie przestraszył. Czuję jak ramię Morgiego mnie oplata i lekko przyciska do siebie.
- Uspokój się, bo jak mi tu zemdlejesz to najpierw Stefan dostanie paniki a potem Michael nie da mi żyć. - mówi rozbawiony i puszcza mi oko. - Obaj kazali mi Cię pilnować. - dodaje szepcząc mi na ucho. 
Och... to takie... słodkie...
Patrzę na zeskok. Stefan patrzy wyczekująco w górę, a kamera pokazuje jak zaciska kciuki. Jest wesoły. W końcu... To przyjaciele. Przenoszę wzrok na telebim i widzę skupionego blondyna. Teraz wygląda na 30stkę...

***

Jeden skok. 
Dasz radę Michi.
Muszę.
Nic nie musisz. Tylko możesz. Pamiętaj, teraz nie kula jest najważniejsza...
Patrzę w dół i widzę mnóstwo czerwono-biało-czerwonych flag. Wszyscy czekają na to co się za moment wydarzy. A ja? Bardzo chcę to wygrać. Teraz moja kolej. 
Ty już coś wygrałeś. Coś więcej niż tytuł.
Z takiej odległości Jej nie zobaczę. Czy Ona w ogóle tam jeszcze jest? Może zwiała? Po tym co zrobiłem w nocy, nie zdziwiłbym się.
Michi... uważaj na wiatr.
Patrzę na wskaźniki. Szaleją. Czemu akurat teraz? Co chwilę pojawia się spokojniejsza fala. Patrzę na Heinza. Trzyma flagę wysoko i kręci głową. Muszę się postarać. Mam przecież dla kogo tak?
Hej, na bycie dumnym z taty przyjdzie jeszcze czas.
Teraz jest na to czas... Widząc ruch Kuttina odpycham się mocno od belki i układam w odpowiednią pozycję. Szumi mi w uszach. W mięśniach czuję przypływ energii. To adrenalina. Czuję, że mogę zrobić to dobrze. Wzrok skupiam na jednym punkcie. Na krańcu progu. 3...2...1... Mocne wybicie, ułożenie się w nartach, obrót dłoni... Czuję jak mną rusza wiatr. Zaciskam zęby, bo chcę dalej, mocniej, jeszcze trochę... I czuję jak spadam. Telemark, ręce na bok i stabilny zjazd... Nie wiem gdzie wylądowałem. Dojeżdżam do Stefana i nie patrzę na Niego. Odpinam narty i wstaję zdejmując gogle. Słysze ciszę wokół. W uszach dalej mi szumi. Patrzę na tablicę ale nie widzę odległości. Wiem, że jest stanowczo bliżej niż chciałem. Bliżej niż Stefan. Widzę punkty dodane za wiatr, jest odległość... 239,5m. Patrze na Stefana. Uśmiecha się więc sam się uśmiecham. 
- Kamień, papier i nożyce? - pyta. Kręcę głową i na trzy wystawiam dwa palce. On też. - Gratuluję. - mówi i uśmiecha się wesoło ściskając mnie w niedźwiedzim uścisku. Jestem zdezorientowany, bo dokoła wszyscy piszczą, wrzeszczą, trąbią... Nie wiem co się dzieje, bo nic nie słyszę. W końcu udaje mi się spojrzeć na noty... 0,6 pkt. Tyle tylko spowodowało, że to Ja dostanę kryształ. Wygrałem...
Wygrałeś ośle. 
Dopiero teraz jestem w stanie się cieszyć. I razem z tym małym głupkiem skaczę jak porąbany robiąc najgłupszą cieszynkę jaką kiedykolwiek zrobiłem. A potem czuję jak podnoszą mnie czyjeś ręce i siedzę na ramionach Schlierego i Koffiego...

***

Sama się uśmiecham widząc szczęście w całej tej grupie wariatów. Siadam na jednym z wielkich foteli w holu hotelowym i obserwuję. To jak motają się nie wiedząc gdzie teraz iść. Ja też właściwie nie wiem co zrobić. Pogratulować? Owszem powinnam ale może nie teraz... Lepiej chyba na chwilę zostawić Ich samych. Tak jak Sabrina, jak Sandra... Tak. Pójdę do pokoju. 
Uciekasz, bo widzisz, że blondas na Ciebie patrzy.
Wcale nie. Ale kiedy drzwi windy się zamykają oddycham z ulgą. Czego ja się do cholery boję? Przecież to ma być ojciec mojego dziecka! Od teraz będzie częścią mojego życia!
Boisz się tego, że nie jest tylko tym co zrobił Ci dzieciaka. 
Przestań, nie wiesz co mówisz.
Właśnie to ja wiem a Ty się oszukujesz. Lecisz na Niego!
Powtarzasz się.
A Ty jesteś uparta jak osioł!
Drzwi windy się otwierają i swobodnie mogę udać się do swojego pokoju. I spakować rzeczy. Więc pakuję kilka ciuchów do małej walizki i zasuwam ją powoli. I co dalej? Gdzie mam teraz iść? Wszyscy wszystko wiedzą, mamy sobie dać radę ale co dalej? Musze wrócić do Rijadu. 
Taa, powodzenia.
Stefan mi nie pozwoli. Zwiąże mnie i zawiezie do Innsbrucka. Tylko gdzie ja tam zamieszkam? Znowu z Nimi? To nie wchodzi w grę... 
- Wybierasz się gdzieś? - słyszę za sobą i od razu podskakuję. Zawału kiedyś dostanę przez Niego. Odwracam się z uśmiechem. Ok, poprawka, przez Nich. Obaj stoją z rękami w kieszeniach i patrzą wyczekująco na mnie. 
- Muszę wracać do Rijadu. - oznajmiam spokojnie.
- Mówiłem. - wzdycha brunet i wymachuje dziwnie rękami. - Mówiłem Ci Michael. Mówiłem? No powiedz, że mówiłem, że oszalała! - wzburza się. Wywracam oczami i siadam na łóżku.
- Stefan, ja tam mam pracę, którą muszę dokończyć. Musze zamknąć ten projekt i tyle. - wzruszam ramionami.
- Ile Ci to zajmie? - pyta blondyn.
- Chcesz Ją tam puścić w Jej stanie?!
- Nie jestem chora Stefan. - uspokajam Go. - Góra 3 tygodnie. - mówię.
- Oboje powariowaliście. - mówi i wychodzi trzaskając drzwiami. Mogę jedynie westchnąć. Dzisiaj już po raz kolejny. Za niedługo zostanę mistrzynią w tej dyscyplinie. Blondas podchodzi i siada obok mnie. 
- Jak się czujesz? - pyta.
- W porządku. Trochę bolą mnie szyja ale jest ok. - odpowiadam nie patrząc na Niego.
On na Ciebie też nie patrzy. Teraz się Wam na wstyd zebrało? Pff...

***

Jest zdenerwowana. Jak zawsze kiedy ze mną rozmawia. I chyba... chyba nie chcę żeby tak było. 
Nie jesteś lepszy. Może popatrz na Nią?
Odwracam głowę. I znowu to się dzieje. Znowu czuję te dziwne prądy. Jakby coś mnie do Niej przyciągało. Coś każe mi Ją przytulić, pocałować... otoczyć ramieniem i nie puszczać. Więc zaciskam dłonie, żeby tego nie zrobić. I chyba lepiej, że na mnie nie patrzy. Jej oczy powodują, że głupieję...
- Gratuluje wygranej. - mówi i odwraca się do mnie. Cholera. 
- Dziękuję. - odpowiadam. No bo co powiedzieć? - Poniekąd to dzięki Tobie. - mówię. A Jej oczy robią się takie duże jak jeszcze nigdy, a usta układają się w "o". Wygląda uroczo. Mam ochotę się zaśmiać. - Gdyby nie Ty, nie odblokowałbym się. Stefan by się nie odblokował... Dalej byśmy się do siebie odzywali półsłówkami. - mówi. 
- Wystarczyła jedna szczera rozmowa. - odpowiada cicho.
- I poobijana szczęka. - przypominam sobie. Uśmiecha się. To dobry znak. - Nie mogłabyś kierować tym swoim projektem z Austrii? - pytam. 
Oooch, będziesz tęsknił?
Nie. Wolę, żeby nie była w Arabii nosząc moje dziecko.
Boisz się, że będzie ciapate?
Jesteś idiotą.
Jestem Tobą.
- Powinnam być tam osobiście. - mówi poważnie. I znów na mnie patrzy. Nie. I koniec. Nie możesz tam jechać.
Powiedz to na głos cykorze.
- Nie chcę żebyś tam jechała. - mówię. Zagryza wargę i odwraca wzrok. 
- Dlaczego? Do tej pory tam byłam i wszystko było w porządku.
- Do tej pory nie wiedziałam, że nosisz moje dziecko. - odpowiadam poważnie.
- Michael, to moja praca. Nie mogę jej zostawić na miesiąc przed zakończeniem.
- A Kim? - pytam. To chyba ostatnia z możliwości zatrzymania Jej w Austrii.
- Kim jest projektantką wnętrz. Może tam być i dopilnować pokazu, a ja jestem odpowiedzialna za to, żeby nic się nie zawaliło. - oświeca mnie. No tak. 
- Ok. - mówię w końcu. - Możesz tam jechać ale są dwa warunki. - teraz patrzy na mnie z niedowierzaniem. Tak, stawiam Ci warunki. A co.
- Jakie?
- Pojedziesz tam dopiero za tydzień. 
- Dlaczego? - pyta zdziwiona.
- I tutaj pojawia się drugi warunek... pojedziesz ze mną do moich rodziców. Muszę Im powiedzieć, że zostaną dziadkami i nie mam zamiaru robić tego sam. - mówię poważnie. Znowu robi te wielkie oczy. Jak wczoraj kiedy powiedziałem, że się Nimi zaopiekuję. W końcu... to moje dziecko tak? Tak. Tylko, że różnica między wczoraj a dziś jest taka, że dziś nie mam zamiaru Jej całować. Widzę jak po namyśle kiwa głową. Łatwo poszło. - Przepraszam za wczoraj. - zaczynam powoli.
- Zapomnijmy o tym. - przerywa mi. Ok... jak chcesz... dla mnie lepiej...
Przecież Ty nie zapomnisz.
Zjeżdżaj.
- Za dwie godziny czekam w samochodzie. - mówię chcąc wyjść z Jej pokoju.
- Słucham? - znów się dziwi. Dziewczyno jak dalej tak się będziesz dziwić to Ci się zmarszczki zrobią 20 lat za wcześnie.
- Zabieram Cię do Innsbrucka. 
- A nie powinieneś zostać i poświętować ze wszystkimi? - pyta.
- Powinienem. - kiwam głową. - Ale teraz mam trochę ważniejsze rzeczy na głowie. - kiwa tylko głową. Czas stąd iść. Robi się dziwnie... 
- Michael? - zatrzymuje mnie przy drzwiach więc się odwracam, a Ona stoi tuż przede mną. To stanowczo za blisko. I Ona też to wie, bo natychmiast się odsuwa. - Przepraszam, że wywracam Twoje życie do góry nogami. - mówi. A Jej oczy znów stają się smutne. Nie podoba mi się to, a moje dłonie robią co chcą. Bez mojej zgody chwytają Jej twarz w objęcia i zbliżają do mojej. Strach w Jej oczach powoduje, że mam ochotę Jej pokazać, że nie ma się czego bać, że jedyne czego może się spodziewać z mojej strony to przyjemność i bezpieczeństwo. Bo do jasnej cholery Ona strasznie mnie pociąga. Wygląda jakby przestała oddychać... 
- To jest silniejsze ode mnie Julia... - mówię i wpijam się ustami w Jej usta. Bo czuję, że powinienem, że mogę, że chcę... Jestem bezsilny wobec tego jak na mnie działa. Jak działa na mnie Jej delikatność, Jej kruchość, dotyk Jej dłoni na moich dłoniach, smak Jej wyjątkowo miękkich ust... 
- To będzie trudniejsze niż Nam się wydaje... - szepcze kiedy odrywam się od Niej, żeby uspokoić oddech. Tak, Ona też to czuje i też nie umie sobie z tym poradzić. - Idź już... - mówi. Więc wychodzę.
- Za dwie godziny przy samochodzie. - mówię zanim zamknę za sobą drzwi i ucieknę do swojego pokoju. Bo tylko ucieczka jest w stanie uratować mnie przed kolejnym głupstwem.
Za późno Hayboeck. To się już stało. Zostałeś zniewolony...
A zniewolenie już znam. I wiem jak cholernie podłe jest to uczucie...




**********~*~**********
Dziś krótko, bo mam kaca :P
Kolejny pojutrze :)
Pytanie do Was:
Mały Michi czy Mała Julka? ;)

11 komentarzy:

  1. Michael jest taki słodki *_*
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:D
    I oczywiście, że mały Michi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała córeczka tatusia ;) <3
    Oni są tacy słodcy :3 pięknie

    OdpowiedzUsuń
  3. Mały Michi! Pewnie odziedziczy talent po tatusiu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie mały Michi! ♥ Albo... Może byś wzięła pod uwagę również bliźnięta?
    Byłoby fajnie. :D I najsprawiedliwiej heh
    Cóż... Rozdział, jak zawsze zresztą, czytałam z maślanymi oczyma.
    Zwłaszcza moment, podczas którego Michi wygrał i zdobył ostatecznie KK. No jak sobie wyobraziłam, to aż mi się łzy pod powiekami zebrały. Wzruszenie. :D
    I ta końcówka... Ona już w ogóle mnie rozczuliła.
    Jak na mnie przystało, zaś mam obawy. :P Bo tak... Skoro Michi chce powiedzieć rodzicom o wszystkim, to mnie od razu stanął przed oczami ten brat Michiego. I coś mi tutaj jakieś podejrzane się wydaje, nie wiem czemu... Co jak ten Stefan będzie tam z tą Ellą całą? ;/
    Ufam Michiemu, wierzę w niego, ale jak tamta jest na horyzoncie, to... Ugh. ;p
    Że w czwartek następny? :( Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem niepoważna jakaś, nie byłam wczoraj na bloggerze i nie przeczytałam poprzedniego rozdziału ;-; Dziś nadrabiam.
    Dlatego właśnie przeżyłam szok. Siedzę teraz i śmieje się do telefonu jak głupia i piszczę i wyglądam jak obłąkana, ale nie szkodzi! :D
    Jezu Michi!!! Nareszcie jest taki jaki powinien być od początku, wziął na siebie odpowiedzialność i nie jest wredny. To przede wszystkim.
    Odniosę się jeszcze do Stefana z poprzedniego rozdziału. Byłam w szoku, głębokim szoku, kiedy przeczytałam że Julka mu się podoba i się w niej zakochał. Ogólnie myślałam że on powie jej coś o "braterskiej więzi" a tu nagle on wyznaje że się w niej zakochał :o
    W zasadzie to go rozumiem, no bo tyle razem przeżyć i się nie zakochać byłoby trudno, ale dobrze że Julka ma głowę na karku. Stefan nie może przejmować obowiązków Michaela.
    Dzisiaj w tym rozdziale kiedy oboje pojawili się u Maggie w pokoju myślałam że będzie jakaś kłótnia czy coś takiego, ale chyba przyda im się chwila odpoczynku od ciągłych "przygód".
    Morgi jest taki mądry. Kojarzy mi się z Dumbledore'm z Harry'ego Pottera, tak jakoś z tymi dobrymi radami itp., tak wiem dziwne skojarzenie, ale no...
    Ach i oczywiście wizyta u rodziców. Ciekawe czy zaakceptują Julkę. Zresztą, co oni mają do gadania, będzie dziecko, niech się cieszą! :D
    Ehh, jakoś wolałabym Małego Michiego (też nie lubię imienia Oskar) ale Mała Julka byłaby taka urocza! Cieszę się że nie muszę podejmować decyzji o płci ich dziecka... Chyba że będą bliźniaki! O tak, wtedy nie byłoby problemu :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja się nie dziwię moja droga, że kaca masz :D Mam nadzieję, że podbój klubów się udał :D A przechodząc do rozdziału, to mam nadzieję, że jednak będzie mały Michi :D Taka mini wersja Michaela, cud, miód i orzeszki po prostu. Już się nie mogę doczekać, aż maluszek się urodzi. Ale Klaudia ma dobry pomysł z tymi bliźniakami :D Michael należycie wygrał i cały konkurs i PŚ. To było takim dopełnieniem całego szczęścia, które go ogarnęło. Nareszcie chłopak jest szczęśliwy i w takim wydaniu podoba mi się najbardziej. Oby ich szczęście trwało jak najdłużej. Tylko ja się pytam, czemu oni nie mogą dopuścić do siebie myśli, że między nimi może być coś więcej, tylko dzieję się to, co się dzieje. Heloł Hayboeck, cieszę się, że wreszcie ogarnąłeś co się dzieje dookoła ciebie, ale najważniejszego nie zauważyłeś. Przecież on się w Julce zakochał i to na kilometry widać.Ważne, że stanął na wysokości zadania i jeszcze chce rodzicom powiedzieć o zaistniałej sytuacji. Ciekawi mnie reakcja jego rodziców, zapowiada się pod tym względem kolejny ciekawy rozdział. Śmiać mi się zachciało, jak przeczytałam o Morgim plotkarzu i biednej Sabrinie, która musiała tłumaczyć się wszystkim z osobna.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny. Oby czwartek nastał jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mała Julka!
    Innej opcja nie wchodzi w grę! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, więc powiem po prostu, że czytam ten rozdział jakoś czwarty raz i stawiam, że do jutra przeczytam jeszcze kilka, ale nie o tym chciałam powiedzieć. Tak za tym czwarty, dopiero czwartym razem, dopatrzyłam się małej pomyłki, przynajmniej tak mi się wydaje. Napisałaś, że Stefan skoczył 240 m stanowiąc nowy rekord, a chwilę po nim skakał Michi, który uwaga (!) skoczył o 100,5 metra mniej i wygrał o 0,6 pkt. Podejrzewam, że po prostu ci się cyferki pomieszały, ale tak chciałam zwrócić uwagę na ten drobny błąd :)
    A na koniec powiem tak : oby czwartek nadszedł jak najprędzej, bo minęła doba od kiedy opublikowałaś powyższy rozdział, a ja już nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany... rzeczywiście! Już poprawiam :P Dzięki za bystre oko ;)

      Usuń
    2. W koncu moje matematyczne spojrzenie sie do czegos przydalo, bo polonistka ze mnie zadna, wiec za poprawnosc jezykowa sie nawet nie biore ;)

      Usuń
  9. Wydaje mi się, że dla tej pary syn jest dobrym rozwiązaniem :) Do równowagi dla Lilly. Po za tym pisałaś juz o corkach głównych bohaterów, czas na synów :D Mimo wszystko, to ich zniewolenie jest fascynujące, bp nie każdemu bedzie dane zauroczyc się do takiego stopnia :) Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń