sobota, 13 grudnia 2014

1. Jestem pieprzonym wróżbitą...

GDZIEŚ W INNSBRUCKU...


No dobra... Tylko spokojnie... To tylko kilka kroczków mała.
Nie mów do mnie "mała"!
Ach no tak, to przecież ludzie wokół Ciebie są olbrzymami.
Nie dam rady.
Dawałaś sobie radę przez ostatnie 4 lata to dasz i teraz. Bądź w końcu sobą i zrób to!
A jeśli...
Jak sama o siebie nie zadbasz to On na pewno tego nie zrobi!
Potem nie będzie już odwrotu...
Przecież nie chcesz odwrotu!
Może jednak coś się zmieni... Może muszę poczekać...
Jesteś naiwna. Czekałaś wystarczająco długo. Twoje ciało też... Widziałaś się dzisiaj w lustrze?
Wyglądam jak Rafaello.
Jasne... A bez tej sukienki?
...
No właśnie.
Czyli co? Wiejemy?
To jedyna nasza szansa.
Wiesz że nie mamy nic?
Lepiej nie mieć nic niż to co Cię czeka. Liczę do trzech. Raz... dwa... trzy! W nogi! Biegnij mała! Biegnij!


OKOLICE BERGISEL...

    Takiego zimna to chyba dawno nie było. Ale jak trening to trening. I dzięki Bogu pojawiła się mgła. Nie można było skakać. Sprzęt schowany, maraton przebiegnięty, pachołki przeskoczone. I co z tego, że mam najlepsze wyniki jak to tylko wyniki na sucho? Teraz mógłbym się chwalić. Jak Stefan. Co trening. Ok, pochwalę się a jutro wyjadę na górę, siądę na tej cholernie zimnej belce, przymarznie mi tyłek, znowu nie zauważę machającego Heinza i znowu będą się śmiać, że musi na mnie gwizdać. A potem skoczę i... dupa. Taka mamucia. Mamucia dupa na normalnej skoczni...
- Nie myśl tyle bo myśliwym zostaniesz. - świetnie, jeszcze śniegu za kapturem nie miałem. I znowu mam ochotę Go trzepnąć, żeby ten głupawy uśmieszek zszedł z tej Jego rumuńskiej twarzy. Ale to kumpel. I to najlepszy. Więc rzucam Mu groźne spojrzenie i idę dalej.
- Michi dzisiaj nie w sosie. - jakiś Ty bystry Schlieri. Jak nie Ty. - Może Ty potrzebujesz się po prostu trochę rozerwać, co? 
- Gregor ma rację. Ostatnio jesteś spięty jak baranie jaja.
- A skąd Ty wiesz jak spięte są baranie jaja Stefan? - tak inteligentne pytanie może zadać jedynie Didl. Stefan wzrusza ramionami. To Jego ulubiony gest. I przy tym tak durnie wydyma dolną wargę.
- Internety i te sprawy. - wyjaśnia.
- Thomas a jak jest ze świniami? - pyta Manuel z pełną powagą.
- A świnie mają jaja? - zdziwił się. Kręcę głową z niedowierzaniem. Oni na prawdę o tym rozmawiają?
- Nie wiem. Ciebie pytam. Jesteś jakby... ekspertem. - stwierdził.
- Znowu się ze mnie śmiejecie! - oburzył się. Na prawdę? Dziś jesteś bystry jak Schlieri. Macie na prawdę kiepski dzień. Może nie aż tak kiepski jak ja ale stanowczo nie najlepszy.
- Myślicie że jutro też będzie mgła? - spytałem. A co tam. Odezwę się. Może chociaż jakąś odpowiedź w miarę logiczną uzyskam.
- Michi wrócił! - ta. Zamiast odpowiedzi dostałem Stefana na plecach. - Jeśli chcesz żyć... złaź natychmiast. - rozkazałem. I zszedł. Ale obrażony jak małe dziecko. - Nie patrz na mnie jakbym Ci ciastko zjadł. - westchnąłem. 
- Wiesz co dzisiaj jest? - zapytał.
- Wtorek.
- I co jeszcze? - dopytywał.
- 18 listopada.
- Michi na Boga co dzisiaj jest w telewizji? - zapytał w końcu Manu.
- A co ja program telewizyjny zjadłem? - zdziwiłem się. Banda idiotów. Nigdy nie powiedzą o co Im chodzi. I muszę się z Nimi męczyć jeszcze jakieś pół godziny. Bo akurat dzisiaj bus musiał jechać na przegląd. I do domu musimy iść na piechotę. A tu takie zimno!
Powtarzasz się.
Bo jest zimno do cholery.
- Co Ty tak o tym jedzeniu? - skrzywił się lekko Gregor. I cały czas stukał na tym swoim szpanerskim smartfonie. I tylko cieszył michę do ekranu wielkości cegły. 
- No to wiesz już co dzisiaj jest czy nie? - drążył Stefan. Widzieliście kiedyś osła ze Shreka? Stefan jest taki sam. Ma mega wielkie serducho ale jak wielkie serducho ma, tak bardzo jest upierdliwy.
- Nie wiem. - stwierdziłem z rezygnacją. - Oświeć mnie.
- Meczyk - wyszczerzył się.
- Super. - mruknąłem.
- I dzisiaj jest Twoja kolej na rządzenie telewizorem. - dodał. No tak. Sam chciałem coś wynająć ze Stefanem. Sezon jeszcze się nie zaczął a ja już chcę do domu. Pod kołdrę. I żeby mnie nikt nie budził przez całą zimę. I patrzę teraz na te Jego ślepia a On Je wlepia we mnie jak nienormalny. I znów się szczerzy.
- Patrzysz na mnie jakbym Ci naleśnika obiecał. - zauważyłem.
- Rany Boskie Michi Ty po prostu głodny jesteś. - stwierdził Schlieri. - Weź coś zjedz. Jak chcesz to Ci kebaba postawię. - zaproponował. Wywróciłem tylko oczami. Bo nie ma co komentować.
- Co Ty właściwie chcesz Stefan? - zapytałem wprost.
- Chłopaki chcą przyjść i obejrzeć. - dalej się szczerzył.
- To niech przychodzą. - wzruszyłem ramionami i wsadziłem ręce do kieszeni. Nie ważne, że mam rękawiczki. Powtórzę to jeszcze raz. Jest cholernie zimno.
- Niech Bóg Ci to w dzieciach wynagrodzi. - ten matołek zrobił taki ukłon chwalebny w moją stronę, że prawie zęby na chodniku zostawił.
- Najpierw trzeba mieć żonę. - zauważył Gregor. Tak, bądź złośliwy. Mam klaskać? - A zanim to nastąpi to przydałaby się jakaś dziewczyna. - puścił mi oko. Dobij mnie Schlieri. Tego właśnie mi trzeba. 
- Nie mam czasu na dziewczynę. - stwierdziłem. A co mam powiedzieć? Że codziennie się zastanawiam kiedy jakąś znajdę? Taką co mnie zechce. Bo takich co mnie nie chcą to mam na pęczki. 
- Bo nie szukasz. - stwierdził szatyn.
- E tam. Michi nie musi szukać. Zobaczycie, że sama przyjdzie. Wpadnie Mu w ramiona. No rzuci się na Niego i na ślub długo czekać nie będzie musiał. - trajkotał. Stefan stanowczo za dużo mówi. I za często. I chyba nie myśli kiedy to robi. Dwie tak ważne funkcje w jednym momencie to chyba dla Niego za dużo. Procesor nie wyrabia. Więc albo mówi albo myśli.
- To lepiej niech zrobi to szybko. - odezwał się Manu. - Bo jak tak dalej będzie to Michi będzie zabijał samym wzrokiem. 
- Albo wybuchnie. - dodał Didl.
- I wylecą wszystkie flaczki. - wyszczerzył się Stefan. No nie da się. Po prostu się nie da. Trzeba westchnąć nad ich rozumkami. Może nie odeszły daleko...


~*~

To nie był dobry pomysł.
To był genialny pomysł mała.
Kiedy kazałaś mi wiać nie wpadłaś na to, że mam na stopach sandały, a na ramionach cienką koronkę prawda?
...
No właśnie.
Słuchaj, masz we krwi cholernie dużo adrenaliny, ciągle biegniesz, więc jesteś w ciągłym ruchu i Twoje mięśnie wytwarzają w cholerę energii więc powinno być Ci ciepło.
Ale jest cholernie zimno!
To biegnij szybciej.
Dokąd ja właściwie mam biec?
Najlepiej przed siebie. I staraj się omijać ludzi. Gdzieś dobiegniesz. Może nawet do jakiegoś hotelu.
A zapłacę chyba w naturze.
Coś wymyślisz.
Nie pomagasz.
Nie patrz za siebie bo...

- Auć. - świetnie. Jeszcze przemoczonej sukni mi brakowało. 
Nie zrzędź. Nie leżysz w kałuży. Przecież ktoś Cię trzyma.
No właśnie. Otwieram oczy i nie leżę w śniegu. Właściwie to trzymam się kurczowo czegoś. Właściwie to kogoś. A tak na prawdę to On trzyma mnie. Mocno. Jakby się bał, że się rozpadnę. I tak będzie jak tylko mnie puści, bo będę cała mokra i zamarznę. A potem się rozpadnę. Jedna ręka tam, druga obok... 
Ekhm!
A tak. Podnoszę wzrok trochę wyżej i widzę oczy. Cholera, człowieku jakie Ty masz oczy? To niebieski kolor czy bardziej zielony? A może lekko szarawy? Niech Cię szlag. Musisz tak na mnie patrzeć jakbyś kosmitę zobaczył? 
Przypomnij sobie w czym jesteś.
No tak. Ok. Masz prawo się zdziwić bo przecież...
- Jestem pieprzonym wróżbitą. - ktoś ewidentnie się czegoś nawdychał. 
- Ale że od razu panna młoda? - zapytał inny. A co to Panny Młodej nigdy nikt nie widział?
W sandałkach, w samej sukni, z rozwaloną przez wiatr fryzurką, z odpadającym welonem, biegającej przez zaspy po Innsbrucku...
Dobra. Zamknij się. Wiem jak wyglądam. 
A On ciągle patrzy...
- Michi ma dzisiaj szczęśliwy dzień. Mówiłem, że sama wpadnie Mu w ramiona. - stwierdził któryś z Nich. Bo stali w jakiejś grupce. I mieli kurtki. I czapki. I buty. Na pewno było Im ciepło. No dobra. Nie biegnę więc marznę. I co teraz? Mam powiedzieć sorry ale muszę biec dalej bo mi zimno?
- Jest cholernie zimno. - stwierdził. Świetnie, trafiłam na geniusza. Powiedz to moim stopom bo nie są już siwe z zimna. I w dodatku nie mogę nic powiedzieć. Bo te Twoje cholerne oczy tak patrzą jakby chciały mnie zrozumieć. Człowieku? Mnie się nie da zrozumieć.
- Pomóż mi... - czekaj. Na prawdę to powiedziałam?
Raczej wyszeptałaś. Oddychasz jakbyś przebiegła maraton a Twoje wargi drżą jakbyś była nieźle podniecona.
I dalej patrzy. Tylko teraz jakby lekko przestraszony. A strach to takie podłe uczucie...




**********~*~**********

Rozdział dedykowany Kamili i Ann. ;)
Rzućcie opinią :*
A kto jeszcze nie czytał prologu niech przeczyta koniecznie ;)

11 komentarzy:

  1. Stefan wróżbita.. No, no ;D
    Postać Julii naprawdę intrygująca.
    Ciekawe jak rozwinie się jej znajomość z Michim.

    Buziaki, weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, jaki świetny pomysł! Uciekająca Panna Młoda wpadająca wprost w ręce Michiego <3 No genialne. Szczerze to najpierw nie bardzo wiedziałam o co chodzi, ale jak doczytałam do końca i mnie "oświeciło" to stwierdzam, że jest to chyba najlepszy początek jaki kiedykolwiek czytałam <3 Czekam na następny rozdział :*

    Powodzenia :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za dedykacje :* To dopiero początek, ale ja już polubiłam to opowiadanie. Jak już pisałam, czuję niedosyt po tym rozdziale, bo zastanawia mnie, co będzie dalej i dlaczego nasza Julia zwiała sprzed ołtarza. Co takiego się stało? Chłopaków po prostu ubóstwiam. Banda nieogarniętych matołków :D Tylko Michi normalny. Hayboeck który nie może znaleźć dziewczyny? Nie możliwe. Taki wspaniały chłopak jak on... Ale, Stefan "Wróżbita Maciej" wywróżył mu od razu pannę młodą. Może Krafti powinien dorabiać jako wróżka? Wspaniały pomysł :D
    Czekam na następny, mam nadzieję, że będzie już wkrótce. Pozdrawiam i dziękuję za dedykację :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nono zaczyna się cudnie ;) skończyła się Steffi i Schlieri, więc myślałam, ze nie będę miała motywacji, a teraz caly tydzień będę czekać na weekend i na kolejny rozdział Twojego opo ;) fajnie, ze piszesz coś nowego:) czekam niecierpliwie na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Znasz mnie, tu Karolina :) jestem z Tobą i z Alicją,Zośką,Baśką i Steff i ciesze się,że pojawiło się nowe opowiadanie tak tajemnicze :) odrazu mi sie spodobało.
    Życzę weny i pomysłów !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo Ci dziękuje kochana , i do usług rzecz jasna:D
    Mimo tego że przeczytałam wcześniej teraz też nie mogłam się powstrzymać.
    Tak jak już mówiłam...
    Pomysł , jest! Oryginalność również! i Ty ze swoimi nieocenionymi postaciami!
    A najważniejsze.... MICHI!!♥♥♥

    Czekam na dwójeczkę!
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy rozdział i już mi się podoba!
    I Stefan ;)
    Uszczęśliwiłaś mnie ;) Nawet perspektywa nauki fizyki (której nie rozumiem) staje się nagle jakoś tak mniej straszna ;)
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. Jestem ciekawa, jak chyba wszyscy, co dalej się wydarzy.
    Uciekająca panna młoda? Takiego opowiadania jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczęłaś to po prostu genialnie!
    Uśmiechałam się, czytając ten rozdział, nie wspominając o świetnym prologu. Nic tylko pogratulować! Na dodatek szata graficzna również jest tak ciepła, że chce się tutaj powracać i to z uśmiechem. To ciepło i... MICHI! ♥ No wreszcie sobie poczytam o moim najukochańszym! ♥
    Powodzenia. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawy początek :) Taki nigdzie niespodziewany.
    Stefan jaki przewidywalny :D
    Oj Michi, Michi jakie ty 'wesołe i zabawne' masz z nimi życie :P
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. To było dobre xd
    Ta Julia jest dość intrygująca, ciekawe jak potoczy się ich znajomość.
    Michi, mój cudowny Michi, mój któryś z kolei mężu... W sumie kiedy go zobaczyłam pierwszy raz miałam podobne przemyślenia "On ma niebieskie oczy? No ale mają taką zieloną mgiełkę. Może to przez światło. ..". Michi ♥
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Uciekająca panna młoda, kurczę, to musi być coś :D No i mamy tu lepszego maga, niż wróżbita Maciej :)

    OdpowiedzUsuń