niedziela, 11 stycznia 2015

14. Gwarantuję Ci, że po zawodach wrócisz z Nami do Innsbrucku...


Inspiracja:




3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ, PLANICA...

Śnieg wszędzie. Ludzie wszędzie. Tłumy ludzi. Tłumy polaków, tłumy Austriaków, tłumy Słoweńców. Planica jak co roku wypełniona śmiechem, wesołością, optymizmem i dopingiem kibiców. Wszędzie wesołe twarze ludzi, którzy w jednej ręce trzymają flagi albo plakaty a w drugiej kubeczki z piwem. Nogi same chodzą w rytm puszczanej muzyki. Impreza godna zakończenia sezonu. Uśmiecham się do siebie. Zawsze chciałam zobaczyć to na własne oczy. Teraz w końcu mogę. Idę przed siebie i owijam się szczelniej szalikiem. Taka zmiana temperatury nie jest czymś dobrym dla mnie ale czego się nie robi dla brata? Tak dla brata. Przez ostatnie miesiące nie było dnia, żebyśmy nie rozmawiali. Oprócz weekendów kiedy były konkursy. Ciągle słyszałam tylko jedno. "Przyjedź w końcu. Tęsknię." 
Potem zmienił płytę.
No tak. "Przyjedź. W końcu będziesz musiała." Nie muszę. Jedynie mogę. 
Powinnaś.
Wzdycham, bo nie wiem czy ten przyjazd był dobrym pomysłem. Z Michaelem i resztą zdarzyło mi się porozmawiać przez Skype kilkakrotnie. Właściwie to z Michaelem częściej niż kilkakrotnie. I za każdym razem te rozmowy były tak samo dziwne. Ja czułam się dziwnie i On też. Nie mówił tego ale to widać. Mówił do mnie ale jakby uciekał wzrokiem. Ja z resztą lepsza nie byłam. Ale ja nie mogłam spojrzeć Mu w oczy z dwóch powodów. Po pierwsze - za bardzo na mnie działał. Nadal. 
A po drugie?
A po drugie...
- Maggie! - słyszę za uchem kiedy zbliżam się do wyznaczonego miejsca spotkania ze Stefanem. I czuję Jego ręce oplatające mnie od tyłu. I uśmiech sam wkrada się na moje usta. Kiedy się odwracam szczerzy się jakby widział przed sobą kryształową kulę. A jeszcze Jej nie zdobył. Mimo, że jest tak cholernie blisko. Tak blisko jak Michael... - Pięknie wyglądasz... - mówi a ja odruchowo poprawiam rozkloszowany czerwony płaszcz. - W końcu jesteś pulchniejsza. - śmieje się i lekko klepie moje policzki a ja tylko wywracam oczami.
- A Ty nadal jak szczypiorek.
- Ja mam skakać. Ty masz o siebie dbać. - puszcza mi oko. Rozglądam się nerwowo ale nie widzę nikogo znajomego. - Michi jest w baraku. Chodź. - ciągnie mnie za rękę i prowadzi w mniej tłoczne miejsce pod skocznią. Kiedy się zatrzymujemy cofa się o dwa kroki i lustruje mnie z góry na dół po czym znowu się uśmiecha. - Opaliłaś się. - mówi a mi się chce śmiać. Tak to najbardziej mnie zmienia.
Ech...
- Stefan, jeśli ktoś nas razem zobaczy zaczną się plotki, nie lepiej byłoby gdybyśmy spotkali się po konkursie w jakiejś knajpie? - pytam ostrożnie.
- Owszem, ale doczekać się nie mogłem. - wystawia mi język i ponownie się do mnie przytula. - Stanowczo za długo zwlekałaś z tym powrotem. - mówi mi na ucho. Odsuwam się od Niego delikatnie i patrze Mu w oczy. Widzi, że nie uśmiecham się tak jak powinnam. - Nie Maggie. Nie pozwolę Ci tam wrócić. A jak nie ja to na pewno...
- Muszę dokończyć pracę Stefan. Mam tam pewne zobowiązania. - przerywam Mu zanim powie za dużo widząc za Jego plecami przypatrującego się nam uważnie Thomasa. A On co tu do cholery robi? Nie jest już skoczkiem, powinien siedzieć w domu z dziewczyną. W końcu widzę Jego uśmiech i to jak do Nas idzie. - Morgi. - mówię do zdezorientowanego bruneta i lekko panikuję poprawiając płaszcz. 
- No pięknie, chłopaki Cie wszędzie szukają a Ty się tu ukrywasz z Julką nikomu nie mówiąc, że wróciła. - odpycha bruneta i przytula mnie. To trochę dziwne, jako że nie byliśmy jakoś specjalnie blisko ale odwzajemniam uścisk starając się nie być zbyt blisko Niego. Niestety. To cholernie bystra bestia. Od razu patrzy na mnie z lekkim zdezorientowaniem a potem odsuwa mnie od siebie i patrzy niedowierzając. 
Cholera.
To mało powiedziane.
Z drugiej strony... kiedyś i tak by się dowiedział...
Chyba wołałabym później niż prędzej. 
- To...
- Jest tajemnica Morgi. - przerywa Mu Stefan. - Muszę wracać. - zwraca się teraz do mnie. - Spotkamy się po konkursie w hotelowej restauracji. Jutro kolejny konkurs więc wszyscy pójdą wcześniej spać. - puszcza mi oko. - Nie szalej. - mówi mi jeszcze na ucho i biegnie w kierunku baraków. Thomas nadal stoi z szokiem wypisanym na twarzy. Cóż... uśmiecham się do Niego blado.
- Poznałaś kogoś w Rijadzie? - pyta próbując poukładać sobie wszystko w głowie.
- Nie Thomas. - odpowiadam zgodnie z prawdą. I chyba już wszystko rozumie.
- Ale wracasz tam? - pyta dla upewnienia. - Sama?
- Tak. Muszę wywiązać się ze zobowiązań. Teraz projektuję centrum kongresowe i muszę dopilnować ostatnich poprawek. - odpowiadam spokojnie. A On ciągle patrzy na mój płaszcz. i uwierzyć chyba nie może. - Thomas... to wszystko... - nie potrafię się wysłowić. Uśmiecha się delikatnie i robi coś czego bym się nie spodziewała. Przytula mnie i głaszcze po głowie. I wszystkie nerwy jakby znikają. 
- Wszystko będzie dobrze Maggie. - mówi spokojnie i miarowo kołysząc mnie w prawo i lewo. - Zobaczysz... wszystko będzie dobrze. - powtarza. A ja nie jestem tego pewna...

***

Gdzie jest Stefan? 
Zaraz tu wparuje wrzeszcząc w niebogłosy, że zgubił rękawice.
- Widział ktoś mój kask?!
Albo kask. Kasku jeszcze nie było.
Patrzę na Niego z uśmiechem na twarzy. Od kiedy obaj zaczęliśmy robić postępy łatwiej jest nam znowu szczerze gadać. W ogóle łatwiej nam spędzać ze sobą czas. W końcu mamy teraz ten sam cel. Każdy z nas chce sięgnąć po kryształ. Nie udało mi się w Turnieju Go pokonać więc może teraz mi się uda? 
Jeśli Stefan wygra i tak będziesz tańczył z radości macarenę.
To prawda. W końcu... odzyskałem przyjaciela i stabilizację.
Częściową.
A to jest mój sukces. Największy i najważniejszy. Biorę różowy kask z Mannerem i daję go temu spanikowanemu świrowi. Przez chwilę patrzy na mnie ale zbyt poważnie jak na Niego. W ten sposób patrzy tylko kiedy rozmawiamy o Julce. Martwi się o Nią. O to jak tam sobie radzi i czy jest bezpieczna bo w końcu to Arabia... I ja w pewien sposób też się martwię. Choć nie wiem czemu...
To proste. Przywiązałeś się do niej w momencie, kiedy wymienialiście swoje płyny ustrojowe.
Kiedyś strzelę sobie w łeb, żeby się Ciebie pozbyć.
- Coś nie tak? - pytam. Kręci głową i znów jest wesoły jak zawsze.
- Gdzie Go zostawiłem? - pyta zakładając pospiesznie kask. Na dole zostaliśmy tylko my. Wszyscy są już na górze. My, najlepsza dwójka...
- Wrzuciłeś do mojej torby. - odpowiadam biorąc narty. Kiwa głowa i bierze swoje. Kiedy siedzimy już na wyciągu, a wszyscy kibice skaczą w rytm muzyki co chwilę bijąc brawo kolejnemu skoczkowi, który pobija rekord nowej Letalnicy Stefan zadaje pytanie ni z gruszki ni z wierzby.
- Masz plany na wieczór? - i patrzy na mnie tym swoim wyczekującym wzrokiem powodując moje zdezorientowanie. O co Ci chodzi i czemu się tak dziwnie zachowujesz?
- Mam zamiar pocieszyć się chwile tym, że Cię pokonałem a potem iść spać, żeby jutro zrobić to samo. Dlaczego pytasz?
- Musisz coś zobaczyć Michi. - kiwa głową patrząc na swoje rękawice. - Tak. Musisz coś zobaczyć. - powtarza jakby sam się do czegoś przekonywał.
- Dobrze... ale co takiego?
- Po prostu... bądź o 20:00 w restauracji hotelowej. - mówi. 
Może szykuje Ci jakąś niespodziankę?
Prędzej chce zaprezentować swój talent kulinarny.
Raczej Jego brak.
- Bądź tam Michael. - mówi patrząc prosto na mnie.
- Ok. Będę...

RESTAURACJA HOTELU "LEK"

Zatrzymanie się w tym samym hotelu co skoczkowie to chyba jednak nie do końca dobry pomysł ale to Stefan załatwiał nocleg. I tylko moje usilne prośby zapobiegły temu, żebym miała pokój zaraz obok Niego. No ale to teraz jest mało ważne. W tym momencie najważniejsze jest...
To ciastko, które wcinasz. To jakiś majstersztyk!
Myślałam raczej o spędzeniu kilku chwil ze Stefanem ale ciastko rzeczywiście dobre. 
Dobre? To jest orgazm w ustach!
Zanurzam widelczyk w mocno czekoladowym wypieku. Mus malinowy jedynie dopełnia ten fenomenalny smak.
- Może zamówię Ci jeszcze jedno? - pyta śmiejąc się. Zamrażam Go wzrokiem.
- Jest prawie 20:00 a ja wpierniczam bombę kaloryczną. Zaraz wybuchnę jak tak dalej będę jadła. - mówię patrząc na pusty talerz. 
Teraz się czujesz winna? Ciut za późno.
Spadaj.
- Nie pogratulowałam Ci drugiego miejsca. Jestem z Ciebie dumna. - uśmiecham się do niego wesoło upijając łyk naparu z pigwy. Następna pychota podawana tylko tutaj.
- Jutro pokonam Michiego, zobaczysz. - chwali się.
- Bardzo Ci tego życzę. - śmieję się. Przez chwilę nic nie mówi. Tylko patrzy. I trochę poważnieje.
- Jak się czujesz? - pyta.
- Jak balon. Taki co go ciągle pompują a nie za bardzo jest miejsce na powietrze. Co chwilę biegam do łazienki, bo karateka w moim brzuchu uważa, że mój pęcherz to świetna zabawka a jedzenie stało się moją obsesją. - wyliczam powodując uśmiech na jego twarzy.
- A tak na poważnie? - pyta. Lekko wzdycham ale uśmiecham się.
- Jest dobrze. Jak na takie zaskoczenie... czuję się na prawdę dobrze. Radzę sobie sama. Jestem zadowolona ze swojego obecnego życia... Jestem w miejscu, w którym już dawno chciałam być.
- Sama. - zauważa.
- Mam Ciebie. - strzelam do Niego z łyżeczki.
- Za niedługo będziesz potrzebowała kogoś jeszcze. I nie tylko Ty. - mówi ciągle będąc poważnym. I co mam odpowiedzieć? - Powinnaś Mu powiedzieć już dawno. Kiedy tylko się zorientowałaś.
- Powiem Mu. Ma prawo wiedzieć. Ale nie teraz. 
- Im szybciej tym lepiej. Już i tak zbyt wiele przegapił.
- Stefan... Skąd masz pewność, że będzie chciał w ogóle mieć z tym coś wspólnego?
- No chyba sobie żartujesz. - oburza się wyraźnie. Na chwilę milknie widząc coś za mną ale po chwili kelner przechodzi obok mnie i Stefan wraca wzrokiem do mnie. - Trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje zachowanie. Nawet jeśli to było spontaniczne, nieplanowane, niechciane czy co tam jeszcze. To, że się nie znacie nie oznacza, że macie żyć teraz jak zupełnie obcy sobie ludzie.
- Przecież czasem rozmawiamy przez Skype. - bronię się. Nieudolnie wiem to ale chyba chwytam się wszystkiego byle tylko nie mówić blondasowi prawdy. 
- Maggie... gdyby wszystko było tak jak wtedy kiedy wyjeżdżałaś miałbym gdzieś czy się lubicie, czy macie ze sobą kontakt... ale w tej sytuacji... - kręci głową. - Po pierwsze, nie mogę pozwolić Ci wrócić do Arabii i co do tego nie ma żadnego ale. Po drugie byłbym idiotą i największym egoistą gdybym nie zadbał o to, żebyś nie została z tym sama. Po trzecie... nie mogę tego ukrywać przed własnym przyjacielem.
- Stefan przecież mówię Ci, że Mu powiem.
- Kiedy?
- Po zawodach. - mruczę odwracając wzrok.
- Maggie... masz mnie za idiotę? Widzę jak się boisz. Ale nie jesteś sama. - chwyta mnie za ręce. - Po zawodach w ogóle Cię nie zobaczę, bo wrócisz do Arabii pierwszym samolotem. A na to jak już wspomniałem nie pozwolę.
- Jesteś uparty jak osioł Stefan.
- Własnie dlatego mnie kochasz. - szczerzy się. Wzdycham. Nie mam do Niego siły. Po cholerę tu przyjeżdżałam. - Gwarantuję Ci, że po zawodach wrócisz z Nami do Innsbrucku.
- A skąd ta pewność? - pytam lekko już poirytowana Jego zachowaniem.
- Bo nie mogę pozwolić na to, żeby Michael nie dowiedział się, że zostanie ojcem. - mówi wyraźnie a ja w tym momencie słyszę rozbijane szkło. Obracam się i nie mogę uwierzyć w to co widzę. I już wiem, że Stefan nie zobaczył wtedy kelnera. On to wszystko ukartował. Ustawił to spotkanie. A nie tak to miało wyglądać. Nie miałam teraz stać na baczność patrząc przerażona na zielone oczy blondyna. Oczy, które wpatrywały się w lekko wystający już spod fioletowego golfu brzuch. Nie miałam widzieć tego przerażenia również w Jego oczach. I nie miałam widzieć tego w Jaki sposób On patrzy na mnie. Z jakby... odrazą. I to jest cholernie podłe uczucie...




**********~*~**********
Dziś też krótko ale treściwie.
Gratuluję wszystkim tym, którzy przewidywali bobasa :D
A co! Niech mają :P
Jaka będzie reakcja Michiego? Jak myślicie?

Do skokonators:
bardzo ale to bardzo spodobało mi się jak otwarci i uśmiechnięci byli ludzie w Indiach. Byłam tam ze znajomymi ze studiów w wakacje 2 lata temu.
Któryś z kolegów rzucił hasło Indie kiedy zastanawialiśmy się gdzie się wybrać. Każdy chciał gdzie indziej więc palnął najbardziej niedorzeczną rzecz jaką wymyślił. No i tak zostało. Co prawda w hotelu spędziliśmy tydzień a resztę w wynajętym kempingu ale było warto. Dlatego moim kolejnym celem jest Arabia, Izrael i tamte rejony.
No i tamto jedzenie... MNIAM!
Jak ktoś lubi ostrą i mocno aromatyczną kuchnię to polecam :)

A kolejny rozdział albo jutro albo we wtorek :)

10 komentarzy:

  1. Świetny jak zawsze:)
    Czekam na next, mam nadzieję, że będzie jutro:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech...
    Teraz to nie masz prawa zostawić nas tutaj wszystkich z rozdziałem do wtorku...
    I tak ogólnie- przyznaję bez bicia. Zatkało mnie, mimo że moje przeczucia po części się spełniły...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli będzie mały Hayboeck albo Hayboeckówna! :D
    No super! :D
    Tylko co na to Michael? Ciężko mi przewidzieć, jak na to zareaguje, więc czekam z niecierpliwością na kolejny.

    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pisałam tego, ani nie mówiłam, bo nie chciałam wysuwać pochopnych wniosków, ale ona naprawdę jest w ciąży. Teraz to się dopiero porobi, już się chyba porobiło. Szczerze powiedziawszy, to nie wiadomo czego spodziewać się po Michaelu. Raz potulny jak baranek, czyli taki jak teraz, raz obrażony na cały świat i bez kija nie podchodź, czyli taki, jaki był kiedyś. Współczuję Julce tej sytuacji, ale Stefan miał racje, powinna była powiedzieć Michaelowi od razu, kiedy się dowiedziała o tym dziecku. Kraft, kocham cię, ale Maggie powinna cię zdzielić przez głowę. Ja wiem, że on chciał dobrze i chciał pomóc, ale przecież Michi to Michi. Chłopie, to żeś wywołał III wojne światową. Stawiam na to, że Michael wybuchnie gniewem, chociaż... No sama nie wiem. Pewnie jednak wesoło i szczęśliwie nie będzie, przynajmniej nie od razu. Jeju, aż nie wiem co mam powiedzieć.
    Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę tej wizyty w Indiach, ja się mogę tylko moimi wakacjami w Innsbrucku pochwalić, ale to się do Indii nie umywa nawet.
    Pozdrawiam i czekam z wielką niecierpliwością na następny, bo muszę wiedzieć, co się tam stanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sprytnie Stefan :) Pewnie nie wierzył, że Maggie powie Michiemu.
    Hura! Będzie mały bobas Hayboecka i Lehter :D
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej... Zamurowało mnie... A to jest naprawdę rzaaaaaadki przypadek... ;) Tak etapami:
    Serio, to ja tak najpierw taki nieogar, o co chodzi, nie ogarniam ich rozmów, aż wreszcie wszystko (po części xd) wyjaśnił mi Morgi. " A On ciągle patrzy na mój płaszcz. i uwierzyć chyba nie może. - Thomas... to wszystko..."- tu zorientowałam się, że Maggie jest w ciąży. No i taka pierwsza myśl, że ma kogoś w Arabii, że się z kimś przespała i jest klops (raczej bobas ;)). Stefcik takie bardzo rozgarnięty :D Nie do swojej torby kask włożyć :D Hahaha :) Ale dobrze, że im się układa ;)
    "- Musisz coś zobaczyć Michi."- natomist tutaj myślałam, że Krafcik chce Michiego tylko poinformować o stanie Julki.
    "- Stefan... Skąd masz pewność, że będzie chciał w ogóle mieć z tym coś wspólnego?"- pierwsza myśl: Karol... Że on Maggie zmajstrował tego dzieciaka i muszą się spotkać, musi się przyznać, że zmieniłą imię i nazwisko, po to aby ją odnalazł :P
    "- Jesteś uparty jak osioł Stefan."- mała przerwa :D Na fb często widzi(ało) się, że Kraft to koń i od razu miałam przed oczami uśmiechającego się Stefanka :D
    " - Trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje zachowanie. Nawet jeśli to było spontaniczne, nieplanowane, niechciane czy co tam jeszcze."- i to BUM! Wszystko ogarniam, załamuję się i przyłazi do pokoju siostra! :P Mam przed oczami Blondasa i różne zachowania- opieprza ją, pozwala się wypłakać, olewa, wyjeżdża, wyśmiewa się, przygarnia, rozumie, jest w szoku... Cała masa no i tak czekam na wywołanie wilka z lasu, a tutaj spada szklanka. Przymykam oczy i wyobrażam sobie zszokowanego i rozwścieczonego Michaela. No i dzieje się to czego nie chcę wiedzieć:
    "- Bo nie mogę pozwolić na to, żeby Michael nie dowiedział się, że zostanie ojcem. - mówi wyraźnie a ja w tym momencie słyszę rozbijane szkło [...] Nie miałam teraz stać na baczność patrząc przerażona na zielone oczy blondyna. Oczy, które wpatrywały się w lekko wystający już spod fioletowego golfu brzuch. Nie miałam widzieć tego przerażenia również w Jego oczach." .!.!.!. Czekam na tę rozmowę między nimi, wiem, że albo Julak podziękuje Stefanowi, albo go porządnie opieprzy!
    Szykuje się zacięta walka o KK ;3 Ale czy po tym wszystkim Habock będzie w stanie wystartować w konkursie :// Ale jednak fajna ta ich taka 'walka' i pewność ;) Ale jeśli jednak wystartuje, to albo będzie między nimi różnica 1pkt, albo po raz pierwszy w historii KK zdobądzie dwóch zawodników ex aequo!!! :))
    Rozdział na meeeega plus, ale taki szok był, że aż szok! ;D
    Czekam na rozmowę między rodzicami <333 Weeeny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Stefan, to bestia. Zaplanował sobie wszystko i Michael dowiedział się o ciąży :) Bardzo jestem ciekawa, jak zareaguje? Skakał z radości nie będzie, ale czy stanie na wysokości zadania? Czy okaże się Michaelem z przed Elli, czy potraktuje Jule jak na początku znajomości? Polanica piękne miejsce , więc nie dziwię się, że Jula się zachwyca :) Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mini Hayboeck *-*
    No to teraz kolorowo raczej nie będzie, Michi pewnie się wścieknie, ale wierzę że stanie na wysokości zadania. No i wspólnie ze Stefanem powinni przekonać Julkę żeby została i nie wyjeżdżała do tej Arabii.
    A Stefan... Wydaje mi się że chciał dobrze, ale jednak Julka mogła Michiemu sama powiedzieć. I lepiej późno niż później, no bo większy cyrk byłby gdyby ona przyjechała już z dzieckiem.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój komentarz będzie beznadziejny, ale od godziny siedzę i ryczę nad prezentacją. I tak na prawdę, gdyby nie ataki paniki, miałabym skończone.
    Planica jest piękna, ale mnie i tak bardziej ciągnie do Innsbrucka ;)
    Wiedziałam, że ona w ciąży jest! Ciekawe, jak zareaguje Michi.
    Jak zwykle świetny! Już się nie mogę doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem bardzo ciekawa jak zareauje Michi, pozdrawiam i do następnego <3 :)
    J.

    OdpowiedzUsuń