wtorek, 16 grudnia 2014

3. Właśnie poznałaś legendę...


Inspiracja:
Adel Tawil - Zuhause ft. Matisyahu



MIESZKANIE MICHAELA I STEFANA...

"Przebież w coś współlokatorkę"? Że co?
Przebrać kogoś znaczy zdjąć z Niego jedno ubranie i założyć drugie geniuszu.
O serio? Patrzę na Nią a Ona na mnie. I ma minę jakby chciała uciec do Indii.
Przypomnij dlaczego akurat do Indii?
Bo tam uprawia się najwięcej pieprzu.
...
Czasem uda mi się pomyśleć coś głupszego od Ciebie.
Ja to Ty więc pobijasz sam siebie. Brawo.
Wzdycham. Bo co zrobić? Z głupotą nie wygrasz. I znowu Ją lustruję od góry do dołu. Ona ma z metr pięćdziesiąt. Skąd ja mam wziąć dla Niej ciuchy?
Gdyby Didl z Tobą mieszkał nie byłoby problemu.
W sumie... Stefan też wyrośnięty nie jest. 
Czy ja widzę u Ciebie uśmiech?
Bo Jego wzrost jest zabawny.
Wiesz, że teraz w Jej oczach wyglądasz jak psychol, który coś od Niej chce?
Ok. Już przestaję. I dzwonek do drzwi. Serio? Kogo diabli niosą? Czy ten dzień kiedyś się skończy?
- Hej, Schlieri pisał, że macie jakąś zabawę na mieszkaniu i że zapraszacie serdecznie. - powiedział z uśmiechem gość.
- Napisał Ci smsa? - zdziwiłem się. 
- Nie, dodał post na fejsie. - wyjaśnił. Wyciągam swój telefon bo chcę zobaczyć co naskrobał Gregor i kiedy go wyciągam przypominam sobie, że to tylko stara porządna Nokia, której nic nie jest w stanie rozwalić. 
Za to nie masz kontaktu ze światem.
Wolę kontakty "na żywo".
Ktoś przed chwilą chciał się zakryć po uszy kołdrą... ciekawe kto to był... hmn...
Zamknij się. Wzdycham a lekko rozbawiony gość wyciąga swój Smartfon i pokazuje wpis Schlieriego. 

"Wesoło, bo weselnie. Kto dziś złapie bukiet? Krafter dziś każdego gościa traktuje jak błogosławieństwo. Jacyś chętni? - rozbawiony z - Stefan Kraft, Michael Hayboeck, Thomas Diethart, Manuel Fettner."

I zdjęcie bukietu. To Ona ma przy sobie kwiatki?
Jakieś tam charabuździe chyba miała...
Wzdycham nad głupotą ludzką ale co mam zrobić? Przyjaciela nie wpuszczę? Więc otwieram szerzej drzwi a On wchodzi, rozbiera się i wyjmuje z torby piwo. Niejedno. Tak. Thomas nigdy nie przychodzi z pustymi rękami. 
- To co? Jakieś wstępne wyjaśnienie? Bo nie wiem czy mam komuś życzyć szczęścia na nowej drodze życia czy nie. - śmieje sie. Kręcę głową i macham ręką żeby szedł za mną. A kiedy wchodzi do salonu wita się z pozostałymi i odwraca się w moją stronę. I zastyga. Zdziwiony.
Zdziwiony Morgenstern. Udało Ci się Michi.
Nie całkiem, bo po chwili się uśmiecha niepewnie i patrzy na mnie wyczekująco. Ach tak. Pasowałoby Ich sobie przedstawić.
- Thomas, to jest Maggie...
- Julia. - wtrąca cicho koronkowa panienka a ja przypominam sobie, że rzeczywiście tak ma na imię. Niechże ten dzień już się skończy!
- Tak... Julia. Julio, to jest Thomas. - koniec przedstawienia. Ale nie. On podchodzi, ujmuje Jej dłoń jak hrabia z wyższych sfer i całuje, prawie ziemi nosem dotykając. A Ona ma minę jakby papieża zobaczyła. I... kurde... Ona się rumieni.
Dziwisz się? On się uśmiecha. A jak się uśmiecha to po ptakach.
Zaciskam dłoń w pięść, bo chcę Jej dać jakiś dres i zamknąć się w pokoju a Stefan niech Ją niańczy jak Mu się takim pomocnym być zachciało.
- Thomas Morgenstern. - mówi z uśmiechem.
- Julia Rethel. - odpowiada. I też się uśmiecha. 
- Miło mi poznać. Jeśli mogę zapytać... dlaczego Maggie? - zerknął na mnie puszczając w końcu Jej dłoń.
- Uciekająca Panna Młoda! - woła Manuel ciągle uciekający przed Didlem, który usilnie chce te pieprzone orzeszki. Morgi się dziwi ale nic nie mówi tylko kiwa głową zerkając na Nią.
- Mówiłem, że mamy wesele. - mruczy Schlieri. I podchodzi do nas ciągle gapiąc się na ekran telefonu. - Miałeś przebrać Maggie Michi. - przypomina. A co On taki troskliwy nagle? I zerka na mnie i puszcza mi oko. A ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. I znowu jest przestraszona. 
Może Ona ma na co dzień taki wyraz twarzy?
Gwarantuję Ci, że nigdzie nie ma takiej ilości idiotów na metr kwadratowy jak tutaj. A za chwilę wróci kolejny niezrównoważony i będzie jeszcze gęściej.
Tęsknię za starym, wypoczętym i nie złośliwym Michim.
A ja tęsknię za spokojem.
- Chodź. - mówię zrezygnowany i idę do swojego pokoju. A Ona za mną. Niepewnie ale idzie. I staje na środku pokoju a ja zamykam drzwi. W końcu chwila ciszy. Moje uszy tańczą makarenę z radości. Patrzę na Nią i znowu się zastanawiam w co ja Ją ubiorę?

***

Wow.
Nie wowuj. 
Właśnie poznałaś legendę! Ta legenda pocałował Cie w rękę!
Opanuj się! To też człowiek. Zwykły facet. Jak każdy z Nich.
Wmawiaj sobie. Ale ok. Jak wolisz. 
Czujesz to?
Co?
Ten zapach. 
Perfumy. Całkiem ładne.
Bardzo męskie i wyraziste. I czuć Je w całym pokoju. Nie tak, że nos chce autonomii od twarzy tylko tak... przyjemnie. 
Aha. No jak tam chcesz. Jak dla mnie po prostu ma dobry gust.
Nie uważasz, że na tak zamkniętego, sceptycznego, ponurego i niezadowolonego z życia faceta to trochę dziwne, że ma tak zdecydowane perfumy?
Już Ci mówiłam. Nie rób Mu psychoanalizy skarbie.
Nie robię. Po prostu chciałabym wiedzieć dlaczego ktoś kto odnosi takie sukcesy jak On jest taki...
Gburowaty?
Smutny.
Smutny? On po prostu chyba za dużo wszystkiego ma. Dostał się do kadry narodowej, jest znanym sportowcem, lubianym nie wiem czemu, ma sławę, ma pieniądze, ma o dziwo przyjaciół... w dupie się Mu poprzewracało z tego dobrobytu i tyle.
O mnie też tak można by powiedzieć...
Ty to co innego.
Miałam wszystko a i tak było mi mało i wolałam zwiać.
Nie zwiałaś przez to, że chcesz więcej mała. Pamiętaj o tym.
Wolałabym nie pamiętać...
- Moje rzeczy chyba będą trochę za duże. - powiedział. 
Mruknął grzebiąc w szafie chciałaś powiedzieć.
- Nie trzeba mi wiele. Wystarczy jakiś stary podkoszulek i nieużywane dresy. - mówię cicho. I staram się uśmiechnąć chociaż Jego wzrok powoduje u mnie dziwny dreszcz. Coś mi mówi, że rozmowa z nim nie jest najlepszym pomysłem.
Ja Ci to mówię. On ma minę jakby chciał komuś krzywdę zrobić. A Ty przecież...
Cicho bądź. 
- Poczekaj chwilę. - mówi i wychodzi. To mam moment na rozglądnięcie się po pokoju. Bardzo spokojny.
Pedantyczny.
To, że jest porządek to chyba nic złego? 
Tu nawet zdjęcia na ścianie są w równym rządku porozwieszane!
A mają być na skos?
Trochę abstrakcji dobrze by zrobiło temu pomieszczeniu. Ten pokój potrzebuje jakiegoś akcentu Jego samego.
A może to własnie jest On? Ułożony, spokojny, ciepły...
Pfff... nie rozśmieszaj mnie. Ciepły to jest ten beż na ścianie a nie On.
Nie znamy Go. 
I nie poznamy. Jedna noc i przygodo trwaj! Pamiętasz? Indie!
Pamiętam... Popatrz na te zdjęcia. Wszędzie się uśmiecha.
Czyli potrafi. Dziwne.
Może On na prawdę ma dzisiaj kiepski dzień? My Mu na pewno tego dnia nie ułatwiamy.
- To powinno być tylko trochę za duże. - mówi pojawiając się nie wiadomo kiedy zaraz za mną. Palpitacji serca bym dostała. Przysięgam.
A to wredny typ, chce Cię zabić!
Jaka ty durna jesteś!
Jestem Tobą więc obrażasz sama siebie.
- Na pewno będzie ok. - uśmiecham się.
- Nie sądziłem, że spotkam kogoś niższego od Stefana. - bąknął. I lekko się uśmiechnął. To i ja się uśmiecham i biorę z Jego rąk ubrania. Czerwony podkoszulek i czarne dresowe spodnie. - Tu masz skarpety. - rzuca mi zwiniętą kulkę.
Czyli jednak nie taki pedant.
Skąd to stwierdzenie?
Bo nie prasuje sobie bielizny.
- Dzięki. - mruczę i nastaje cisza. Mało wygodna. 
- No. Tam jest łazienka gdybyś potrzebowała się odświeżyć. - wskazuje mi drzwi obok biurka. - To ja Cię zostawiam w spokoju. - i już chce wyjść ale przecież nie może.
- Poczekaj! - odwraca się zdziwiony. I pewnie znowu mam rumieniec jak piwonia. - Musisz mi pomóc... z... zapięciem... znaczy... z guzikami. - bąkam.
Jąkasz się... żenada.
Znów się dziwi. I drapie się po głowie. 
- Ok. - potakuje niepewnie i podchodzi bliżej a ja się odwracam tyłem i pokazuję rząd kryształowych guziczków. Od szyi po...
Tyłek.
Tak.
- 40. - mówię widząc Jego minę. Ciekawe czy odpinając je będzie liczył chcąc sprawdzić czy rzeczywiście tyle guzików tam jest. Uśmiecha się lekko już po raz kolejny i zabiera się za pierwsze guziki. I czuję jak ręce Mu drżą. 
Może On jeszcze nikogo nie rozbierał...
- Duże miało być wesele? - pyta nagle. Pewnie znudziła Mu się ta cisza i chce jakkolwiek poprawić sytuację.
Albo swój wizerunek.
- 300 osób. - mówię szczerze. I znów czuję, że się dziwi.
- Musisz mieć bardzo dużą rodzinę. - stwierdza.
- Wychowałam się w domu dziecka. - odpowiadam cicho. I milczy. Każdy by zamilkł po takiej informacji, gdyby się dowiedział, że wesele to tylko goście Pana Młodego. I jest ich 300.
- Też by mnie to przytłoczyło. - w końcu odpowiada i teraz to ja się dziwię. 
- Przytłoczyło? - pytam.
- Przez większość życia nie miałaś nic i nagle dostajesz tak dużo. - odpowiada. - Ta sukienka nie kosztowała 500 Euro tylko kilka tysięcy. Młody szukał Cię jeżdżąc po Innsbrucku nowym Mercedesem i wesele na 300 osób... - mówił. Skończył odpinać guziki i odsunął się ode mnie kiedy się odwróciłam, żeby na Niego spojrzeć. - Takie wesele pewnie planuje się kilka miesięcy wcześniej. - zauważył.
- Dwa lata wcześniej. - odpowiadam patrząc na Niego uważnie. A On kiwa tylko głową i uśmiecha się lekko. Tylko jakby... ironicznie?
Coś kombinuje?
- Skoro tyle czasu wiedziałaś co Cię czeka czemu wcześniej nie uciekłaś? - zapytał. 
Dobry jest. Szkoda tylko, że nie wie o czym mówi.
- To... skomplikowane. - mówię.
- Skomplikowane to wasze ulubione słowo prawda? Kiedy tylko coś zaczyna się psuć wolicie powiedzieć, że to zbyt skomplikowane, niż wyjaśnić o co Wam chodzi i wolicie uciec. - stwierdził ostro. I zaciskał dłonie w pięści. Zdenerwowałam Go tym?
Przecież to nie od Niego uciekłaś!
- Czasem... czasem pieniądze i dobrobyt to za mało. - stwierdzam chcąc być twarda. I spokojna. Tylko coraz bardziej się Go boję. Prycha.
- Facet, który Cię kocha tak, że chce spędzić z Tobą resztę życia to też za mało. - dodaje z wyczuwalną ironią.
- Nic o mnie nie wiesz. - mówię ostro. Tylko po to, żeby się nie rozpłakać.
- Nie jest mi to do szczęścia potrzebne. - mówi od niechcenia ale widzę, że Go to rusza. Tylko dlaczego? Czy ja Mu coś zrobiłam? - Jak się przebierzesz to przyjdź do salonu. - mówi i wychodzi. Głośno przy tym trzaskając drzwiami.
Matko co za typ!
On po prostu...
Och nawet nie próbuj Go bronić. Lepiej zapomnij o tym incydencie, idź się przebrać i wracaj dokończyć ten dzień z resztą dziwnych facetów, których dziś poznałaś. A propo poznanych facetów...
Zmierzam do łazienki, która jest bardzo przestronna. A prysznic to chyba na 4 osoby.
Ten Thomas to całkiem niezłe ciacho jest. 
Przestań.
No co? W telewizji wyglądał na dzieciaka a tu proszę bardzo. kilka upadków, koniec kariery i od razu kilka zmarszczek więcej. 
Jesteś złośliwa.
Ty jesteś. Ale wracając do Morgensterna... Nie uważasz, że wpadłaś Mu w oko?
Bo zachował się jak dżentelmen? Nie. Nie uważam.
Musisz wyczaić czy ma laskę.
Ech... Nie interesuje mnie to. Patrzę w lustro i powoli wyjmuję wszystkie wsuwki z włosów razem ze stroikiem i kwiatami. I wszystkie lekko skręcone kosmyki opadają lekko na ramiona. 
W krótkich byłoby Ci lepiej.
Czerwona koszulka z logo supermena podkreśla moje różowe policzki i nagle jakby normalnieję. Nie jestem już zrobiona na bóstwo księżniczką tylko zwykłą dziewczyną z piegami na nosie widocznymi pod światło i z rozczochranymi włosami w lekko za dużym dresie. I z uśmiechem na twarzy wyglądam nawet dobrze. Na tyle ok, że mogę wrócić do salonu, z którego dochodzą dziwne krzyki. Więc staję w progu zaraz obok blondasa, który wpatruje się w bandę na sofie i tak jak On kręcę głową z niedowierzaniem. Wszyscy mają na głowach kaski i gogle narciarskie i drą się wniebogłosy "AAAAAAAAAAAAAAAA!!!" robiąc sobie zdjęcie cegłą należącą do Gregora, a Stefan trzyma w rękach mój bukiet ślubny. 
Trafiłaś do wariatkowa.
I uśmiecham się, bo to takie pozytywne wariaty są. Cieszą się jak głupki ale cieszą się życiem. Tym co tu i teraz. Są po prostu zwykli.
- Maggie! Zrób sobie z nami zdjęcie! - drze się Kraft i pociąga mnie za rękę. I nie przeszkadza mi nawet, że mnie przechrzcił. I wpadam prosto na kolana Morgensterna. A ten daje mi kask, gogle i zapina mi to ustrojstwo na głowie szybciej niż zdążę pomyśleć "Chrząszczydrzewoszyce". A ja śmieję się jak głupia bo Stefan mnie łaskocze. Co za ludzie!
- Michi a Ty?! - woła Manuel ale blondas tylko kręci głową i wchodzi do swojego pokoju. 
A chowaj się w tej swojej norze!
- Wszyscy głośno mówimy SEEEX! - woła Stefan. I fota zrobiona. - Szkoda, że nie jesteś w sukience. - zasmuca się nagle.
- Stefan ja tutaj jestem. - przypomina szatyn. Coś klika na telefonie i pokazuje zdjęcia. Na każdym jestem w sukni ślubnej. Na jednym ze Stefanem, na drugim Thomas całuje mnie w rękę, a na kolejnym zerkam na Michaela, który stoi obok obrażony na cały świat.
I Oni z Nim mieszkają?
"Twój dom jest tam, gdzie są Twoi przyjaciele..." Zdejmuję kask i gogle i idę do kuchni. W końcu coś obiecałam.
Chociaż jedna obietnica dotrzymana.
A Oni idą za mną. I stoją i się gapią co robię. Wszyscy. No, oprócz Gregora, który wpatrzony jest w telefon ale cholera Go tam wie co On widzi. No to robię co mam robić. W ciszy. Bo co mam mówić? Opowiadać o tym co robię? To nie program kulinarny. Ale wszystko się staje jasne kiedy Schlieri wyjaśnia, że nagrywa. Bo chcą czasem zjeść coś nie przypalonego więc muszą zapamiętać co robię. I skupieni są jak najlepsi uczniowie na lekcji fizyki jądrowej. A kiedy jedzą mam wrażenie jakby nie jedli z miesiąc. I zaczynają trajkotać. O skokach. Ja nie w temacie więc cicho ulatniam się z salonu i kładę się na łóżku w moim tymczasowym pokoiku i myślę co dalej. Jak dotrzeć do domu i wziąć rzeczy?
I w czym? W sukni ślubnej?
I znowu pojawia się to uczucie. Niewiedzy. A niewiedza to cholernie podłe uczucie...




**********~*~**********
Dziś dodaję bo do piątku nic nie dodam, a w nocy spać nie mogłam to pisałam :)
I jest coś dłuższego.
(Ann nie marudź, że krótkie, co za dużo to nie zdrowo :P)
Historia powoli się rozkręca.
Mam nadzieję, że nadal Was intryguje :)
Zostawiajcie po sobie ślad, choćby jedno słówko, to mi daje kopa :)
Do piątku!
Buziole :*

9 komentarzy:

  1. Tyle czekania, przecież ja nie wytrzymam do piątku!
    A tak na serio to świetny rozdział:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku ja też nie wytrzymam :( rozdział świetny, jak każdy poprzedni:) czuję, ze będzie wesoło z tymi wariatami ;) czeeeeekam niecierpliwie na piątek:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że intryguje! :D
    A Michi taki asdfghjkl :3 :D
    Te pierwsze rozdziały bez wątpienia wskazują, że historia będzie świetna i będzie się działo.

    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Intryguje, intryguje. Inaczej być nie może. :) Zacznę od tego, że... Narracja mnie urzekła. Jest po prostu dziełem geniusza, naprawdę. Niezwykle mi się podoba i mogłabym tą formą zachwycać się jeszcze długi, długi czas. :)
    Dalej...
    Powiem, że podczas czytania rozmowy Michi♥-Julia, przeszło mi przez myśl, że hm... Może sam Michi kiedyś jakoś został zraniony i dlatego tak na to zareagował? Sama nie wiem, lecz to nasunęło mi się jako pierwsze. Cóż... Zobaczymy. ;))
    Chłopcy! ♥ Jej każdego tutaj uwielbiam (no dobra. W tym rozdziale zobaczyłam kogoś, kogo niekoniecznie)! ♥ Są cudowny, rozkoszni. Świry, ale pozytywnie kopnięci!

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny! Chłopaki sobie selfie zrobili :D
    Nie dziwie się Michaelowi, że tak się dopytywał tej dziewczyny o jej niedoszły ślub. W końcu to jego mieszkanie i chciał czegoś się od Julii dowiedzieć.
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej... każdy kolejny jest coraz lepszy. Naprawdę się wciągam. Przemyślenia Michiego i zachowanie chłopaków - the best. No i jeszcze Gregor z cegłą. .. ♡
    Czekam na nastepny...
    Pozdrawiam
    Ol-la :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę szybko o następny, bo ciekawość mnie zżera. Napięcie coraz większe, z każdym rozdziałem :) fabuła i bohaterowie przechodzą samych siebie :) Tylko Michi taki stanowczy, opryskliwy i zbyt pewny siebie. Pozdrawiam i czekam na next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, znów nie mogę przestać się śmiać. Tylko pozazdrościć Juli takiego towarzystwa. Banda osiłków ale jak ich nie kochać? Nie da się. Stefan ich liebe dich. No kocham tego chłopaka i cieszę się, że w tym opowiadaniu będzie go dużo (taką mam nadzieję). Gregor standardowo w szpanuje swoim smartfonem :D On sobie kiedyś krzywdę przez ten telefon zrobi. Ja ci mówię, ta cegła go zabije, wpadnie na słup czy coś przez ten telefon. A jak impreza, to tylko w tak wyborowym towarzystwie. Pojawił się jeszcze Morgi. Błagam, niech on też nie odstaje od reszty i będzie zabawny, bo takiego Thomasa właśnie chciałabym zobaczyć. Nie tylko tego poważnego ale i uśmiechniętego żartownisia, jak mówił o nim Adam Małysz. No a Michi... No brak słów do ciebie kolego. Miałam nadzieję, że się jeszcze ogarnie, bo normalnie zaczął rozmawiać z Julką, a tu taki cham się znów włączył. Mam wrażenie, czy ktoś go kiedyś mocno zranił, że właśnie tak się zachowuje? Ewidentnie jest z nim coś nie tak. Może kolejny dzień będzie lepszy. A co do Maggie, no nadal się za bardzo nic nie wyjaśniło. Miało być wspaniałe wesele na 300 osób, "wspaniały" Pan młody, a tu taka akcja. Czekam na kolejne wyjaśnienia co do naszej Julki.
    Pozdrawiam o czekam do następnego. Czemu tak długo?!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chyba umrę. Tyle dni czekania?
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;)
    A co do tego. Myślałam, że może Michi ,,znormalniał", ale jednak nie. I Stefan <3
    Nic dodać nic ująć ;)

    OdpowiedzUsuń