Inspiracja:
One Republic ft. Sara Bareilles - Come Home
MIESZKANIE MICHAELA I STEFANA...
One Republic ft. Sara Bareilles - Come Home
MIESZKANIE MICHAELA I STEFANA...
Uwaga! Nadchodzi burza!
Może nie będzie tak źle?
Widzisz Jego minę?
Ale nie zaczął krzyczeć na mój widok.
Bo jeszcze drzwi nie zamknął.
I teraz następuje głośne trzaśnięcie drzwi pchniętych nogą i blondas się odwraca w moim kierunku. Jego wzrok przeskakuje ze mnie prosto na biednego Stefana, który obiecał wziąć wszystko na siebie.
- Sprawa wygląda następująco Michi... - zaczyna biorąc od przyjaciela siatki z zakupami. Ten wywraca oczami i zaczyna się rozbierać. - Maggie ma kłopot.
- Niech zgadnę, nie ma gdzie spać? - pyta ściągając buty. Ma na sobie niebieski sweter, który bardzo opina Jego sylwetkę.
Oj baaardzo.
Podkreśla Jego oczy.
Oczy?! Mając tak wyeksponowaną klatę mówisz mi o oczach?!
I patrzy na mnie. A ja stoję jak głupia w korytarzu. Przechodzi obok mnie i czuję te perfumy. Te z pokoju. Te bardzo zdecydowane. Tak bardzo niepasujące do Niego.
- Właściwie to mam. - odzywam się chcąc wyjaśnić dokładnie co się dzieje. - Przyszłam tylko oddać kurtkę i buty. - dodaję ściągając z siebie te rzeczy. Z torby wyjmuję nową kurtkę, czarną z czerwoną kratą i zimowe buty. Tylko na to było mnie stać jeśli chcę za coś przeżyć dopóki nie dostanę jakiejś pracy. Michael się dziwi. I to bardzo ale na Jego twarzy nie pojawia się nic. Jakby w ogóle nie reagował. Staje tylko przy ladzie w kuchni i patrzy wyczekująco na mnie.
- Chcesz spowrotem swoją suknię? - pyta.
- Pisałam, że możesz ją wyrzucić. - mówię lekko zdezorientowana. Po co On Ją trzyma? Teraz patrzy na Stefana z wyrazem twarzy mówiącym "a nie mówiłem?" ale ten tylko wzrusza ramionami.
- To co to za kłopot, który masz? - pyta spokojnie. Zbyt spokojnie.
- Właściwie to nie mam kłopotu... - zaczynam ale Stefan nie pozwala mi dokończyć.
- Maggie chce mieszkać w jakimś hotelu. - wyjaśnia. I znowu zero reakcji ze strony blondasa.
On jest dziwny.
- I? - pyta.
- No jak to tak? Wiesz jakie tutaj są drogie hotele? Przecież zedrą z Niej miliony! A przecież nie wiadomo kiedy znajdzie sobie pracę. - i teraz znowu patrzy na mnie. No tak, nie mam pracy ale wesele na 300 osób i ta suknia... wszyscy wiedzą co właśnie sobie pomyślał. Dostawała wszystko za ładną buźkę i jeszcze Jej było mało. Jego wzrok mówi wszystko. I mam ochotę spalić się ze wstydu bo wychodzę na rozpieszczoną leniwą panienkę.
Byłoby prościej gdybyś powiedziała Im prawdę.
To moja sprawa. Moje życie. Moje problemy.
Ich mieszkanie.
Mogę mieszkać w hotelu.
Z Twoją kasą? Przez 3 dni. A potem most.
Dlaczego On mnie tak nie lubi? Przecież nic Mu nie zrobiłam.
- Za chwilę przyjedzie Thomas ze swoimi rzeczami. Powiedzieliśmy Mu, że może się wprowadzić. - przypomina blondas i zaczyna obierać sobie jabłko.
- Stefan, ja na prawdę dziękuję za propozycję ale Michael ma rację, Thomas miał obiecany pokój, a mnie właściwie nie znacie, ja już pójdę. - mówię i ubieram swoje nowe buty, z których jestem cholernie dumna. Bo są piękne.
I drogie.
- Rozwalą Ci się jak wdepniesz w pierwszą kałużę. - słyszę obok ucha. Podnoszę głowę i widzę Michaela, który stoi przede mną i patrzy z powątpieniem na moje cudnej urody obuwie. - Kolor ładny ale na tą pogodę nadają się do prowadzenia samochodu, a nie do przemierzania Innsbrucka na piechotę. - dodaje. I stoi tak z założonymi na piersi rękami i pachnie i patrzy na mnie. A ja mam w głowie sieczkę. Bo Go nie rozumiem. Nie rozgryzam.
- Nie znam się na butach. Zawsze wybierałam tylko kolor. Funkcjonalnością zajmował się ktoś inny... - wspominam ale dopiero po chwili słyszę jak głupio to zabrzmiało. I ten Jego uśmieszek, który mówi "może jeszcze Ci sznurówki wiązali?".
- Znana firma nie gwarantuje dobrej jakości. - kontynuuje kiedy próbuję zasunąć zamek od kurtki, który jak na złość się tnie. Jestem ofiarą.
Albo kupiłaś drogi szmelc.
A On dalej cieszy michę jak złomiarz do wiadra gwoździ. Więc wzdycham i praktycznie rozbijam sobie głowę uderzając czołem w ścianę korytarza.
- Nie łam się Maggie, u nas jest dużo miejsca. Coś wymyślimy. - mówi nagle Stefan stając obok blondasa. - A te buty rzeczywiście są nie najlepsze. - dodaje patrząc na moje nogi.
- Nie najlepsze? - prycha blondas.
- Maggie będę szczery. - mówi w końcu i drapie się po głowie. - No kupiłaś kiszkę. Totalny relikt jeśli chodzi o buty na zimę. No shit po prostu. - wyznaje.
- Zrozumiałam. Zmarnowałam trzy stówy. - mruczę lekko już załamana.
- Jak masz rachunek to jutro pojadę z Tobą do tego sklepu i wymienimy na coś lepszego. Kurtka może być. W końcu na nartach w Niej jeździć nie będziesz nie? - pyta nagle blondas. I teraz nie wiem czy mówi poważnie czy się ze mną drażni. Więc patrzę na Niego jakbym nie rozumiała co do mnie mówi. A Stefan się cieszy jak wariat jakiś.
- My? - pytam w końcu.
- Rozbieraj się bo się jeszcze rozmyśli. - brunet ciągnie mnie do kuchni i stawia przed ladą. - Zaproponowałem Maggie, że może u nas zostać ile będzie chciała jeśli będzie nam gotować i czasem coś posprząta bo my to raczej takie trochę leniuszki jesteśmy.
- Ty jesteś. - poprawia Go blondas i siada na przeciwko mnie uważnie mnie obserwując.
- To chyba dobry deal, nie Michi? - pyta. I w tym momencie zaczyna ktoś krzyczeć. Więc się rozglądam jak nienormalna a Oni się śmieją. "Odbierz mnie! Odbierz mnie bo dzwonię! No odbierz mnie!" - Sorki Was na moment. - Stefan wychodzi do swojego pokoju zostawiając mnie na pożarcie z Michaelem. I następuje cisza. Ja nie wiem co mam robić, ba, nie wiem co mam myśleć a On siedzi i się patrzy. Więc chowam ręce do kieszeni i wbijam wzrok w blat.
To tylko facet.
Ale te Jego oczy!
Co z Nimi nie tak? Są całkiem fajne.
Nie uważasz, że są trochę... straszne?
Jakie?!
No... piękne a zarazem takie lekko przerażające.
Ty się ich boisz!
- Jakiej pracy szukasz? - pyta w pewnym momencie. No i muszę na Niego spojrzeć bo kultura tego wymaga.
- Na razie jakiejkolwiek. Mogę nawet pracować za barem byleby od czegoś zacząć. Nie chcę Wam siedzieć na głowie zbyt długo. - mówię. - Dziękuję, że się zgodziłeś. - dodaję z lekkim uśmiechem. Wdzięczność to odpowiednie słowo określające moje uczucia w tej chwili.
- Nie miałem wyjścia. - oznajmia gryząc jabłko. - Stefan zagadałby mnie na śmierć jeśli pozwoliłbym Ci wyjść. - wyjaśnił.
Walnij Go!
Kiwam tylko głową. Będzie ciężko.
To będzie masakra. Najlepiej chyba będzie Go unikać. Wiesz co mnie zastanawia? Jak z takim nastawieniem znalazł przyjaciela?
- Mam z Nim lekki kłopot, bo chciałby zbawić świat. Oglądałaś kiedyś Spadkobierców? - pyta nagle. Kiwam głową, że tak, bo kto tego nie oglądał? Chociaż jednego odcinka? - Stefan to trochę taki Worren. Przyjaciel wszystkich. - dodaje.
No i wszystko jasne. Stefan przyjaźni się z Nim, bo ten tutaj egzemplarz nie potrafił sobie żadnego innego przyjaciela znaleźć. Z litości.
Patrzę na Niego a On siedzi trochę zamyślony i jakby nieobecny. Mówi, bo mówi ale jakby był gdzieś zupełnie indziej.
Ta. W swoim świecie.
- Masz szczęście mając takiego przyjaciela. - mówię w końcu a On jakby wyrywa się z transu i patrzy na mnie uważnie. - W ogóle masz szczęście mając takich ludzi wokół siebie jak Twoi przyjaciele. - dodaję. - Zawsze masz na kogo liczyć, z kim porozmawiać o zwycięstwach i porażkach, masz się komu wyżalić i opowiedzieć o tym co Cię trapi... - kontynuuję. - I choćby powiedzieli największą głupotę jaką słyszałeś w życiu to czujesz Ich wsparcie. Nie jesteś sam. A to zdejmuje z Ciebie na prawdę wielki ciężar. - kończę.
Nie rozpędzaj się tak, bo zaczniesz się zwierzać.
- A Twoi przyjaciele? - pyta poważnie. - Też mówią trzy po trzy?
Wiedziałam, że tak będzie. Teraz musisz Mu opowiedzieć o swojej samotnej egzystencji.
- Miałam jednego przyjaciela. I straciłam Go przez własną głupotę. - wyznaję.
Tyle Mu wystarczy. I tak ma już o Tobie najgorsze zdanie.
Ale nie uśmiecha się ironicznie. Może nie jest taki zły?
Albo ma już dość...
To tylko facet.
Ale te Jego oczy!
Co z Nimi nie tak? Są całkiem fajne.
Nie uważasz, że są trochę... straszne?
Jakie?!
No... piękne a zarazem takie lekko przerażające.
Ty się ich boisz!
- Jakiej pracy szukasz? - pyta w pewnym momencie. No i muszę na Niego spojrzeć bo kultura tego wymaga.
- Na razie jakiejkolwiek. Mogę nawet pracować za barem byleby od czegoś zacząć. Nie chcę Wam siedzieć na głowie zbyt długo. - mówię. - Dziękuję, że się zgodziłeś. - dodaję z lekkim uśmiechem. Wdzięczność to odpowiednie słowo określające moje uczucia w tej chwili.
- Nie miałem wyjścia. - oznajmia gryząc jabłko. - Stefan zagadałby mnie na śmierć jeśli pozwoliłbym Ci wyjść. - wyjaśnił.
Walnij Go!
Kiwam tylko głową. Będzie ciężko.
To będzie masakra. Najlepiej chyba będzie Go unikać. Wiesz co mnie zastanawia? Jak z takim nastawieniem znalazł przyjaciela?
- Mam z Nim lekki kłopot, bo chciałby zbawić świat. Oglądałaś kiedyś Spadkobierców? - pyta nagle. Kiwam głową, że tak, bo kto tego nie oglądał? Chociaż jednego odcinka? - Stefan to trochę taki Worren. Przyjaciel wszystkich. - dodaje.
No i wszystko jasne. Stefan przyjaźni się z Nim, bo ten tutaj egzemplarz nie potrafił sobie żadnego innego przyjaciela znaleźć. Z litości.
Patrzę na Niego a On siedzi trochę zamyślony i jakby nieobecny. Mówi, bo mówi ale jakby był gdzieś zupełnie indziej.
Ta. W swoim świecie.
- Masz szczęście mając takiego przyjaciela. - mówię w końcu a On jakby wyrywa się z transu i patrzy na mnie uważnie. - W ogóle masz szczęście mając takich ludzi wokół siebie jak Twoi przyjaciele. - dodaję. - Zawsze masz na kogo liczyć, z kim porozmawiać o zwycięstwach i porażkach, masz się komu wyżalić i opowiedzieć o tym co Cię trapi... - kontynuuję. - I choćby powiedzieli największą głupotę jaką słyszałeś w życiu to czujesz Ich wsparcie. Nie jesteś sam. A to zdejmuje z Ciebie na prawdę wielki ciężar. - kończę.
Nie rozpędzaj się tak, bo zaczniesz się zwierzać.
- A Twoi przyjaciele? - pyta poważnie. - Też mówią trzy po trzy?
Wiedziałam, że tak będzie. Teraz musisz Mu opowiedzieć o swojej samotnej egzystencji.
- Miałam jednego przyjaciela. I straciłam Go przez własną głupotę. - wyznaję.
Tyle Mu wystarczy. I tak ma już o Tobie najgorsze zdanie.
Ale nie uśmiecha się ironicznie. Może nie jest taki zły?
Albo ma już dość...
***
To smutne.
Skoro straciła Go przez własna głupotę to raczej żałosne.
No popatrz na Nią.
No i?
Jak ktoś taki może nie mieć przyjaciół? Pamiętasz co Ci mówiła? Wychowała się w domu dziecka. Ktoś kto większość życia dzielił dom z tyloma innymi dzieciakami nie mógł wyrosnąć na aspołecznego samoluba.
Pieniądze zmieniają człowieka.
- Pieniądze zmieniają człowieka. - mówi zamyślona.
Och...
Miałem rację.
Nie uśmiechaj się tak. Popatrz na Jej oczy. Widziałeś kiedyś kogoś tak smutnego kiedy mówi o sobie? Jest świadoma swoich błędów. I najwyraźniej ich bardzo żałuje. Może Jej życie nie było tak kolorowe jak Ci się wydaje?
Sama powiedziała, że pieniądze zmieniają człowieka. A kobiety lecą na kasę.
Nie możesz wszystkich wrzucać do jednego worka Michael!
- Dlaczego czwartek? - pytam w końcu. Tylko to mnie ciekawi w Jej osobie. Patrzy na mnie z wyraźnym niezrozumieniem. - Dlaczego ślub miał odbyć się w czwartek a nie w sobotę? - pytam ponownie. I w tym momencie wraca Stefan z uśmiechem na twarzy.
- Thomas wprowadzi się dopiero jutro. - mówi z entuzjazmem. - Chyba powinniśmy ustalić kto gdzie będzie spał co? No bo dzisiaj to wiadomo. Maggie śpi u Didla a jutro? - pyta. A ja wzruszam ramionami. Ja mam swój pokój a Ona niech sobie radzi. Jak dla mnie...
- Mogę spać na kanapie. - mówi z uśmiechem.
Trochę za często mówi to co Ty pomyślisz, nie uważasz?
Tak. Jest irytująca.
Nie o miałem na myśli...
- No chyba sobie żartujesz, że pozwolę Ci spać na tym dziadostwie. Może i wygląda super i dobrze się po ty skacze ale nic więcej. Kręgosłup od tego cholerstwa boli jakby Cię z krzyża ściągnęli. Zapytaj Morgiego. - oburza się Stefan. - Musimy wymyślić coś innego.
- Te kilka dni jakoś przetrwam Stefan. - mówi przyjaźnie.
- I problem rozwiązany. - komentuję i chcę udać się do swojego pokoju. - Zawołajcie mnie jak obiad będzie gotowy. - dodaję i zamykam się w swojej przestrzeni. Cichej, spokojnej...
Samotnej i pełnej użalania się nad sobą i przeklinania każdej kobiety chodzącej po świecie.
Nie każdej.
Większości.
Jednej.
Dwóch.
Wzdycham i siadam na łóżku chowając twarz w dłoniach. I znowu nie mogę zamknąć oczu, żeby nie widzieć Jej twarzy. Uśmiechu, który zawsze dodawał mi pewności, że dzień będzie dobry mimo wszystko. Oczu, które zawsze były pełne nadziei, a których już nigdy nie zobaczę.
I dobrze.
Nie dobrze!
Wolałbyś dalej to ciągnąć? Ciągle być oszukiwanym?
Ale byłaby przy mnie.
Jesteś kompletnym kretynem i desperatem.
Kocham Ją.
Po tym co Ci zrobiła? Przestań!
Nie potrafię! Jedyne co teraz mogę zrobić to rzucić poduszką w ścianę i zacisnąć ręce w pięści, żeby uspokoić nerwy. Żeby choć trochę ukoić ból i beznadziejne emocje, których we mnie pełno, a które tylko zwiększają mękę.
Michi... odpuść...
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał...
Czego byś chciał?
Żeby wróciła. Do domu. Do mnie.
Potrafiłbyś wybaczyć coś takiego?
Nie wiem...
Najwyższy czas zapomnieć.
I nigdy więcej się nie zakochiwać.
Zakochać się możesz. Nawet powinieneś. Po prostu... nigdy więcej nie pozwól nikomu się tak uzależnić...
***
- Michi nie zawsze taki był. - oznajmia nagle Stefan poważniejąc, co do Niego nie bardzo pasuje. Patrzę na Niego nakładając obiad na talerze i czekam na kontynuację. Nie pytam, bo to nie moja sprawa. Choć bardzo intrygująca. - Przez 2 lata spotykał się z dziewczyną. Mądra, zabawna, na prawdę fajna i trzeba przyznać, że bardzo ładna. - dodał krzątając się wokół stołu. - Wszystko było ok. Wydawali się zgraną parą. Bardzo do siebie pasowali. Kiedy tylko pojawiała sie na treningu Michael jakby dostawał skrzydeł. Przy Niej był wesoły, dużo się śmiał, jeszcze więcej żartował... - przerwał na chwilę i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się przepraszająco. - Sorki. Nie wiem po co Ci to mówię.
- Bo nie wiesz jak Mu pomóc a chcesz żeby dawny Michi wrócił i liczysz na jakąś dobrą radę. - przyznałam z lekkim uśmiechem. Przez chwilę tylko patrzył i smutno się uśmiechał.
- Jest dla mnie jak brat... - przerwał. - Nie mogę patrzeć jak ciągle Go to męczy. - przyznał. - Cały czas o Niej myśli. Wiem to. A nie powinien... Próbowaliśmy wszystkiego. Nasz psycholog z Nim rozmawiał, my z Nim gadaliśmy, nawet próbowaliśmy Go wysłać na randki ale każda kolejna była jeszcze większą porażką niż poprzednia...
- Bardzo Ją kochał. - przyznałam. No bo ktoś kto tyle czasu zachowuje się jak dopiero co po rozstaniu to nie jest całkiem normalna sprawa.
A wydawało się, że nie ma uczuć.
Przestań! On po prostu bardzo cierpi a nie chce tego pokazać.
- Planował zaręczyny. - powiedział cicho Stefan. - Kiedyś znalazłem pierścionek w jednej z szuflad w Jego komodzie. - dodał.
Wow.
Widzisz?
Ok, ale to nie usprawiedliwia tego zachowania w stosunku do Ciebie.
- Ma nadzieję, że Ona wróci. - westchnęłam.
- Widzisz... chcę tylko, żebyś wiedziała dlaczego tak Cię traktuje. Nie chcę Go usprawiedliwiać ale... Zostawiłaś jakiegoś faceta przy ołtarzu. Powiedziałaś, że to skomplikowane... Ella powiedziała Mu dokładnie to samo kiedy odchodziła. - przyznał.
Oj.
Ech... i wszystko jasne. Przypominam Mu Ją.
- Dlaczego odeszła? - pytam. Ciekawość zwyciężyła. Stefan tylko smutno na mnie popatrzył...
***
I znowu ten sam sen. I znowu budzę się prawie z płaczem. Bo znowu czuję to samo. Ten sam ból co wtedy. I widzę to samo. Pustą szafę i kopertę na łóżku. I już wiem co w niej jest więc nie chcę jej otwierać a jednak to robię i wpatruję się w tekst, który znam już na pamięć.
Otwórz oczy Michi. Uspokój się, jesteś u siebie, w pokoju, sam...
Właśnie. Sam. Siadam na łóżku chcąc choć trochę odpocząć od ciągłego bólu. I słyszę wesoły śmiech z kuchni. Wzdycham.
To nie jest Ella.
Ale...
Nie porównuj Ich do siebie.
Przecieram oczy i widzę kartkę na stoliku obok łóżka. Więc czytam.
"Michi,
Maggie zrobiła nieziemską zapiekankę więc jak się obudzisz to przyjdź i sobie odgrzej. Będzie czekać w lodówce.
O ile wszystkiego nie zjem.
Chyba, że obudzisz się wcześniej to też przyjdź, bo zamierzam w końcu z kimś wygrać w makao i musisz być świadkiem :D
Stefan."
I uśmiecham się do siebie. Jak On ze mną wytrzymuje?
Nie wiem. Ma nieludzką cierpliwość. Na Jego miejscu już dawno bym się na Ciebie obraził i miał Cię gdzieś a On...
Ciągle jest i mi pomaga.
Chce Ci pomóc.
No tak... Lekko uchylam drzwi do pokoju i widzę jak Stefan marszczy czoło patrząc na swoje karty i zerka na Nią niepewnie a Ona ma pokerową twarz i tylko małe iskry tańczą w Jej oczach. Wygrała. I uśmiecham się szerzej kiedy Stefan jęczy z rozpaczy i uderza głowa w stół a Ona się uśmiecha. Tak po prostu. Wesoło. I ma nogę podwiniętą prawie pod brodę. I wysoki kucyk.
Zupełnie jak Ella, to chciałeś powiedzieć tak?
Tak. Znów wzdycham. Chyba jednak nie jestem głodny. Więc zamykam drzwi do pokoju, kładę się spowrotem na łóżko i zamykam oczy pewny tego, że zaraz będę cierpiał. A cierpienie to cholernie podłe uczucie...
**********~*~**********
Michi po raz kolejny trzeci :D
Gratulujemy co nie?
Może w TCSie to trzecie miejsce się odklei i przyklei jedyneczka ;)
A póki co, rąbek tajemnicy Michiego dla Was :*
Kolejny prawdopodobnie we wtorek ;)
Buziole :*
No i teraz już wszystko jasne. No, może nie wszystko, ale większość. Ta dziewczyna bardzo skrzywdziła Michiego i nie dziwię się mu, dlaczego tak traktuje Julię. Bardzo go boli patrzenie na nią, tym bardziej, że widzi w niej Elle. Ale co było to było, teraz trzeba się się kupić na tym co jest teraz. Bardzo mu współczuję, bo wiem jak boli złamane serce. Nie jest je tak łatwo poskładać, tym bardziej, jak ta osoba tyle dla ciebie znaczyła i nagle cię zostawia. Opiekuńczy Stefan... Jestem jak najbardziej na tak. Pasuje to do niego i pokazuje go z innej strony. Przyznaję się, że czasem wyobrażałam sobie właśnie takiego Krafta. Nie tylko wiecznie uśmiechniętego, ale też poważnego, któremu zależy na swoich przyjaciołach. W tym opowiadaniu przedstawiłaś go dokładnie tak, jak ja chciałabym go zobaczyć. A co do Maggie... Oj, chyba jednak pomieszka z nimi dłużej niż się wydaję, a znając Stefana, pewnie jeszcze dojdzie do tego, że Michael odstąpi jej swój pokój. No bo weź odmów Kraftiemu. No nie da się no. Słodziak :D Ale wracając do Juli, jej historia naprawdę mnie intryguję i znając ciebie, pewnie jeszcze długo potrwa, zanim poznamy ją w całości prawda? Nie, żeby mi to przeszkadzało :) Uwielbiam, jak coś trzyma w napięciu, bo wtedy pojawiają się tysiące myśli "Co się wydarzy? Jak to będzie?" itd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny. Oby był wkrótce.
PS. Brawo dla naszego Michiego, ale oby na TCS było lepiej, nie żeby 3 miejsce było złe. Absolutnie, ale widać w nim ten potencjał i życzę mu tego, by wygrał.
Taaak. Michiemu należą się gratulacje! Dwa konkursy- dwa razy podium. Zdolny chłopak! ♥ Mam głęboką nadzieję, że podczas TCS jeszcze bardziej wystrzeli w górę i dopiero pokaże wszystkim, kto tu naprawdę rządzi! Ale też przyznam, że Krafti robi na mnie niesamowite wrażenie. Może miejsca ma gorsze, niżeli np. Michi♥, ale skacze pięknie. Odległości są zadowalające, jak i również styl- palce lizać! ♥
OdpowiedzUsuńDobra, co do rozdziału...
Powiem Ci tylko tyle, że jest mi smutno. Wspomnienia Michiego, Jego beznadziejna miłość, troska Stefana, który jest po prostu aniołkiem... No tylko smutek...
http://najpotezniejsza-magia-milosci.blogspot.com/
Stwierdziłam dziś, że Michi się chyba "załamal" z 3 miejsca :D Znów... Po raz piąty... :P Miałam nadzieję, że będzie jakieś wyższe miejsce i Koudi klapnie na bulę... ;)
OdpowiedzUsuńI już wiemy czemu Michi jest taki... redny. Chamski. Niemiły. Nieobecny. Trudny. Zły. Okay, okay... Wystarczy. Po prostu rozumiem jak się czuje. Masakrycznie. Na pewno. No i Julia/Maggie jednak jakimś przypadkiem losu znów u nich mieszka ;) I mam nadzieję, że ona jakoś odmieni Hayboeck'a. O wiele bardziej wolę go w miłym i radosnym wydaniu oraz mam nadzieję, że niedługo go takiego zobaczę ;)) A Kraftowi się zdecydowanie buzia nie zamyka ;p
A tak wracając do żeczywistości. Nie uważasz, że Didl ma jakąś pasję na nagrywanie filmików z piosenkami? :D Bo raz było to w autokarze <333 I ostatnio w Lillehammer (chyba) z Kraftem jak piszczał :D Oni są słodcy ;3
Zostaję na stałe i pozdrawiam ;*
Mi to się wydaje, że Michi mimo że się nigdy za żadne skarby do tego nie przyzna cieszy się, że została. Bo w jej osobie ma jakąś namiastkę byłej dziewczyny. Tylko czy to wobec niej fair, że jest non stop porównywana do Elli ? No chyba niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Hej, hej...
OdpowiedzUsuńWidzę, że Michi staje się coraz bardziej wrażliwy, albo po prostu w końcu zaczyna to pokazywać innym. Niezwykle ciekawe są te wszystkie sytuacje w mieszkaniu chłopaków. No i ich plan dotyczący Julii (zastanawiam się czy mam pisać Julia czy może Maggi ;) - gotowanie, sprzątanie itp. - hmm... sprytnie - to słowo chyba najlepiej to opisuje.
Trochę przykro, że Michi tak bardzo przeżywa rozstanie z Ellą, no ale teraz zaczynam powoli rozumieć jego zachowanie. Mam nadzieję, że nie będzie porównywał Julii (w moim odczuciu zdecydowanie bardziej pasuje do niej Maggie) do Elli.
Czekam na następny rozdział :*
Pozdrawiam :*
Ol-la
To przykre, że człowiek może cierpieć z miłości, albo być najszczęśliwszy na świecie. Miłość, to dziwne uczucie, czasem toksyczne, czasem zbyt uzależniające, ale chyba najważniejsze w życiu każdego z nas. Michi został bardzo zraniony. W tym odcinku widać, że jego idealna egzystencja rozwaliła się jak domek z kart, bo ktoś naruszył jedną z nich. U niego ewidentnie, ktoś wyrwał jedną z kart, wypadałoby aby wróciła na swoje miejsce i utworzyła ponownie coś na kształt szczęścia :) Michi twardym facetem jest, pewnie się pozbiera i przestanie patrzeć na Julię, jak na Ellę, ale rysa w serduszku zawsze zostanie. Podziwiam odwagę Julii, że po raz drugi przyszła do chłopaków i Stefana, który tak łatwo znajduje sobie przyjaciół i otwiera się przed ludźmi :) A oryginalny Hayböck nam szaleje, mam nadzieje, że za bardzo nie podje na święta i będzie ciekawie i walecznie na TCS :)
OdpowiedzUsuńJezu, przyznam sie bez bicia że zapomniałam dodać twojego bloga do obserwowanych i kompletnie zapomniałam o czytaniu go...
OdpowiedzUsuńBrakowało mi czegoś i przypomniałam sobie o ff.
Przepraszam że zapomniałam, ale nadrobiłam wszystkie rozdziały :)
Mój kochany Michi jest tutaj taki wredny, współczuję mu tego co przeszedł z poprzednia dziewczyna, jak można być taką... Ughh powstrzymam się od komentarza. Nie można krzywdzic tak cudownych chłopaków!
W sumie, myślę że jednak Michi jest zadowolony że Julia została. Oczywiście nie przyzna się do tego, ale jego podświadomość czy też sumienie, lub wewnętrzny głos to on sam. Czyli wychodzi na to że jest zadowolony, pewnie trochę przypomina mu byłą dziewczynę.
No i mam nadzieję że nasz Michi w realu zabłysnie na TCS, za dużo już tych 3 miejsc, czas na 1! :D
Pozdrawiam, weny i jeszcze raz przepraszam ;*
Nie skomentowałam poprzedniego , ale to przez ten ' natłok obowiązków przed świętami' , wybaczysz prawda?
OdpowiedzUsuńAle jestem i czytam , rzecz oczywista.
Jest coraz ciekawiej, a wydanie Michiego niemalże cudowne... i wiesz?
Jak na razie bardzo lubię JULKĘ!;D☻
Czekam kochana na szósteczkę!
Radosnych Świąt!♥
Ann.