czwartek, 12 lutego 2015

31. Jest w Nich zakochany. Do szaleństwa...


Inspiracja:
Coldplay - Paradise




SZPITAL...

- Jeśli jeszcze ktoś zada to pytanie to przysięgam, że warknę. - mówię zirytowana. Tłumy odwiedzających od samego rana po porodzie to nie jest najlepszy pomysł.
- Wywieś na drzwiach tabliczkę "czuję się jak porozrywany balonik". - szczerzy się Manu za co zostaje zmrożony przeze mnie wzrokiem. To, że tak właśnie jest nie oznacza, że ma się ze mnie nabijać. 
- Nie chciałbyś się tak czuć... - syczę. Ok. Wystraszyłam Go. Wystarczy.
Weź Ich wszystkich wygoń. Mam dość. Chcę spać!
A ja chcę w końcu zobaczyć moje córki... Więc patrzę z błagalną mina na Michaela. Uśmiecha się tylko lekko.
- Ok. Odwiedziny skończone. Zapraszamy za tydzień. - mówi pokazując dłonią drzwi sali. 
- Gdybyś dał znać bylibyśmy wcześniej. - mówi Stefan. Jest wyraźnie zły, że o wszystkim dowiedział się na końcu. Ale ja na to wpływu nie miałam. 
Gdybyś miała, dowiedzieliby się o porodzie jak wrócilibyście do Hallein.
Ale ile byłoby spokoju...
- Myślałem, że jak się urodzi to brzuch maleje, a Ona nadal jest gruba.
- Zamknij się Didl! - i drzwi się zamykają. Dzięki Bogu. Michael siada na krzesełku obok. Popełnia błąd. Patrzę na Niego wyczekująco ale On się tylko uśmiecha do mnie jak jakiś świr na przepustce. Jestem wkurzona. I to bardzo. Więc zrzucam z siebie kołdrę i usiłuję wstać z łóżka. Od razu łapie mnie w pasie i przerażony patrzy na mnie uparcie.
- Co Ty robisz? - pyta. - Nie możesz jeszcze wstawać, powinnaś leżeć i odpoczywać i...
- Zamknij się i mi pomóż! - warczę. Milknie. No tak. Grabię sobie. Już powinnam się nauczyć, że na Michaela się nie warczy. Robi minę mówiącą "nie dyskutuj" i sadza mnie spowrotem na łóżku. - Pomóż mi się dostać na ten cholerny wózek! - warczę ponownie.
Jakiś gen masochizmu Ci się włączył? Odpuść mała... Jesteś zmęczona... I ja też. Pomyślże o mnie choć raz!
- Masz leżeć. - mówi próbując być spokojnym.
- A Ty miałeś dbać o mój komfort, a od rana tylko wpuszczasz i wypuszczasz kolejnych odwiedzających.
- I właśnie dla Twojego komfortu chcę żebyś spowrotem się położyła i poszła spać. 
- Nie chce mi się spać!
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść więc nie dyskutuj ze mną!
- Owszem wyglądam, bo jakbyś nie zauważył to dzisiejszej nocy rozcięli mi brzuch i wyciągnęli ze mnie dwie małe żyjące istoty, których do tej pory nie widziałam! - prawie krzyczę Mu prosto w twarz. I płaczę przy tym. Cholera. Hormony nadal działają. Ale wyraz Jego twarzy jakby nagle łagodnieje. 
Zrozumiał. Brawo. Dajmy Mu Nobla.
- Julka... - zaczyna spokojnie. Głaszcze mnie przy tym po policzku. - Jesteś jeszcze słaba, straciłaś dużo krwi w nocy, powinnaś...
- Nie mów mi co powinnam a czego nie tylko zabierz mnie do Nich! Natychmiast! - znowu prawie krzyczę, a dłonie mam zaciśnięte w pięści. Przez chwilę tylko patrzy ale poddaje się. Nie odpuszczę. I dobrze o tym wie. Wie, bo sam nie wytrzymałby gdyby Ich nie zobaczył zaraz po porodzie. Więc pomaga mi się przesiąść na wózek i zawozi do ogromnej niebieskiej sali na końcu korytarza. Przez przeszkloną ścianę widzę kilkanaście małych szpitalnych wózków z noworodkami. Przy kilku z nich stoją zapewne rodzice tych maluszków. Na tej sali moje małe szkraby niestety jeszcze leżeć nie mogą. Więc jedziemy kawałek dalej i widzę rząd małych stoliczków z przezroczystymi skrzyneczkami, w których leżą noworodki. Są takie malutkie. I podłączone milionami kabelków do wielkich maszyn. Muszę zacisnąć zęby żeby znowu się nie rozpłakać. Bo wśród tych dzieci są też moje maleństwa... Michael ściska Moją dłoń. 
- Wszystko z Nimi w porządku Jula, muszą tu być żeby przybrać na wadze i trochę podrosnąć... - mówi. Patrzy mi w oczy tak jakby wiedział o czym teraz myślę. - To nie Twoja wina, że się tutaj znalazły. - dodaje. Tak. Czyta mi w myślach. Bo gdybym tylko się tak nie denerwowała, gdybym założyła słuchawki i miała wszystkich gdzieś, jeszcze byłyby ze mną. Miały się urodzić dopiero za niecałe dwa miesiące... - Hej... - unosi mój podbródek i całuje mnie czule. - Gotowa? - kiwam tylko głową. Kiedy podjeżdżam pod dwie małe skrzyneczki nie mogę się powstrzymać. Uśmiecham się przez łzy. Bo są takie śliczne. Maleńkie i delikatne. Jak porcelanowe laleczki. Śpią. Delikatnie unoszą Im się klatki piersiowe. Jedna z Nich ssie sobie kciuk, a druga ma rączkę przy główce i robi coś co przypomina kręcenie sobie loka na palcu. I uśmiecham się jeszcze bardziej kiedy i One uśmiechają się przez sen. Czuję jak dłoń Michaela dotyka Mojej dłoni. Więc patrzę na Niego. Wpatruje się maślanym wzrokiem w dziewczynki i uśmiecha. Jakby widział najpiękniejszą rzecz na świecie. Nigdy nie widziałam żadnego mężczyzny w takim stanie. Jest w Nich zakochany. Do szaleństwa. I znów zbierają mi się pod powiekami łzy. Kolejny raz wypuszczam je na moje policzki. Bo nigdy nie spodziewałabym się, że spotka mnie coś tak cudownego. Czuję, że mam już wszystko i nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne. Wracam do dziewczynek. Muszę się na Nie napatrzeć. Ale nie wiem czy w ogóle jest to możliwe. Chciałabym Je mieć obok siebie przez cały czas. Są identyczne. Jak wyjęte z ksero. I tak bardzo podobne do Niego... Mają te same usta. Pełne, zaróżowione... i choć są noworodkami to są blade. Jasna karnacja Michiego wygrała w tym wyścigu. To powoduje u mnie śmiech. Po raz pierwszy od dłuższego czasu tak po prostu mogę się śmiać. A kiedy jedna z dziewczynek dostaje czkawki i tak zabawnie podskakuje leżąc na boku śmiejemy się oboje. I ściskam Mu mocno dłoń, którą mnie trzyma. 
- Są takie maleńkie... - wzdycham.
- Najpiękniejsze na świecie. - mówi z wyczuwalnym uwielbieniem. Dopiero teraz mogę dostrzec, że na każdej czapeczce noworodka wypisane są litery. Pierwsza litera imienia i nazwisko oraz data urodzenia. Taki zwyczaj tutejszego szpitala. Żeby dzieci miały coś na pamiątkę. Jako pierwszy prezent w życiu. Pochylam się lekko do przodu, żeby ujrzeć co napisane jest na czapeczkach moich córek. I jestem zdziwiona kiedy widzę inicjały.
- K. i A. Hayboeck? - teraz patrzę na Niego z pytajnikami w oczach. I chyba po raz pierwszy od wejścia tutaj odwraca wzrok od dziewczynek. Uśmiecha się lekko.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe. - mówi. - Wybrałem dla Nich imiona. Musiałem to zrobić sam, bo byłaś jeszcze w narkozie. - kontynuuje. 
- K. i A. ? - pytam ponownie. - Błagam powiedz, że to nie jest Kate i Anna, bo przysięgam, że Cię zabiję. To takie pospolite imiona Michael...
- Kim i Amy. - przerywa mi spokojnie a ja milknę i patrzę na Niego nie wierząc własnym uszom. 
Oooooch... tak bardzo Go kochamy co nie?
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. 
- To... - nie wiem co mam powiedzieć. 
- Hej... - głaszcze mnie po policzku. - Wiem jak wiele dla Ciebie znaczą te osoby. Ile... znaczyły. Nie mogłem postąpić inaczej. - uśmiecha się.
- Dziękuję. - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. 
- Powinnaś odpocząć. - mówi poważniejąc. Sama czuję, że tego potrzebuję. I to bardzo. Choć mogłabym tu siedzieć cały dzień...

***

- Zasnęła jak tylko wróciliśmy od dziewczynek. - mówię zerkając na Nią co chwilę. - Tak tato, wszystko mamy... Nie, to nie ma sensu. I tak nie możecie do Nich iść... Dobrze... Kto?... Wiesz jak bardzo mnie to nie obchodzi... Jasne, papa. - rozłączam się i zerkam na łóżko. Patrzy na bukiet białych róż stojący na szafce obok łóżka. W dłoni obraca małą karteczkę. Po chwili zwraca wzrok na mnie i przygląda mi się uważnie. 
Zaraz się zacznie...
Co się zacznie?
Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że taki wzrok nie zwiastuje dobrej nowiny tylko jakąś głębszą rozkminę?
- Gdzie jest Matthias? - pyta nagle. 
A nie mówiłem?
Cholera.
- Nie wiem kochanie. - mówię i siadam na krzesełku obok łóżka. Biorę Jej dłoń w swoją dłoń chcąc uniknąć tego tematu jak ognia. Bo to cholernie niewygodny temat.
Serio? Myślałem, że lepiej Ją znasz... Będzie drążyć.
- Michael? Masz mnie za idiotkę? - pyta nad wyraz spokojnie. A to zły znak. Więc patrzę na Nią ale nic nie mówię. Pozwalam Jej się wygadać. - Przez czas kiedy leżałam tutaj przed porodem nie chciałam się stresować więc nie pytałam. A doskonale wiem, że wiesz gdzie jest i co się dzieje z Mattem. 
- Nie wiem Julka.
- Nie okłamuj mnie! - warczę. - Matt przysłał gratulacje i życzenia szybkiego dojścia do siebie po porodzie, skądś musiał to wiedzieć, a Thomas nie ma teraz do tego głowy...
- Jest jeszcze Gregor. - zauważam dość desperacko.
Przeciągasz nieuniknione Michi.
- Serio? - wzrokiem może zabijać. Uścisk staje się mocniejszy. Ech... - Stefan dowiedział się, że urodziłam dopiero dziś rano, a jedyną osobą oprócz Niego, która wiedziała, że moja siostra miała na imię Amy był Matthias. - dodaje. 
Masz pecha, że trafiłeś na bystrą.
I co ja mam zrobić?
Powiedzieć prawdę. I tak będziesz musiał.
- Julka...
- Gdzie jest Matt?! - pyta stanowczo. - Czemu mnie nie odwiedził ani raz? Czemu nie zadzwonił? Co się z Nim dzieje Michael? - pyta. Widzę jak w Jej oczach znowu coś się zmienia. Ona się po prostu cholernie martwi. Tak cholernie cholernie... - Michael... Matthias jest dla mnie jak brat... dyby coś się stało Aleksowi też chciałbyś wiedzieć prawda? - pyta dużo ciszej. Złość zamieniła w strach. Nie umiem Jej dłużej okłamywać. Po prostu nie umiem. 
- Nie denerwuj się, proszę. - mówię biorąc obie Jej dłonie w swoje. - Posłuchaj mnie uważnie... Matt... dowiedział się co robił Ci Karol przez te wszystkie lata. - wyznaję. Milknie. W oczach ma przerażenie. Wie do czego brunet jest zdolny i jak bardzo Mu na Niej kiedyś zależało. I chyba nawet ciągle zależy... - Chciał zrobić coś bardzo głupiego i na początku nawet chciałem Mu w tym pomóc ale doszedłem do wniosku, że jest zbyt dużo do stracenia, żeby dać się wsadzić za kratki.
- Boże...
- Hej... - głaszczę Ją po policzku. Mam wrażenie, że to Ją trochę uspokaja w stresujących sytuacjach. Ok, pierwsza część za mną. Teraz druga bomba. - Nie zrobił tego co chciał zrobić. Nie pozwoliłem Mu na to. Pokłóciliśmy się trochę o to któremu z Nas bardziej na Tobie zależy i co jesteśmy w stanie dla Ciebie zrobić ale obeszło się bez rękoczynów. - kontynuuję. Jest coraz bardziej przestraszona.
- Coś się jednak stało, że Go tu nie ma. - mówi cicho.
- Pokazałem Mu wszystko to co miałaś w teczce. 
- Co zrobiłeś?!
- To co powinienem zrobić już dawno temu. Szkoda tylko, że nie osobiście. - odpowiadam z lekkim żalem.
- Michael o czym Ty mówisz? - znów patrzę na Nią, a Jej oczy są duże, przestraszone i załzawione.
- Matthias poszedł z tym na policję.
- Gdzie?! Czy Wy poszaleliście?! Przecież Karol...
- Uspokój się... Julka posłuchaj mnie uważnie... Matt ma zaufanego oficera w Policji w Innsbrucku. A ten ma zaufanego oficera w przemocy domowej. Cała sprawa jest utajona i wiedzą o Niej tylko 4 osoby. Ci oficerowie, Matt i Ja. Twoje dokumenty to niepodważalny dowód w sprawie ale żeby sprawa ruszyła potrzebne są Nam Twoje zeznanie i naoczny świadek.
- Michael ale... - jest w szoku. - Jak mogłeś mi to zrobić? - pyta z wyraźną pretensją w głosie. 
No i masz co chciałeś...
Nie chciałem. 
- Jula, nie mogłem tak po prostu odpuścić. Nie mogłem pozwolić, żeby facet, który zrobił Ci krzywdę chodził sobie wolno i czuł się bezkarny.
- Ale On jest bezkarny i będzie, bo ja nie złożę żadnych zeznań Michael! 
- Julia...
- Nie i koniec! 
- Dlaczego? - pytam wprost.
- Bo nie chcę przez to przechodzić kolejny raz Michael. Chcę wymazać wszystkie związane z Nim wspomnienia i zacząć nowe życie rozumiesz? Chcę zacząć normalnie żyć! Bez Karola na starcie... - mówi pewnym głosem. - Poza tym... mówiłeś, że potrzebny Wam naoczny świadek, a tego mieć nie będziecie więc o czym My w ogóle rozmawiamy? I gdzie jest Matthias? - przez chwilę tylko patrzę w te Jej zdesperowane oczy. Ona na prawdę tego wszystkiego nie chce. I rozumiem to ale nie mogę się poddać. Bo mamy szansę to wygrać.
- Matt ukrywa naszego świadka Julka. - mówię w końcu. Na Jej czole pojawia się wyraźna zmarszczka.
- Słucham? Przecież nie ma nikogo kto dobrowolnie zeznawałby na moja korzyść i...
- Jest ktoś kto nie boi się Karola i komu bardzo na Tobie zależy Julia. 
- Michael... kogo ukrywa Matt? - wiem, że kiedy to powiem będzie się zamartwiać, stresować i płakać po nocach a potem wrzeszczeć, że na nic się nie zgadza i że mnie nienawidzi, że Ją zdradziłem... To będzie cholernie podłe uczucie ale musi się dowiedzieć.
- Matyldę...


**********~*~**********
Jest :)
Krótki, bo noga złamana i boli i nadal kicham po monitorze.
Dłuższy pewnie w niedzielę.
Albo w sobotę. Zależy jak intensywnie kichać będę.
Na pociechę moja kochana murzynka M. kupiła mi 10 pączków i kazała wszystkie zjeść.
I gdyby nie to, że je zjadłam zanim wpadłam na pomysł, żeby zrobić im zdjęcia to widziałybyście jakie kolorowe cuda produkują polskie cukiernie w Birmingham ;)
Dziękuję za Wasze wsparcie Dzióbaski :*

27 komentarzy:

  1. Boski <3 jak zwykle xd ale kot to Matylda bo nie zczaiłam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w rozdziale nr 4 ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. UMARŁAM. Poryczałam się i w ogóle ;) Znowu niesamowity rozdział. Nawet zakichana i połamana umiesz świetnie pisać. Podziwiam ;) Ja dzisiaj zjadłam tylko 3 pączusie i naleśniki, ale niestety wszystkie wróciły tą drogą, którą przyszły (przepraszam za wrażenia estetyczne, może nie powinnam się tym dzielić xD). Michi kocha i uwielbia dziewczynki, Julka też. Jestem ciekawa co z tą Matyldą i ogólnie piszę tak lekko bez ładu i składu, bo sama piszę rozdział u siebie, ale musiałam sprawdzić co tu słychać, bo bym sobie nie wybaczyła. Po prostu to niesamowite! Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja ty kochana, współczuję złamanej nogi. Ile tak będziesz musiała siedzieć w gipsie? Mam nadzieję, że nie aż tak długo. A przechodząc do rozdziału, oby Amy i Kim nie miały charakteru po Juli, bo Michiego naprawdę szlag trafi. Ja rozumiem, że nie widziała swoich córeczek, ale żeby od razu na biednego Michaela tak wskakiwać? Co ten biedny chłopak zawinił, już wystarczająco mu stracha napędziła samym porodem i tym co działo się z nią w trakcie porodu. Myślę, że mogłaby mu oszczędzić tego dzierania się na jego osobę. Ale teraz, to się dopiero piekiełko zacznie... A on chciał tylko jej dobra, obydwaj z Mattem chcieli. No ale weź dogódź kobiecie. Michi nigdy nie pozwoli skrzywdzić swojej rodziny, obiecał jej to. On jest taki zakochany w dziewczynkach i w niej, aż się serce raduje, jak wyobrażam sobie obraz ich rodziny. I jeszcze małe panienki Hayboeck jako wierne kopie swojego taty. A no i moi kochani chłopcy, Manu z tym pękniętym balonikiem i Didl z tym jakże "trafnym" komentarzem. Już na wstępie padłam ze śmiechu.
    Pozdrawiam i ściskam mocno. Kuruj się :* Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział jak zwykle :). Amy i Kim to śliczne imiona. Jestem ciekawa co zrobi Jula w tej sytuacji. Komentarze chłopaków zabawne :P

    Pozdrawiam i czekam na następny Jula :* :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział mimo Twojej niedyspozycji super, jak zawsze zresztą. Imiona dla dziewczynek Michi wybrał sam, to może przy następnym kolej Julki? :D Didl mnie rozwalił tekstem kończącym wizytę. Nie dziwię się, że Krafi zły, chciał po prostu dołączyć do "wspierającego" towarzystwa Michiego :) Nasze kruszynki po raz pierwszy zobaczyła Julia, chwila niezwykła dla każdej kobiety. Dziewczynki pewnie muszą wyglądać jak laleczki z jasną karnacją skoczka. Trochę mnie zaskoczyło, to że Matt z Michim ruszyli sprawę z Karolem i złożyli dowody na policji. Rozumiem Julię, że nie chce grzebać w pamięci, zwłaszcza teraz. Pierwsze tygodnie z dziewczynkami, to najpiękniejsze chwile, a ona będzie musiała się zamartwiać o Matyldę, wracać do bolesnych wspomnień i obawiać o najbliższych ehh...Współczuję jej. Mam nadzieję, że skoczek podoła i wykaże się takim wsparciem i zrozumieniem jak dotychczas. Kto nominowany do roli chrzestnego i chrzestnej? Czyżby będzie losowanie? Czy wybór będzie oczywisty? :) Pozdrawiam i po raz kolejny życzę dużo zdrówka i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam rozdział O 6 rano a teraz jadę do szkoły więc mam tylko chwilkę. Nareszcie się go doczekałam :D ile można sprawdzać czy już jest.
    Rozdział cudo poprzedniego nie przebije ale cudo. No i to uwielbienie w oczach Michiego,a imiona <3
    Czekam na następny mam nadzieję że jako prezent walentynkowy dla czytelniczek ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest takie kochane. I Michael i chłopcy i sfochany Stefan. Julka wkurzona, ale się nie dziwię, każda kobieta po porodzie chciałaby zobaczyć swoje dzieci, szczególnie jeśli urodziła je tak wcześnie, bo na pewno chce się dowiedzieć, że wszystko z nimi dobrze.
    Didl nauczył byś się taktu, bo tak to nikogo sobie nie znajdziesz, bo jak wypalisz tak do jakiejś dziewczyny to cie pośle na drzewo :D
    Michi i dobór imion. Powiem szczerze, że troszkę się domyślałam o co chodzi z tym, że Stefan wie jak dadzą dziewczynką na imię i się nie myliłam :D Ładnie ze strony Michaela, bo podejrzewam, że Julka sama by tego nie zaproponowała :)
    Matt i Michi postąpili słusznie i niezależnie jak Julka się będzie wściekać mam nadzieję, że nie odstąpią od swojej decyzji. Karol powinien zostać ukarany, bo takich ludzi powinno się karać. Dobrze, że Michi wybił z głowy Mattowi to co chciał zrobić bo jak to mówią - zabiłby świnie, a poszedłby siedzieć jak za człowieka.
    Dobrze, że Matylda się zgodziła, ale podejrzewam, że to wszystko wcale nie będzie takie proste. Jednak mam nadzieję, że Julka będzie współpracować. Powinien jej ktoś uświadomić, że choć będzie bardzo cierpieć, to zapewni tym bezpieczeństwo, ale nie tylko sobie i innym kobietom, które mogłyby wpaść w jego sidła, ale przede wszystkim dziewczynkom, bo kto wie co temu kretynowi może strzelić do głowy.
    Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka, żeby nóżka się szybko zrastała i przestała boleć :*
    No i oczywiście dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudo! Wspaniały rozdział! Nie wiem co można więcej napisać. Uważam, że dobrze się stało, że sprawa Julki trafiła na policję. Zdrowia i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nasze śliczne blade Dzióbaski :* Kim i Amy Hayboeck. Kochamy !
    Jula pewnie będzie się długo opierała z tymi zeznaniami. Może Matylda przemówi jej do rozsądku.
    Miałam rację pisząc wcześniej, że Matt zawalczy o Julkę.
    pozdrawiam, Pynia

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, współczuję złamanej nogi. Mam nadzieję, że szybko przestanie boleć i zrośnie się bez żadnych komplikacji ;)
    Michi wybrał właściwe imiona dziewczynkom :)
    Julka powinna zeznawać, niech Karol jak najszybciej trafi tam gdzie jego miejsce. Michael, choćby miał narazić swoje życie, to nie pozwoli by stało się coś złego Julii i bliźniaczkom. Dziewczyna może też liczyć na wsparcie Matta, Matyldy i skoczków.
    Trochę mało Stefana ostatnio...
    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    Inka :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Michi zawsze podejmuje dobre decyzje, nawet bez konsultacji z innymi. Czyli mamy, a raczej mają, Kim i Amy. To kochane, naprawdę, znaczy te imiona wybrane ze względu na Julkę.
    No jak tyle ludzi robi wycieczke do szpitala, to można sie zmęczyć, nie dziwię się Julce.
    Ale skoro ona była taka zmęczona mogła nie krzyczeć na Michiego. Razem z Mattem chcieli dobrze, no nie ich wina że jej nie pasuje kiedy ktoś się o nią troszczy i chce pomóc, ehh...
    Jej, to ten chorobowy okres, też kicham dalej niż widzę więc wiem co przechodzisz ;) Dużo zdrowia życzę, ze względu na nogę i katarek.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Heeej Misia :* Mama nadzieję że zdrowiejesz i noga mniej boli <3 Irytujące pytanko mam dx W imieniu wszystkich twoich wiernych czytelniczek :3 Jak ci idzie pisanie dla nas ? Możemy się spodziewać dziś rozdziału ? Bo nic nie robię tylko tu zaglądam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam Was bardzo ale dzisiaj chyba nie skończę rozdziału :(

      Usuń
  14. Przykro. ..Ale zdrowiej. My poczekamy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej! Zacznę od początku. Nie jestem tu po raz pierwszy, ale po raz pierwszy komentuje. Nie miej mi tego za złe. Wcześniej nie używałam mojego konta.
    Chcę ci powiedzieć, że masz wielki talent i ci go zazdroszczę. Piszesz jak mistrzyni. Historia Michaela i Julii jest niebanalna, ciekawa, cudowna. Strasznie podoba mi się zmiana Hayboecka, a tatuś z niego będzie idealny. A Stefan w roli wujka z pewnością sprawdzi się doskonale.
    Ten rozdział, z resztą jak każdy inny jest PERFEKCYJNY. Biedna Julka musi znosić tych Austriackich idiotów nawet po porodzie :D Michi zachował się naprawdę bardzo ładnie jeśli chodzi o dobór imion. Nareszcie wierzę w to, że Karol zostanie ukarany, za to co robił Julce.
    Kuruj się i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  16. A czy dzisiaj będzie rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Umarłam.
    Jestem w niebie.
    Rozpływam się *.*
    Nigdy, przenigdy nie spotkałam się z kimś kto tak genialnie bryluje pomiędzy wszystkimi możliwymi uczuciami. Nie ma też nikogo innego, kto sprawiał by wśrod tłumu ludzi sprawiał, że wśród ludzi wyglądam uśmiechająca lub płacząca do smartfona idiotka ^^.
    Rozdział genialny. Każdy następny jest tylko lepszy ;3. Co więcej?
    Życzę szybkiego powrotu do zdrówka i mnóstwa weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam ^^

    Nie komentuję, ale jestem z tą historią od samego początku i w końcu odważyłam się dodać komentarz. Masz niesamowity talent ♥
    Przeczytałam już każde z Twoich poprzednich opowiadać, tzn. jestem w trakcie czytania opowiadania z Kamilem Stochem i ciągle śledzę tę historię.
    Piszesz w taki fajny sposób, że nie sposób jest nie kochać tego opowiadania!

    Michi jest tu takim.. takim dośc intrygującym typem faceta, bo z zimnego i niedostępnego nagle zmienił sie w kochającego i troszczącego się chłopaka.
    Julia ma wielkie szczęście, że trafiła na niego, choć przyznam szczerze, że kiedyś liczyłam na jakiś romans z Kraftem :D

    No i tu.. w końcu poród i małe dziewczynki Hayboeck na świecie <3
    Słodko.

    Życzę sił do walki z katarem i cierpliwości do złamanej nogi, która zapewne utrudnia Ci wszystkie czynności :) Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na 32 rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Jednak będzie dopiero jutro :( koło południa Dzióbaski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co z tym rozdziałem?

      Usuń
    2. Kiedy rozdział ?

      Usuń
    3. Och spokojnie ludzie. Dziewczyna nie jest maszyna do pisania, luz ;) ja tez czekam i czekam i nie moge sie doczekac, ale dajcie jej chwile odsapnac, bo ma zlamana noge i na pewno sporo waznych spraw na glowie. Im dluzej czekamy, tym wiekszy bedzie smak tego rozdzialu. Poza tym im wieksza presja, tym gorzej sie pisze. A chyba chcemy dopracowany, rozdzial? ;) Pozdrawiam ;)

      Usuń
  20. To opowiadanie uzależnilo Nas bardziej, niż FB ;)

    OdpowiedzUsuń