- Czy Ty chcesz, żebyśmy zawału dostali? - pyta mnie brunet pochylając się nade mną z miną wyrażającą wielką troskę ale i lekką panikę. Wywracam oczami i delikatnie się uśmiecham. Tylko na tyle mnie stać. Nawet mówić nie mam siły. - Jak czułaś się źle, to trzeba było mówić. Nie jechalibyśmy do tego durnego sklepu wszyscy. - kontynuuje.
- Stefan uspokój się. - mówię powoli. Kładę sobie rękę na głowie bo cholernie mnie boli. I świat mi dokoła wiruje. Nie usiądę. Nie ma opcji.
- Jak mam się uspokoić jak przychodzimy, a Ty leżysz sobie w najlepsze, nieprzytomna, na podłodze, a obok Ciebie leży nóż! Ty wiesz jak się przestraszyłem?!
- Kroiłam cebulę. - odpowiadam. - Zakręciło mi się w głowie i się przewróciłam. Nic mi nie jest. - uspokajam Go. Czasem zachowuje się jak panikująca dewotka.
- To nie bierze się z niczego. Powinnaś leżeć i się nie ruszać.
- I zwariować po dwóch godzinach. - odpowiadam z przekąsem.
- Nie bądź niemądra moja panno. - mówi poważnie, a ja mam ochotę się zaśmiać, co właśnie robi Didl.
- Stefan, ostatnio dużo podróżowałam, po prostu muszę sobie poprzestawiać klimaty w organizmie i wszystko wróci do normy. - dalej próbuję Go uspokoić.
- Oooo, no właśnie. - mówi jakby ktoś w tym momencie przyznał Mu rację. Odwraca się w kierunku blondyna i patrzy na Niego wyczekująco. - I co? Nadal zamierzasz Jej pozwolić na wyjazd do Rijadu? - pyta. Tym razem blondas nie jest już taki pewny siebie. Patrzy na mnie uważnie jakby analizował każdą moją funkcję życiową. Więc znowu wywracam oczami. - Michael?
- Mamy wezwać lekarza? - pyta. No chyba zwariował.
- Nie. Na prawdę nic mi nie jest. - mówię najspokojniej jak mogę. - Poleżę jeszcze trochę i będę jak nowo narodzona. - dodaję. Nadal patrzą na mnie jak na umierającą. - Ciąża to nie choroba... - jęczę lekko poirytowana.
- Ale lekarza warto mieć. - upiera się brunet.
- Stefan mógłbyś zrobić mi herbaty? - pytam. Musi stąd wyjść, bo nie wytrzymam. Jak kiedyś któraś będzie z Nim w ciąży, to zwariuje. Najpierw Ona, a potem wszyscy wkoło.
- Zieloną, z melisą.
- Melisa przydałaby się Tobie Krafti. - rzuca Didl i patrzy na mnie z uśmiechem. Jakby powiedział najlepszy żart roku. Dopiero po chwili dociera do Niego, że oboje z blondynem patrzymy na Niego wyczekująco. - Ach tak... to ja... pójdę... do siebie. - duka i wychodzi zamykając za sobą drzwi. Oddycham z ulgą. W końcu trochę spokoju. Zamykam oczy ale nadal jestem bardzo bogata. Tak kasiasta, że stać mnie na helikopter. Czuję jak coś ciężkiego siada na łóżku.
Jego właściciel.
Ach no tak. Od powrotu do Innsbrucku zajmuję łóżko Michaela. Czyli od wczorajszego wieczora.
Biedak śpi na materacu z rozlecianego łóżka z Ikei.
Bo Didl zbijał je gwoździami. Nie mogło wytrzymać długo.
- Nie powinniście jechać teraz do domów? Do rodzin? - pytam nadal nie otwierając oczu. W naszej relacji bezpieczniej jest rozmawiać ze sobą albo w czyimś towarzystwie, albo nie patrząc na siebie.
Owszem, wtedy nie rzucacie się na siebie jak wygłodniałe hieny. Albo raczej... wyposzczeni programiści z polibudy na wyposzczone dziewuszki z pedagogika...
Jestem dupnięta.
Nagrzana.
- Mamy jeszcze parę obowiązków związanych ze sponsorami. - odpowiada spokojnie. Słyszę jak spokojnie oddycha. Ale jest wyraźnie spięty. Nie rusza się. I chyba na mnie patrzy. Ale wolę nie sprawdzać. Jak przeżyliśmy podróż samochodem z Planicy? To proste. Zasnęłam. Obudziłam się kiedy zanosił mnie do pokoju. I doskonale pamiętam jak wahał się co zrobić przed wyjściem.
Dotknął brzucha. To takie słodkie...
- Za tydzień muszę być w Rijadzie. - mówię w końcu. - Kim sobie nie poradzi z inspekcją...
- Między 8:00 a 9:00 rano zdążyłaś zrobić porządek w całym mieszkaniu, lunch, zadzwonić do Kim i zemdleć. - mówi. Ups.
Ups? On jest lekko mówiąc wściekły.
- Muszę jeszcze umyć podłogi i wyprać zasłony. - mówię najspokojniej na świecie.
Ty zwariowałaś.
Otwieram jedno oko i widzę Jego wściekłe spojrzenie.
- Nie rozumiem Twojej złości na mnie. - wzdycham otwierając oczy.
- Jeśli będzie trzeba, to przywiążę Cię do tego łóżka. - mówi poważnie.
Dlaczego Ty się uśmiechasz?
Nie mam pojęcia!
I nie ma to związku z tymi zboczonymi wizjami, które teraz widzę w twojej głowie?
Teraz na jego twarzy zamiast złości widzę niedowierzanie.
- Jesteś nienormalna. - kręci głową też się lekko uśmiechając.
- Przepraszam. To wszystko przez nadmiar hormonów. - mówię na pewno się czerwieniąc.
- Za dwie godziny masz wizytę u dr Hirsch. - mówi spokojnie i uważnie mnie obserwuje. Słucham?
- Ale ja mam swojego lekarza.
- Owszem. - kiwa głową. - W Arabii. - dodaje z irytacją. - Hirsch to najlepszy ginekolog i położnik w Innsbrucku i...
- I cholernie drogi, a poza tym strasznie trudno się do Niego dostać. Jak to zrobiłeś? - pytam.
- To nie jest w tym momencie ważne. - mówi wymijająco. Teraz to ja mam ochotę Go zabić. Dlaczego wtrąca się do moich spraw?
Może dlatego, że to On jest ojcem?
Ok. Racja. I jakoś mniej się na Niego złoszczę.
- Nie stać mnie na wizyty prywatne Michael. Jeszcze nie dostałam należności za ostatni projekt. I nie wiem czy dostanę, bo widzę, że moje szanse na wyjazd w poniedziałek topnieją jak śnieg na wiosnę. - mówię z irytacją.
- Ja płacę za lekarza. I będzie to Hirsch. Koniec tematu. - mówi ostro. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem. - A co do Twojego wyjazdu... jeszcze o tym porozmawiamy. - dodaje. I już mam ochotę coś powiedzieć kiedy dzwoni mój telefon. Ale zanim zdołam po niego sięgnąć, blondas ostentacyjnie wyjmuje z niego baterie.
- Michael!
- Masz odpoczywać. - mówi stanowczo.
- A jeśli to Kim? Jak coś jest nie tak?
- To ma problem. - mówi mocno i chowa baterię do swoich spodni.
- Jesteś niemożliwy!
- A Ty uparta jak osioł!
- Uwielbiasz rządzić innymi tak?!
- Nie poradziłabyś sobie beze mnie!
- Słucham?!
- Potrzebujesz kogoś kto powie Ci co masz robić, kogoś kto będzie Tobą rządził i trzymał Cię krótko, bo uwielbiasz popełniać głupoty!
- Jedyną głupota jaką popełniłam było przespanie się z Tobą!
- Ale chętnie powtórzyłabyś to jeszcze raz. - mówi zadowolony z siebie ale w oczach ma pioruny.
- Jeśli zawsze taki byłeś to nie dziwię się, że Ella odeszła. - mówię wyraźnie. I zapada cisza. Widzę jak zaciska dłonie w pięści. Przesadziłam. I to bardzo. Dobrze o tym wiem ale to mówiło się samo. Jestem na Niego wściekła. Więc dlaczego mam ochotę Go pocałować?
Pocałować? Ty masz ochotę się na Niego rzucić!
Sex po kłótni?
Sex po kłótni, sex na zgodę, po prostu sex... zwał jak zwał ale ochotę masz.
Wstaje i wychodzi. I dziękuję za to Bogu...
- Stefan uspokój się. - mówię powoli. Kładę sobie rękę na głowie bo cholernie mnie boli. I świat mi dokoła wiruje. Nie usiądę. Nie ma opcji.
- Jak mam się uspokoić jak przychodzimy, a Ty leżysz sobie w najlepsze, nieprzytomna, na podłodze, a obok Ciebie leży nóż! Ty wiesz jak się przestraszyłem?!
- Kroiłam cebulę. - odpowiadam. - Zakręciło mi się w głowie i się przewróciłam. Nic mi nie jest. - uspokajam Go. Czasem zachowuje się jak panikująca dewotka.
- To nie bierze się z niczego. Powinnaś leżeć i się nie ruszać.
- I zwariować po dwóch godzinach. - odpowiadam z przekąsem.
- Nie bądź niemądra moja panno. - mówi poważnie, a ja mam ochotę się zaśmiać, co właśnie robi Didl.
- Stefan, ostatnio dużo podróżowałam, po prostu muszę sobie poprzestawiać klimaty w organizmie i wszystko wróci do normy. - dalej próbuję Go uspokoić.
- Oooo, no właśnie. - mówi jakby ktoś w tym momencie przyznał Mu rację. Odwraca się w kierunku blondyna i patrzy na Niego wyczekująco. - I co? Nadal zamierzasz Jej pozwolić na wyjazd do Rijadu? - pyta. Tym razem blondas nie jest już taki pewny siebie. Patrzy na mnie uważnie jakby analizował każdą moją funkcję życiową. Więc znowu wywracam oczami. - Michael?
- Mamy wezwać lekarza? - pyta. No chyba zwariował.
- Nie. Na prawdę nic mi nie jest. - mówię najspokojniej jak mogę. - Poleżę jeszcze trochę i będę jak nowo narodzona. - dodaję. Nadal patrzą na mnie jak na umierającą. - Ciąża to nie choroba... - jęczę lekko poirytowana.
- Ale lekarza warto mieć. - upiera się brunet.
- Stefan mógłbyś zrobić mi herbaty? - pytam. Musi stąd wyjść, bo nie wytrzymam. Jak kiedyś któraś będzie z Nim w ciąży, to zwariuje. Najpierw Ona, a potem wszyscy wkoło.
- Zieloną, z melisą.
- Melisa przydałaby się Tobie Krafti. - rzuca Didl i patrzy na mnie z uśmiechem. Jakby powiedział najlepszy żart roku. Dopiero po chwili dociera do Niego, że oboje z blondynem patrzymy na Niego wyczekująco. - Ach tak... to ja... pójdę... do siebie. - duka i wychodzi zamykając za sobą drzwi. Oddycham z ulgą. W końcu trochę spokoju. Zamykam oczy ale nadal jestem bardzo bogata. Tak kasiasta, że stać mnie na helikopter. Czuję jak coś ciężkiego siada na łóżku.
Jego właściciel.
Ach no tak. Od powrotu do Innsbrucku zajmuję łóżko Michaela. Czyli od wczorajszego wieczora.
Biedak śpi na materacu z rozlecianego łóżka z Ikei.
Bo Didl zbijał je gwoździami. Nie mogło wytrzymać długo.
- Nie powinniście jechać teraz do domów? Do rodzin? - pytam nadal nie otwierając oczu. W naszej relacji bezpieczniej jest rozmawiać ze sobą albo w czyimś towarzystwie, albo nie patrząc na siebie.
Owszem, wtedy nie rzucacie się na siebie jak wygłodniałe hieny. Albo raczej... wyposzczeni programiści z polibudy na wyposzczone dziewuszki z pedagogika...
Jestem dupnięta.
Nagrzana.
- Mamy jeszcze parę obowiązków związanych ze sponsorami. - odpowiada spokojnie. Słyszę jak spokojnie oddycha. Ale jest wyraźnie spięty. Nie rusza się. I chyba na mnie patrzy. Ale wolę nie sprawdzać. Jak przeżyliśmy podróż samochodem z Planicy? To proste. Zasnęłam. Obudziłam się kiedy zanosił mnie do pokoju. I doskonale pamiętam jak wahał się co zrobić przed wyjściem.
Dotknął brzucha. To takie słodkie...
- Za tydzień muszę być w Rijadzie. - mówię w końcu. - Kim sobie nie poradzi z inspekcją...
- Między 8:00 a 9:00 rano zdążyłaś zrobić porządek w całym mieszkaniu, lunch, zadzwonić do Kim i zemdleć. - mówi. Ups.
Ups? On jest lekko mówiąc wściekły.
- Muszę jeszcze umyć podłogi i wyprać zasłony. - mówię najspokojniej na świecie.
Ty zwariowałaś.
Otwieram jedno oko i widzę Jego wściekłe spojrzenie.
- Nie rozumiem Twojej złości na mnie. - wzdycham otwierając oczy.
- Jeśli będzie trzeba, to przywiążę Cię do tego łóżka. - mówi poważnie.
Dlaczego Ty się uśmiechasz?
Nie mam pojęcia!
I nie ma to związku z tymi zboczonymi wizjami, które teraz widzę w twojej głowie?
Teraz na jego twarzy zamiast złości widzę niedowierzanie.
- Jesteś nienormalna. - kręci głową też się lekko uśmiechając.
- Przepraszam. To wszystko przez nadmiar hormonów. - mówię na pewno się czerwieniąc.
- Za dwie godziny masz wizytę u dr Hirsch. - mówi spokojnie i uważnie mnie obserwuje. Słucham?
- Ale ja mam swojego lekarza.
- Owszem. - kiwa głową. - W Arabii. - dodaje z irytacją. - Hirsch to najlepszy ginekolog i położnik w Innsbrucku i...
- I cholernie drogi, a poza tym strasznie trudno się do Niego dostać. Jak to zrobiłeś? - pytam.
- To nie jest w tym momencie ważne. - mówi wymijająco. Teraz to ja mam ochotę Go zabić. Dlaczego wtrąca się do moich spraw?
Może dlatego, że to On jest ojcem?
Ok. Racja. I jakoś mniej się na Niego złoszczę.
- Nie stać mnie na wizyty prywatne Michael. Jeszcze nie dostałam należności za ostatni projekt. I nie wiem czy dostanę, bo widzę, że moje szanse na wyjazd w poniedziałek topnieją jak śnieg na wiosnę. - mówię z irytacją.
- Ja płacę za lekarza. I będzie to Hirsch. Koniec tematu. - mówi ostro. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem. - A co do Twojego wyjazdu... jeszcze o tym porozmawiamy. - dodaje. I już mam ochotę coś powiedzieć kiedy dzwoni mój telefon. Ale zanim zdołam po niego sięgnąć, blondas ostentacyjnie wyjmuje z niego baterie.
- Michael!
- Masz odpoczywać. - mówi stanowczo.
- A jeśli to Kim? Jak coś jest nie tak?
- To ma problem. - mówi mocno i chowa baterię do swoich spodni.
- Jesteś niemożliwy!
- A Ty uparta jak osioł!
- Uwielbiasz rządzić innymi tak?!
- Nie poradziłabyś sobie beze mnie!
- Słucham?!
- Potrzebujesz kogoś kto powie Ci co masz robić, kogoś kto będzie Tobą rządził i trzymał Cię krótko, bo uwielbiasz popełniać głupoty!
- Jedyną głupota jaką popełniłam było przespanie się z Tobą!
- Ale chętnie powtórzyłabyś to jeszcze raz. - mówi zadowolony z siebie ale w oczach ma pioruny.
- Jeśli zawsze taki byłeś to nie dziwię się, że Ella odeszła. - mówię wyraźnie. I zapada cisza. Widzę jak zaciska dłonie w pięści. Przesadziłam. I to bardzo. Dobrze o tym wiem ale to mówiło się samo. Jestem na Niego wściekła. Więc dlaczego mam ochotę Go pocałować?
Pocałować? Ty masz ochotę się na Niego rzucić!
Sex po kłótni?
Sex po kłótni, sex na zgodę, po prostu sex... zwał jak zwał ale ochotę masz.
Wstaje i wychodzi. I dziękuję za to Bogu...
***
Co za wredna małpa!
Przegiąłeś Michi.
Nie miała prawa...
Och zamknij się! A Ty miałeś prawo?
Siadam na kanapie i wzdycham.
- Coś nie tak? - obok mnie siada Stefan.
- Nie umiem z Nią spokojnie rozmawiać. Doprowadza mnie do szewskiej pasji. Denerwuje, irytuje i mam ochotę Ją udusić. - wyrzucam z siebie na jednym oddechu. Od razu mi lepiej.
Chyba gorzej, bo to nie prawda.
- A tak serio? - pyta z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Boję się Stefan. - mówię cicho. Teraz krawędź stolika jest najciekawszym punktem w całym salonie. - O dziecko, o Nią, o to czy sobie poradzę, czy podołam temu wszystkiemu... - chowam twarz w dłoniach.
- Ktoś bardzo mądry kiedyś powiedział mi jedną bardzo fajną rzecz. Jeśli za bardzo chcesz, to nigdy Ci nie wyjdzie. - mówi. Ciekawe kto tak błysnął. - Musisz się mniej spinać Michi. Niejeden facet na świecie przechodził przez to co Ty teraz przechodzisz. I niejeden by chciał przez to przechodzić... - mówi lekko zamyślony. - I wszyscy jakoś sobie radzili. - dodaje. - Daj sobie czas. Daj Wam czas. Dla Niej to też jest trudna sytuacja. Emocje są potrzebne w każdej relacji ale pamiętaj, że Julka nosi Twoje dziecko i stres nie jest Jej sprzymierzeńcem. Musisz być wyrozumiały Michi. - kończy.
- Byłbyś lepszym ojcem niż ja. - mówię cicho. Ale taka jest prawda. Przez chwilę nic nie mówi i dalej tępo wpatruje się w kubek.
- Nie spieprz tego a wszystko będzie dobrze. - mówi i wychodzi do siebie. Dziwnie się zachowuje. Patrzę na zegarek. Teraz nie mam czasu na rozmowę z Nim. Ale wrócę do tego później. Po wizycie u lekarza. Wstaję i powoli idę do swojego pokoju. Zapukać?
Ty już swoje wypukałeś.
I uderzam głowa o drzwi, bo jestem idiotą.
- Proszę! - słyszę zza drzwi. Ok. Niech będzie, że zapukałem a nie że załamałem się moją głupotą. A mówiłem, że to Ona jest bezmyślna... Kiedy wchodzę do pokoju stoi właśnie przed lustrem. Jej twarz wyraża lekkie niedowierzanie kiedy czarna bluzka opina Jej ciało powodując, że brzuch staje się jeszcze większy. Staję obok Niej i wpatruję się w obrazek na przeciwko. - A mówią, że czarny wyszczupla... - wzdycha. I tak zabawnie wydyma dolną wargę. Jak na koniec 4 miesiąca to całkiem pokaźny ma ten brzuch. I przybrała trochę na buzi. Pełniejsza wygląda dużo lepiej. Ale...
- Powinnaś zmienić kolor włosów. - mówię przyglądając się Jej.
- Na jaki? - pyta chwytając jeden z kosmyków.
- Na swój. Był ok. - wzruszam ramionami. Widzę jak patrzy na moje odbicie w lustrze. Owszem Julio... ładnie razem wyglądamy. - Jedźmy, bo się spóźnimy. - mówię i wychodzę z pokoju zanim spodoba mi się ten obrazek za bardzo...
***
Gabinet jest przeładowany ozdobami mówiącymi o ciąży. Jak na gabinet prywatny stanowczo za dużo tam naklejek z bocianami i małymi dziećmi. Czuję się trochę jak w przychodni urządzanej przez personel. Ale sprzęt wygląda na nowy. Całkiem nowy. Dr Hirsch natomiast na nowego nie wygląda. Na pewno jest po 40stce. Zmarszczki wokół oczu o tym świadczą. Lekka siwizna na kruczoczarnych włosach dodaje Mu powagi i seksapilu. Tak. Jest bardzo przystojny. Już wiem dlaczego tak trudno się do Niego dostać...
- Z Pani dokumentacji medycznej wynika, że do tej pory wszystko było w porządku... - zaczyna spokojnym głosem i po chwili uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech. Mimowolnie. Tak. Jest bardzo przystojny. Słyszę jak siedzący obok mnie blondyn dostaje ataku kaszlu, którego nie ma więc wracam na ziemię.
- Owszem. Wszystko jest w porządku. O ciąży dowiedziałam się jak już byłam w Rijadzie, a praca nie pozwoliła mi na wcześniejszy powrót do Austrii więc to tam prowadzoną miałam ciążę.
- Ale badania były wykonywane dość często więc tamtejszy lekarz spisał się bardzo dobrze. - kiwa głową patrząc na wyniki badań.
- Lekarz zauważył, że mam podniesiony poziom niektórych hormonów ponad normę. - mówię spokojnie i czuje jak blondyn porusza się na krześle nerwowo. O tym Mu nie powiedziałam. Zapomniałam po prostu. Ale już wiem, że czeka mnie ochrzan.
- Tak, widzę. - potakuje lekarz. - Mówił Pani z jakich powodów może być tak podwyższony? - pyta i wstaje od biurka włączając aparat do USG.
- Mówił tylko, że jest ich kilka i że trzeba chwile poczekać żeby się dowiedzieć. Miałam mieć badania w tym tygodniu ale jestem tutaj więc...
- Rozumiem. - uśmiecha się pogodnie. - Zapraszam. - wskazuje leżankę obok aparatu. Podchodzę do niej i kładę się podwijając bluzkę. Kątem oka dostrzegam jak blondyn się lekko spina. na pewno czuje się nieswojo. - Tatę też zapraszam, no chyba że nie chce Pan zobaczyć jak się miewa junior. - śmieje się próbując rozładować napięcie u blondyna. Ten siada na stołku obok mnie. Ewidentnie nie ma co zrobić z rękami. Biorę jedną Jego dłoń w swoją, żeby dodać Mu otuchy. Uśmiecha się blado ale wygląda jakby miał zaraz zemdleć. - Pierwszy raz? - pyta lekarz smarując mi brzuch zimnym mazidłem i kładzie plastikowy mikrofon na nim.
- Tak, stanowczo pierwszy. - odpowiada nerwowo Michael i patrzy w ekran, na którym widać czarno-białe plamy.
- Czyli się poznajemy, no dobrze. Podwyższony poziom tych hormonów może być spowodowany albo tym, że ogólnie ma Pani więcej poszczególnych hormonów i trzeba je ustabilizować albo... - wpatruje się w ekran i uśmiecha się do siebie. - Tak, tutaj stanowczo druga opcja. Proszę mi powiedzieć... Czy mdłości zniknęły po pierwszym trymestrze?
- Nie całkiem, właściwie to... coraz częściej jest mi niedobrze. - mówię. Zerkam na blondasa a ten patrzy na mnie karcąco. Ech... będzie opierdziel.
- A Pani libido? - pyta. Yyyyy to znaczy, że mam opowiadać o mojej ochocie na sex?
- Cóż... - trochę się czerwienię. - Jest stanowczo... wyższe. - mówię i odwracam wzrok od blondyna, który też czuje się skrępowany tym wyznaniem.
- No i wszystko jasne. - odwraca ekran w naszą stronę i pokazuje zarysy postaci. - Proszę posłuchać... - mówi i w tym momencie słychać głośne dudnienie. Blondyn jest zdezorientowany. Ściskam Jego dłoń mocniej i czuję jak robi mi się na sercu cieplej.
Ooooch... jakie to jest... niesamowite...
Tak... piękne...
- Tutaj mamy główkę... - pokazuje mówiąc ciszej. - A tutaj rączki... nóżki... A to co Państwo słyszą to serce. - mówi i znów zapada cisza i słychać tylko ten magiczny dźwięk. Patrzę na Michaela, który wpatruje się w ekran jak zaczarowany. Błyszczą Mu oczy. Nie może w to uwierzyć. Ja też nie mogę Michael. Ale to się dzieje. Po chwili lekarz przesuwa gałkę i dudnienie cichnie. Za moment natomiast znów je słychać. Trochę szybsze niż poprzednio, a na ekranie pojawia się plama.
- Co to jest? - pyta blondyn. Wygląda na zmartwionego. - Coś jest nie tak?
- To jest powód podwyższonego poziomu hormonów i libido. - uśmiecha się lekarz. - Gratuluję. - mówi z uśmiechem. - To bliźnięta...
**********~*~**********
Ok, namieszałam, miałam dodać jutro a dodaję dzisiaj.
Jestem zakręcona jak ruski termos i pominęłam jeden rozdział.
Myślałam, że Go nie mam a był już napisany.
Głupia ja!
A kolejny na pewno już jutro :P
Gratuluję tym, którzy typowali bliźnięta :)
Typujemy dalej:
2 chłopców, 2 dziewczynki, czy parka? :D
Buziole i do jutra :*
Kamila! Owszem, podbijanie klubów udało się aż za bardzo :P
Myślę, że parka będzie dobrym rozwiązaniem. Mały Michi i mała Julka za jednym razem ;) Stefan mnie rozbraja tym, jak się martwi. To urocze. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Michiego :) Jest taki słodki, opiekuńczy i martwi się o Julce i dzidziusia :D
OdpowiedzUsuńA pro po bobasków! Stawiam na chłopczyka i dziewczynkę ;)
Stefcio <3
Chciałabym zobaczyć minę Hayboecka i Maggie, gdy się dowiadują, że będą mieli bliźniaki :P
Buziaki ;**
Bliźniaki? Jeszcze lepiej! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że parka w takim razie :D
WIEDZIAŁAM! NO KURCZE WIEDZIAŁAM!!!!
OdpowiedzUsuńAle tam musiało być ostro skoro dwójka od razu.
I będzie mały Michi i mała Julka!
Kurde no, jak w teleturnieju XD
Kocham cie za to, kocham, kocham! Jezuu... :D
No ale to musiało być krępujące, tak rozmawiać w towarzystwie Michiego o tym czego Julka z nim nie robi bo nie są parą. Czas to zmienić! Michi, wszystko w twoich rękach :D
Jeju tak się cieszę, ciekawe jak oni sobie poradzą. Pewnie będzie ciężko.
Ale jestem ciekawa reakcji chłopców, ściślej mówiąc Stefana. Co to będzie...
No i Michael musi przestać denerwować Julkę, będą bliźniaki powinien się teraz o nią troszczyć, a nie nią rządzić. NO.
No i czekam na kolejny :D
Pozdrawiam ;*
Nie skomentowałam wczoraj, miał być mały Michi ;) Ja typuję parkę ;)
OdpowiedzUsuńMichi bardziej się z tego wszystkiego denerwyje niż Maggie! Chce chyba przedobrzyć... Znaczy nie chce, ale w tym kierunku to idzie =P Dobrze, że ma sporo przyjaciół wokół siebie to jakoś sobie poradzi ;) Mam nadzieję, że będzie super tatą! :3 Serdeczne gratki za KK, mam nadzieję, że taką naprawdę zdobędzie! :D I ten 'kaszel' w gabinecie :D I łóżko z Ikei :D <333
Wiem, że króciutko, ale wybacz :( Pozdrawiam ;*
aww słodko <3 uwielbiam takiego Michiego
OdpowiedzUsuńno i bliźniaki...wow dalej mam cichą nadzieję na córeczkę tatusia bo nie ma nic słodszego niż facet owinięty wokół palca przez małą dziewczynkę kruszynkę więc odstawiam parkę ;) dwie córeczki tatusia to za dużo
czekam na nexta
Parka! wowczas byloby naprawde pieknie! <3
OdpowiedzUsuńi coz tu wiecej? szczerze, wybuchlam smiechem, kiedy przeczytalam o tym libido. dobra, moze nie powinnam, ale niezwykle to rozbawilo. ;))
Julka i ta jej pracowitosc... echh. niechze ona korzysta z troski chlopakow! i niech odpoczywa.
Michi- przy nim to juz w ogole odlecialam. *.*
wieeecej! chce wieecej! <3
Haha, udało mi się :D Będą bliźniaki i tak będzie najlepiej :D Nikt nie będzie pokrzywdzony. Tak jak obiecałam, jestem, lekko spóźniona, ale co tam. Po tym co się stało, w domu, jak chłopcy wyszli, to mam czuja, że Michael pojedzie z Julką do tej Arabii. Tak chyba będzie najbezpieczniej i Michi będzie mógł być spokojny o nią i o dzieci. Nawet jakby Michael nie chciał jechać, to albo Stefan by go sam do tego samolotu wepchnął, albo pojechał zamiast niego. W końcu Stefan, to Stefan prawda. Die-die i jego składanie łóżka... Brawo Thomas, to żeś się popisał, konstrukcja tak przetrwała jak cholera. Czemu mnie to jednak nie dziwi. A wracając do naszej słodkiej pary rodziców, mam nadzieję, że urodzi im się para. Tak chyba będzie najlepiej. Córeczka będzie projektantką a chłopczyk następcą swojego taty :D Idealne połączenie. Ciekawe do kogo będą podobne. Już się nie mogę doczekać, aż Julka urodzi.
OdpowiedzUsuńDziś krótko, za co przepraszam, ale tak wyszło. Nie mam weny na komentarze :/ Cieszę się, że wypad do klubu się udał no i że rozdział jednak wcześniej :D Pozdrawiam i całuję. Do następnego
Dalej nie typuje, polecę slangiem: byle by zdrowe były :D Michael się stara, ale widać, że strach go ogarnia. Ciekawe, co będzie jak dowie się o jednym strzale a dwóch golach :D W dalsxym ciągu żal mi Stefana, powinien poznac kogoś, albo ogarnąć, ze Jula nie jest dziewczyna dla niego :( Pozdrawiam i czekam na next!
OdpowiedzUsuńJeju już odliczam godziny kiedy dodasz następny <3 <3
OdpowiedzUsuńO matulu. Wlasnie przed oczami mam obrazek dwoch blondwlosych aniolkow. Normalnie juz je sobie wyobrazam. I jestem jak najbardziej za parka: coreczka tatusia i synek mamusi. <3
OdpowiedzUsuńMiałam małe zaległości ale nadrobione! Obrót akcji wspaniały Michi jako tatuś cudowny! Ale nie podoba mi się zachowanie Stefana. . Znajdź kogoś dla niego błagam. Świetnie się to czyta <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, mam nadzieje, że będzie 2 Michi juniorów :):)
OdpowiedzUsuń