niedziela, 8 lutego 2015

30. Jakbym szedł na egzamin z własnego życia...



SZPITAL W SALZBURGU...

- Ile można czekać?!
- Proszę się uspokoić...
- Jak mam się uspokoić kiedy to już trwa ponad 5 godzin?!
Ta biedna pielęgniarka nie jest niczemu winna Michi.
Muszę wziąć głęboki wdech. 
- Ja na prawdę Pana rozumiem ale proszę o trochę cierpliwości. Przedwczesny poród mimo, że powinien być szybki jest na prawdę dużym zagrożeniem. Lekarz i położna na prawdę nie mogą sobie pozwolić na pośpiech dla dobra Pana dzieci i żony. - mówi spokojnie. - Dam Panu coś na uspokojenie co? - pyta. Kręcę głową. 
- Dziękuję. I... przepraszam, ja... po prostu się bardzo martwię. - mówię spokojniej. Uśmiecha się delikatnie.
- To pierwszy poród? - pyta.
- Aż tak widać?
- Przy następnym Pan będzie osobiście. - puszcza mi oko i odchodzi. 
Może by tak kogoś powiadomić?
Kogo? Matt nie przyjedzie, będzie się niepotrzebnie martwił. Stefan będzie panikował, ojciec mnie denerwował swoim gadaniem...
Thomas?
Ma swoje problemy.
Więc zadzwoń też do Sabriny.
To nie jest dobry pomysł. Najpierw muszą sobie wszystko wyjaśnić. Potem będziemy Ich godzić. 
Myślisz, że Thomas Jej powie?
Zrobi to. Jestem tego pewien.
Jak myślisz, co z Nimi będzie?
Nie wiem... ale jeśli tego nie przetrwają to znaczy, że prawdziwa miłość nie istnieje.
A Ty i Julia?
Patrzę na drzwi do sali operacyjnej i siadam na krześle przy ścianie. Ja i Julia? Nie wiem. 
Przecież się kochacie...
Miłość... nie uważasz, że to po prostu piękne określenie zlepku uczuć tak silnych, że trwają przez długą chwilę czasu?
Odbiło Ci od tego porodu. Walnij Ty się łbem o tą ścianę to może Ci się odmieni. Wiesz... czasem mam wrażenie, że Twoi rodzice jak byłeś mały to Cię w betoniarce kołysali.
I nagle wibruje mi telefon wyrywając mnie z zamyślenia. "MORGI DZWONI". Mrużę oczy, bo jest cholernie późno jak na pogawędkę. I jest tylko jedna opcja...
- Powiedziałeś Jej. - oznajmiam zamiast standardowego "cześć".
- Miałem rację Michi... 
- Co z Kristiną? - pytam.
- Próbowała rozmawiać z Sabi ale...
- Gdzie jesteś? - pytam przerywając Mu.
- W domu. Próbuję się dobić do Niej ale nie odbiera telefonu. Tak po prostu wyszła bez słowa. Martwię się.
- Przyjedź do szpitala.
- Myślisz, że tam przyjedzie? - pyta. - Bliżej ma do Sandry.
- Przyjedzie. Julia zaczęła rodzić. - mówię. Przez chwilę nic nie mówi.
- To nie za szybko?
- Thomas po prostu przyjedź bo sam tutaj zwariuję. - mówię słabszym głosem. Bo to cholerna prawda.
- Zaraz będę. - mówi i rozłącza się. Więc teraz muszę wykonać jeszcze jeden telefon. Sabrina pewnie go wyłączyła ale Thomas ma rację. Bliżej ma do Sandry... Wykręcam odpowiedni numer i po chwili ktoś odbiera.
- Gregor daj mi Sabrinę do telefonu. - mówię spokojnie.
- Zawsze sądziłem, że to Stefan jest ukrytym medium. Pewnie przez barwę Jego skóry ale kto Was tam cyganów wie, może jesteście bladzi jak ściana...
- Greg!
- No czekaj... Muszę się jakoś dobić do Sandry. Zamknęły się w sypialni i muszę spać na kanapie. Wiesz chociaż co się stało? - pyta. Wiem, ale Ci nie powiem, bo wszyscy będą wiedzieć.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- To skąd wiesz, że jest u Sandry? - pyta podejżliwie. Dlaczego On jest taki kurde...
Bystry?
Upierdliwy.
- Bo jestem medium. Dasz mi Ją do telefonu czy mam tam pojechać?
- Już, czekaj... - mija chwila i do słuchawki wraca Schlieri. - Mówi, że Jej nie przekonasz i że jeśli o wszystkim wiedziałeś, to Ci tego nie wybaczy.
- Powiedz Jej, że mam to gdzieś. Julia jest na sali operacyjnej. 
- Już? 
- Powiedz, że czekam na Nią na drugim piętrze na końcu końcu lewego korytarza. - mówię i rozłączam się. Teraz tylko trzeba mieć nadzieję, że nie znienawidziła mnie tak jak Morgiego...
     Gdyby nie to, że wiem jak jeździ Morgenstern, podejrzewałbym, że ma platformę teleportacyjną. 20 minut i jest obok mnie z kawą w dłoni. Siada na krześle obok i patrzy w swój kubek. I z jednej strony mam ochotę z Nim pogadać o tym co zrobił i co teraz będzie ale z drugiej... No właśnie. Z drugiej strony jest ktoś dla mnie dużo ważniejszy. 
- Będzie dobrze Michi... - mówi nagle. Odwracam głowę w Jego stronę. Mam ochotę zapytać czy mówi o mnie czy o sobie ale lepiej jak ugryzę się w język. 
- Musi. - odpowiadam zamiast tego. Uśmiecha się smutno. Doskonale wie, że jeszcze przez długi czas nie będzie dobrze. Będzie beznadziejnie, Jego dnie wypełnią się czekaniem na telefon albo chociaż próbą kontaktu, a noce myśleniem o tym co może jeszcze zrobić, żeby Mu wybaczyła i wróciła. Bo tylko Ją kocha i tylko z Nią chce być. Jego życie zamieni się w jedno wielkie oczekiwanie. Jak teraz moje. Tylko moje czekanie jest kwestią kilku godzin, a Jego...
- Wiadomo już coś? - podbiega do Nas zasapana blondynka, a zaraz za Nią kolejna i szatyn. Sabrina patrzy tylko i wyłącznie na mnie. Thomas na Sabrinę, Sandra na Thomasa a Schlieri na Smartfona wstukując coś zapewne na Facebooka. Sabi ma pod oczami czerwone worki, a w oczach strach. Thomas ma w oczach tęsknotę, Sandra chęć mordu a Gregor wygląda jakby właśnie obliczał pierwiastek sześcienny z pierdyliona... Nie chciałem mieć na korytarzu rozregulowanej emocjonalnie Matki Teresy, przepraszającego że żyje Samarytanina, Amazonki z ochotą na kastrację i autystyka... Chciałem mieć jakieś wsparcie... - Michael mów! - rozkazuje tym razem druga blondynka.
- Od 6 godzin tam są. Nic nie wiem. Nikt nic mi nie mówi, chcą mnie nafaszerować diazepamem...
- Czyli trochę to jeszcze potrwa. - mówi nagle Gregor patrząc w swój telefon. Wszyscy się na Niego patrzymy z pytajnikami w oczach. Wzrusza ramionami. - Jakby miało potrwać godzinę czy dwie daliby Ci flurazepam. - dodaje. Nadal wszyscy się na Niego patrzymy jak na idiotę. - Oj wiecie, że nie znoszę badań. Za każdym razem przed sezonem na kontrolach muszą mi dawać leki. Nie róbmy z tego afery ok? Nikogo nie zabiłem. - odrywa się na moment od telefonu i rzuca Nam obrażone spojrzenie.
- Stefan wie? - pyta Sabrina.
- Jest z Marisą. - tyle wystarczy, żeby każdy zrozumiał o co chodzi. Blondynka siada po mojej prawej stronie i lekko się uśmiechając przytula mnie do siebie.
- Nie stresuj się tak. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. - powtarza spokojnie głaszcząc mnie po plecach. 
- Ile to może jeszcze potrwać? - Sandra posyła pytanie w ściany. Bo chyba nie oczekuje odpowiedzi. Chodzi tylko w kółko po korytarzu denerwując mnie tym już lekko.
- Thomas... Lily była wcześniakiem prawda? - pyta nagle odrywający wzrok od telefonu szatyn. Blondyn kiwa głową. - Ile Kristina rodziła? - pyta patrząc wyczekująco na Thomasa. Czuję jak na dźwięk imienia kobiety Sabrina spina się wyraźnie. Thomas też. Pewnie gdyby tylko mógł, walnąłby Gregora po gębie za wspomnienie o Niej. - Pewnie też się tak stresowałeś co? Byłeś przy tym? - zadaje coraz więcej pytań, a blondynka obok mnie coraz silniej ściska moje ramię. Blondyn milczy. Cóż... kiedyś ta bomba musiała wybuchnąć, to była tylko kwestia czasu.
- Och zamknij się Gregor! - warczy Sandra. Teraz to On jest zdziwiony.
- Ale...
- Jeśli jeszcze raz wspomnisz imię tej kobiety to osobiście nałożę Ci seksualną abstynencję na Twojego penisa! - warczy nadal.
- Ok... czy ktoś mi powie o co tu chodzi? Jestem lekko introwertyczny ale widzę, że coś dzieje się dokoła. - obrusza się.
- Och... Ty mój geniuszu ukryty! - prycha złośliwie blondynka. - Po prostu o Niej nie wspominaj ok?
- Ale czemu? - drąży. Thomas robi się z każdą chwilą coraz bardziej jakby taki... mniejszy, a Sabrina ma coraz więcej łez pod powiekami. To widać. Światło tych nieszczęsnych jarzeniówek odbija się w szklistych tęczówkach blondynki jak latarka.
- Bo Twój święty kumpel nie upilnował swojego Wacława i wypuścił Go na pożarcie Jej...
- Sandra! - przerywam Jej mając tego na prawdę dość. Zwłaszcza, że oboje siedzą obok mnie.
- Przepraszam Michael ale to jest silniejsze ode mnie. - wyjaśnia. Wszyscy to wiemy. I wszyscy wiemy, że Sandra właśnie wyrzuca z siebie to co Sabrina myśli ale nigdy nie powie. 
Ach, więc to o to chodziło z rozregulowaną Matką Teresą...
- Pójdę się przewietrzyć, jak coś się będzie działo to dzwońcie. - mówi blondynka i prawie wybiega ze szpitala. Teraz patrzę z wyrzutem na Sandrę a ta znów nienawistnym wzrokiem mierzy blondyna. Ja zaraz zwariuję. Przysięgam...
- Zaraz wracam. - mówi cicho Thomas i wychodzi w tym samym kierunku co blondynka przed Nim.
- Ale... - tak. Schlieri dalej jest w szoku. 
- Ani słowa nikomu! - mówię wyraźnie. 
- Na Jej miejscu chyba bym Go pobiła... Z Kristiną... - kręci z niedowierzaniem głową.
- Każdy ma prawo się zgubić w życiu Sandy... - mówię patrząc na własne dłonie.
- Zgubić?! O czym Ty mówisz Michi?! On przespał się ze swoją byłą! Z matką swojej córki! A potem zaprosił Ją do Ich domu rozumiesz? Kiedy miał Sabrinę obok! Ona nie może tego odebrać jak nic nie znaczącą pomyłkę! Pomyłką mogłaby być jakaś długonoga piękność z baru na jedną noc,a nie kobieta, z którą spędził kilka długich i intensywnych lat w szczęśliwym związku! 
- Sandy... trochę wyolbrzymiasz... to tylko seks...
- Ty na prawdę chcesz tego celibatu... - mówi. Więc Gregor się zamyka. Wzdycham. Coś w tym jest. Gdyby Thomas zupełnie nic nie czuł do Kristy... nie doszłoby do tego. 
- To jest matka Jego córki... Kiedyś na prawdę się kochali więc zawsze będzie coś do Niej czuł. - wyjaśniam.
- To Go nie usprawiedliwia!
- Nie próbuję Go usprawiedliwić Sandra.  Próbuję zrozumieć. I postawić się na moment na Jego miejscu.
- A na Jej miejscu się próbowałeś postawić? - pyta ciszej widząc wychodzącą z sali operacyjnej położną. Od razu wstaję i do Niej podchodzę.
- I co? - pytam jak ostatni wieśniak ale w tym momencie to jest najmniej ważne. Kobieta patrzy na mnie poważnie.
- Na sali pacjentka odzyskała przytomność i próbowaliśmy rodzić naturalnie. Niestety podczas akcji porodowej ciśnienie pacjentki bardzo mocno podskoczyło, a to zagrażało życiu wszystkich trzech pań... Musieliśmy wykonać cesarskie cięcie.
- Cesarka? Ale to nie trwa przecież tyle godzin... - mówi nerwowo Sandra... Gregor w tym czasie widocznie powiadomił Thomasa, bo oboje wrócili na korytarz.
- Mieliśmy problem z dużą utratą krwi u pacjentki. Kilka razy musieliśmy przerywać operację i tamować krwotoki, przeprowadziliśmy transfuzję krwi... 
- Co z Julią?! - prawie wrzeszczę odchodząc od zmysłów. Bo mam same najgorsze wizje.
- Jest wyczerpana, straciła mnóstwo krwi... Narkoza jeszcze się utrzymuje więc pewnie prześpi resztę nocy i kawał dnia ale wszystko będzie w porządku.
- A dziewczynki? Co z moimi córkami? - kontynuuję. Julia żyje i będzie dobrze. Tyle mi na razie wystarczy. Ale nerwy i tak mam już całkiem na wierchu. Sabrina podchodzi i chwyta mnie za rękę, żebym całkiem nie wybuchł... Położna uśmiecha się wesoło.
- Jak na tak wczesny poród to na prawdę duże i zdrowe kobity. - klepie mnie po ramieniu. - Obie potrzebują około dwóch tygodni w inkubatorze, żebyśmy byli pewni co do rozwoju ich płuc ale poza tym... Ma Pan dwie, piękne i zdrowe córki. Chce Pan Je zobaczyć? - pyta zachęcająco. I jakby dopiero teraz dociera do mnie, że to już...
- A... mogę? - wiem, że zachowuję się jak idiota. Ale na nic więcej mnie teraz nie stać.
- Oczywiście. Proszę za mną. - mówi i kieruje się w prawo. Idę za Nią nie słysząc niczego wokół. Jakby istniał tylko ten korytarz i światło na Jego końcu. Właściwie to mam gdzieś podniecone głosy moich towarzyszy. Oni się śmieją i ekscytują a ja jestem zdenerwowany jak przed maturą. Jakbym szedł na egzamin z własnego życia, a to jest cholernie podłe uczucie. Tylko, że te wszystkie obawy i kiepskie emocje mają to do siebie, że straszą nas nie wiadomo jak wielkimi skutkami naszego postępowania, a kiedy przychodzi już moment egzaminu, kiedy wchodzę na salę i widzę te dwie maleńkie istotki podłączone do licznych aparatów kolorowymi kabelkami... wszystko nagle staje się takie proste i oczywiste. Jak odpowiedzi na zadania egzaminacyjne po egzaminie. I stoję i wpatruję się z najgłupszym uśmiechem na jaki mnie stać w te przezroczyste pudełeczka... Nie mogę uwierzyć, że coś tak pięknego i wyjątkowego jest częścią mnie. Lekarka pozwala mi włożyć do środka dłonie, żeby poczuć Ich maleńkie rączki... A kiedy owijają swoje malutkie paluszki wkoło moich palców nie potrafię być już dłużej tym samym sobą... Moje księżniczki powodują, że najzwyczajniej w świecie płaczę...



**********~*~**********
A nawet przed 23:00 mi się udało. 
Mimo kataru z nosa i oczu.
Dziś inspiracją jest gorączka... :( więc przepraszam za błędy.
Kolejny prawdopodobnie we wtorek.
I przypominam o głosowaniu na Opowiadanie 2014 roku :)
Dziękuję za nominację ale teraz potrzebuję Waszych głosów w sondzie.
Jest anonimowa i wystarczy jedno kliknięcie więc klikajcie, nakłońcie koleżanki do klikania, klikajcie na komputerach różnego rodzaju, telefonach itp. 
"Kocham Was Moje Panie" ;)
Buziole :*

36 komentarzy:

  1. Aaa jak ładnie. Teraz jeszcze z Julcią musi być wszystko ok i będę szczęśliwa. Ale coś czuję, że możesz zamieszać. Księżniczki tatusia w końcu na świecie. Teraz Michi oszaleje z miłości!
    Kuruj się, zdrowiej i odpoczywaj.
    Oczywiście zaglosuję :-)
    Weny i zdrówka
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowiej! To przede wszystkim :)

    I brak mi slow. Pod koniec sie poryczalam i usmiechalam na raz, a moj usmiech sprawil, ze rozbolaly mnie policzki :D Jestes tak niesamowicie cudowna, ze brakuje mi slow. Tak bardzo chcialabym miec chociaz kilka procent twojego talentu. Kocham twoje opowiadania, dziewczyno... kocham. Czekam na next. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że poród taki ciężki, że cesarka, to się spodziewałam, bo bliźniaki, a Nasza bohaterka raczej drobizna :) Akcja przed porodówką genialna. Biedny Michael, zamiast uzyskać jakieś wsparcie, to on przebywał z Panem, który nie upilnował swego wacława, z introwertykiem, czy jeszcze gorzej człowiekiem z autyzmem, z kobietą, która chciała wyrwać panu wacława i z kobietą, która chciała zamordować pana z wacławem :D Normalnie, nic tylko czekać na narodziny w takim gronie :D Końcówka mnie rozwaliła, bo płaczący facet na widok swoich dzieci, co jest coś pięknego. Każdy powinien brać przykład ze skoczka, bo mimo, że nie planowane, to jednak tak bardzo wyczekiwane i od samego początku kochane dzieciaczki przez Michiego :) Pozdrawiam i czekam na next! Życzę szybkiego powrotu do zdrowia kochana :) Kuruj się i wygrzewaj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Są maleństwa! Zdaję sobie sprawę, co czuje Michi, miałam ostatnio podobną sytuację - może rodzicem nie zostałam jeszcze (i dobrze), ale chrzestna też przeżywa narodziny przyszłej chrześnicy. On teraz oszaleje na punkcie dziewczynek :) Jeszcze Julka się wybudzi i wszystko będzie git.
    Zdrowiej, pij mleko z miodem i pisz nam dalej to wspaniałe opowiadanie!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Ten tekst z kołysaniem w betoniarce jest mistrzowski :D

      Usuń
  5. Ooo normalnie płacze :( Najpierw ze śmiechu z niektórych tekstów ;);) A później ze wzruszenia :')
    Az nie wiem co napisać... kocham te Twoje opowiadanie jak je czytam to mam wrażenie że to dzieje się na prawdę.
    Zdrowiej kochana i mam nadzieję do wtorku Jula :* :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze dużo zdrowia dla Ciebie ;)
    Michi płacze...? To... Niemożliwe. Niebywałe. Niesamowite. Co Julka z nim zrobiła?! Oby teraz z nią było wszystko dobrze :/ Bo z dziewczynkami na szczęście raczej jest! :)
    Thomas i Sabi... Ehh... Trzeba było myśleć Morgi :// Nie wiem czy tym razem twój 'urok osobisty; zadzaiała, ale będziesz się musiał baaaardzo nastarać, aby udobruchać (jak to brzmi?! xd) Sabrinę... Gregor jak zwykle zawsze w temacie :D Widać, że Sandra go tam tresuje i dobrze ;p Ciekawi mnie tylko, czy Stefan będzie miał żal do Haybocka i reszty, za to, że nie powiedzieli mu, że Maggie rodzi... Marisa chyba nie byłaby zadowolona jakby pognał do szpitala jak głupi. No ale SMS się należy :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O jeju.. Ale się uroczo zrobiło! Teraz czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, kiedy Julka sie obudzi i będzie tak mega rodzinnie :D
    Ogólnie te refleksje Michiego, ja nie wiem jak ty to robisz ale on zawsze ma te najlepsze teksty, te takie kochane. Niech ktoś inny coś takiego rzuci, bo niedługo mój ideał faceta będzie wymyślonym Michaelem a to nie będzie fajne bo takiego za szybko nie poznam xd
    Gregor jak zawsze nie w temacie, to pewnie przez ten szpanerski smartfon, jak zwykle dodawał zdjęcie na IG, albo fb. Hashtag szpital, hashtag ciąża, hashtag wszystko. Celibat niezbędny moim skromnym zdaniem.
    No ale kurcze, żal mi Sabriny, a Thomasowi mam ochote coś zrobić za tą całą akcję. Ja już sie tym tak stresuje że opisać tego nie potrafię.
    Aaa i czekam na Stefana w roli wujka no i ten wybór imion, pewnie też będzie pasjonujący :D Ah, no i jestem ciekawa rodziców chrzestnych, będą się pewnie o to bić ;)
    Życzę dużo zdrowia i do wtorku :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww jak słodko i uroczo. Takie chwile powinno się nagrywać albo chociaż fotografować więc gdzie Gregor?
    Thomas to w ogóle skandal. Tekst o pierdylionie mnie i moją koleżankę rozwalił.
    A tak w ogóle to wczoraj czekam i czekam a tu nic. Czekam do 22 nic mówię idę spać. Dzisiaj pobudka jak co dzień 5:50 pierwsze co robię to powiadomienia na googlach patrzę jest! No i taka miła pobudeczka ze udało mi się na chwilę zapomnieć o (tym beznadziejnym) składzie Polaków na MŚ.
    Kiedy następny? Czekam i zdrowiej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojeju, czytam ten rozdział dokładnie przed powrotem do szkoły po feriach i czuje że dzięki temu będę miała dzis dobry humor :D
    Mam nadzieje, że Julka wróci niedługo do zdrowia, a królewny bedą rosły jak na drożdżach :D
    Pozdrawiam i życzę zdrowia! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Awwww taki cudny ten rozdział. I dziekuje że w ogóle dodałaś ten rozdział mimo choroby. Życze zdrówka i weny: D

    OdpowiedzUsuń
  11. Sardela i Sabi zawłasnęły rozdziałem a szkoda.
    Małe królewny sprawiły że uśmiech sam wkradł sie na usta!
    Piękny!
    Michi<3

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gregor i Sandra zdecydowanie zawładnęli tym rozdziałem! :D
    Dobrze, że cały ten skomplikowany poród dobrze się zakończył.
    Naprawdę, genialny rozdział!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. TO JUŻ!!! Michi ma dwie zdrowe i piękne córeczki <3
    Jak dobrze, że z Maggie wszystko dobrze :)
    Gregor i Sandra, Morgi i Sabrina- wygrali ten rozdział :D
    Buziaki ;***
    ps. Szybkiego powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Michi bardzo przejął się rolą taty, dobrze, że nie ukrywa swoich uczuć względem córeczek. Dziewczynki już skradły jego serce... ;) Oby Julka szybko odzyskała siły. Czas wybrać imiona i chrzestnych :)
    Gregor, Sandra, Sabrina i Thomas ubarwili ten rozdział. Jestem ciekawa, czy Sabi wybaczy Morgensternowi. I jak Stefan przyjmie fakt, że dla dobra swojego nowego związku nie został poinformowany o porodzie.
    Szybkiego powrotu do zdrowia ;)
    Inka :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Trzy sytuacje, które zawładnęły moim sercem:
    1. "czasem mam wrażenie, że Twoi rodzice jak byłeś mały to Cię w betoniarce kołysali"
    2. Abstynencja na penisa Gregora
    3. Płaczący lecz szczęśliwy Michi
    Rządzisz !
    pozdrawiam, Pynia

    OdpowiedzUsuń
  16. Sandy, kocham cię za ten tekst o abstynencji penisa Gregora :D Płaczę ze śmiechu normalnie. Rozdział i trochę śmieszny i bardzo poważny, choć jednak tej powagi ma więcej. Nie pomyliłam się, że Julka urodzi, magiczny moment nastał i dziewczynki są już na świecie. Oj, tak bardzo bym chciała zobaczyć teraz rozklejonego Michiego, który trzyma za rączki swoje córeczki. To musi być po prostu magiczny widok. Jak zaczęłam czytać o tej znacznej utracie krwi i wgl, to mi prawie serce stanęło. Wiesz jakiego mi stracha napędziłaś? Już myślałam, że Michi zostanie samotnym ojcem, bo Julka tego nie przetrwa, ale to jest mocna dziewczyna i skoro przetrzymała związek z Karolem to i to musiała wytrzymać. Czuję, że Stefan będzie miał pretensję do reszty, że mu nie powiedzieli o porodzie Julii, choć rozumiem, dlaczego jednak mu nie powiedzieli. Marisa jest nadal zazdrosna i dopóki na palcu Julki nie zalśni obrączka, to Marisa będzie pilnować Stefana i wiecznie będzie o niego zazdrosna. A Sabrinie ogromnie współczuję, choć jednak Thomas dobrze zrobił, że sam się przyznał. Jednak mają większe szanse na to, by być razem, bo dowiedziała się od niego a nie od obcej osoby. Szczerość i zaufanie w związku to podstawa, bez tego ani rusz. Jeszcze wszystko się ułoży, liczę na to. A wracając do świeżo upieczonych rodziców, to teraz będą mieć problem z wyborem imion dla dziewczynek.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny z ogromną niecierpliwością, bo muszę wiedzieć, że Julka czuję się dobrze i trzyma w ramionach swoje kruszynki.

    OdpowiedzUsuń
  17. Mialam dzis tak okropny dzien, ze sie rozplakalam, dostalam nerwobolu serca i w ogole. Przeczytalam ten rozdzial jeszcze raz i na mojej bladej i zaplakanej twarzy pojawil sie cien usmiechu. Dziekuje za to :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Zatkało mnie. Naprawdę. Nie wiem co pisać. Przewspaniały rozdział i... no nie wiem co mam jeszcze napisać :) Czekam na następny ;)
    P.S. Niektóre teksty z rozdziału zapamiętam na dłuuuuugo :D

    OdpowiedzUsuń
  19. KOCHANE MOJE DZIEWUSZKI :*
    3 SPRAWY:
    1. ODŚNIEŻANIE PODJAZDU NIE POPŁACA NAWET JEŚLI TO TYLKO 10CM ŚNIEGU.
    2. JESTEM W SZPITALU UŻERAJĄC SIĘ Z UBEZPIECZENIEM EUROPEJSKIM
    3. NOGA ZŁAMANA - ROZDZIAŁ JUTRO :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;O Jesteś chora i poszłaś odśnieżać :o
      szok ;c Zdrowiej <3 Trzymam kciuki za twoją nogę ;)
      Nie martw się , my będziemy na cb czekać :D aż się kurczę pomodlę o Ciebie mój BOGU <3

      Usuń
    2. Bardzo Ci współczuję. Nienawidzę włóczyć się po szpitalach w obcych krajach. Z kartą EKUZ raczej nie miałam problemów, więc u Ciebie chyba też nie powinno być :) Najwyżej gipsu trochę kupisz i ulepisz odlew nóżki :D Problem może być gdybyś umarła i trzeba przewieźć zwłoki :D Tak to wiesz, wszystko będzie dobrze :D Trzymaj się tam Nasza królowa literacka :) Ps. Głos oddany.

      Usuń
    3. Ps. Z tymi zwłokami to żart apropos karty, bo to nie jest refundowane. Zabrzmiało groteskowo, przepraszam ;)

      Usuń
    4. O matko. Polamac sie zima to najgorsze co moze byc! Zdrowiej, moge sie tez pomodlic za szybkie wyzdrowienie ;)
      Rowniez nie znosze szpitali, wiec ci wspolczuje. Bardzo serdecznie pozdrawiam <3

      Usuń
  20. Nareszcie! I am here! Skończyłam czytać i czuję się jakbym wdrapała się na Mount Everest, z którego spadnę jak tylko wrócę do rzeczywistości pełnej sprawdzianów, kartkówek... ale to nie o tym ;)
    Dawno już nie czytałam nic tak świetnego, co by chwyciło mnie za serce i sprawiło, że uśmiechałam się do siebie (właściwie ekranu telefonu) w PKSie. Cała historia jest niebanalna i zaskakująca, gdy myślisz sobie, "a teraz będzie to i to" zawsze zostajesz zaskoczony czymś zupełnie innym. Najbardziej do mnie przemówiły emocje, które były genialne ;3 Także ten... życzę mnóstwa weny ;* Będę tu zaglądać codziennie :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Boski rozdział! Wzruszyłam się. Masz prawdziwy talent, gratulacje. 😍 Pozdrawiam. xox

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy nastepny?/Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dziewczyny kiedy następny :(
      Na razie noga mnie cholernie boli, a do tego ostre przeziębienie i nie mam siły stukać w klawiaturę.
      Przepraszam :*

      Usuń
    2. Oj.... To zdrowiej szybciuutko :*
      Chyba uzależniłam się od tego opowiadania :*/Paula

      Usuń
    3. Nie masz za co przepraszać! Zdrowiej, nie przejmuj się niczym. My poczekamy ;)

      Usuń
    4. Nie przepraszaj. Jesteśmy uzależnione, ale damy radę wytrzymać. Najważniejsze żebyś ty była zdrowa :D :*

      Usuń
    5. Im dłużej poczekamy, tym lepiej będzie smakował kolejny rozdział, więc najpierw się podlecz :) Dużo cierpliwości życzę i szybkiego powrotu do zdrowia :)

      Usuń
    6. Czy możemy spodziewać się się dzisiaj rozdziału? :)

      Usuń
    7. Powinnam się wyrobić do 22:00 :)

      Usuń
  23. Zdrowiej kochana, nie śpiesz się, Wierne Czytelniki poczekają
    pozdrawiam, Pynia

    OdpowiedzUsuń
  24. cos wspanialego <3 piszesz mega prawdziwie :)

    OdpowiedzUsuń