piątek, 13 marca 2015

40. Jest źle. I to nie z Nami...




Inspiracja:



INNSBRUCK...

    Nie znoszę tych budynków, mówiłam już?
Jeszcze nie.
Sprawiają, że czuję się nieswojo. Mam wrażenie, że ludzie w białych fartuchach patrzą na mnie i od razu mają rentgen w oczach. Że patrzą na mnie i już wiedzą, że coś jest nie tak. I chcą kroić. 
Masz paranoję. To lekarze. Oni muszą zauważać niezauważalne.
Jak Matylda podczas sprzątania.
To tutaj.
Zatrzymuję się przed jedną z licznych sal na onkologii. Nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Że przychodzę w odwiedziny do tak bliskiej mi osoby. I że będę musiała patrzeć na powoli gasnące oczy Sabriny. A tak w tym momencie być nie może. Nie taka przyszłość była Im pisana. Nie miałam widzieć teraz bladej cery, zmartwionych oczu i słabego uśmiechu blondyna. Nie miałam widzieć zapłakanych oczu blondynki, Jej wychudzonego ciała. Nawet bardziej chudego niż Jego. Tak nie miało być. Tak nie może być...
   Wchodzę więc do sali uzbrojona w delikatny uśmiech i sok pomarańczowy, który stawiam na szafce przy łóżku. Witam się z obojgiem blondynów całusem w policzek i siadam na krzesełku obok łóżka. 
- Jak się czujesz? - pytam. Widzę spokojny uśmiech.
- Słabo ale jeszcze nie wybieram się na tamten świat. - odpowiada uspokajająco. Nie pociesza mnie to.
- Dlaczego nie powiedzieliście chłopakom? - zadaję pytanie, które nurtuje mnie od dwóch tygodni. Odkąd zaczęło się zgrupowanie w Turcji. 
- Michael wie.
- Michael to nie wszyscy.
- Po co mają się martwić?
- Bo to Twoi przyjaciele.
- Julia... - wtrąca się drugie blondynowate.
- Cicho bądź. - nie wytrzymuję. - Rozumiem, że o takich rzeczach nie łatwo jest mówić ale jeśli... - urywam, żeby nie powiedzieć za dużo. Widzę ból na twarzy blondynki. Ja to zawsze coś walnę.
- Jeśli nie dam sobie z tym rady to będą mieli do Was pretensje, że nie powiedzieliście co mi jest tak? - pyta.
- Też bym miała na Ich miejscu. Cały czas myślą, że jesteście rodziną, przyjaciółmi, że nic przed sobą nie ukrywacie, a już na pewno nie ukrywacie nic tak ważnego jak to! - mówię głośniej niż zamierzałam. Zapada cisza. Nikt się nie odzywa. Atmosfera jest tak ciężka jak jeszcze nigdy pomiędzy naszą trójką. - Kiedy chcecie się pobrać? - pytam w końcu. Patrzą po sobie i znów nikt nic nie mówi. Więc zerkam na Ich dłonie. Dopiero teraz widzę złoto błyszczące w promieniach słońca wpadających przez okno do sali. Kręcę głową z niedowierzaniem.
- Przez ostatnie dwa tygodnie byłaś dla mnie więcej niż siostrą Julia. Dziękuję Ci za każde słowo, jesteś dla mnie największym wsparciem ale... - blondynka zacina się na moment.
- Ale?
- Ale woleliśmy być sami w tamtym momencie - odpowiada za Nią blondyn.
- Nie chodzi mi o to, że nie wyprawiliście wesela na 300 osób Thomas. - odpowiadam spokojnie. - Po prostu... To co zrobiliście oznacza, że pogodziliście się z tym wszystkim i nie zamierzacie walczyć. A tego nie potrafię zrozumieć. Jak możecie dopuszczać w ogóle do siebie takie myśli? 
- Bo widzieliśmy ostatnie wyniki Julka. - odpowiada blondynka. I znów zapada cisza. Krew mi buzuje. Wszystko we mnie się buntuje. Bo tak być nie może. Mam ochotę wykrzyczeć, że są tchórzami i jak mogą nie wierzyć, że wszystko będzie dobrze skoro się kochają? Gdyby coś takiego stało się ze mną albo z Michim... nawet nie chcę o tym myśleć. Ale zrobiłabym wszystko byle chwycić się jakiejkolwiek nadziei.
- To jeszcze nic nie znaczy. - mówię słabym głosem. Słabym, bo wiem, że na niektóre rzeczy jest już trochę za późno. Nie mogę tylko przyjąć do wiadomości, że nie mają motywacji. Bo mają i to cholernie dobrą. Taką z maleńkim bijącym sercem. Muszę Nimi potrząsnąć. Tylko jak?

TURCJA...

- Skup się, masz najgorsze wyniki. - słyszę za sobą.
- Dzięki, że mi przypominasz Stefan, bez tego żył bym w nieświadomości. - odpowiadam sapiąc jak lokomotywa. Dwa tygodnie treningu i dalej nie widać poprawy. 
- Nie myśl o tym. - mówi spokojnie biegnąc obok mnie. Bieg wzdłuż plaży jest cholernie męczący ale reszta jakoś ma na to siły. Ja nie. - Zamartwianie się nie jest dobre na treningach. Powinieneś skupić się na tym co tu i teraz. - dodaje. Gdybyś tylko wiedział co mnie martwi, zmieniłbyś zdanie. Cały czas mam ochotę o wszystkim powiedzieć i wrócić do Austrii. I raz mało tego nie zrobiłem ale przecież obiecałem. A obietnic się dotrzymuje. - Julka na pewno wróci. Kocha Cię jak diabli. - mówi z uśmiechem na ustach. Sam się delikatnie uśmiecham. Owszem, kocha. Powiedziała mi to. Tylko wrócić nie chce. - No. I taki masz być cały czas. I skup się wreszcie bo nawet Didl szybciej biega. - śmieje się i biegnie dalej. 
Wiesz, że będzie miał do Ciebie żal, że Mu nie powiedziałeś?
Wiem. Tylko, że nie mogę tego zrobić. 
Schlieri chyba coś podejrzewa.
Dlaczego tak myślisz?
Może dlatego, że ciągle Ci się przygląda zamiast patrzeć w telefon jak ma to w zwyczaju?
To jeszcze nic nie znaczy. Zerkam za siebie. Szatyn z słuchawkami na uszach skupiony jest na biegu. Kiedy spotykam Jego wzrok nie jestem już taki pewny, że niczego nie wie. A kiedy podbiega do mnie i zdejmuje słuchawki mam pewność, że coś chce.
- Musimy pogadać Michi. - mówi.
- Coś się stało? - pytam. Uśmiecha się drwiąco i pomija moje pytanie.
- Wpadnę do Ciebie po kolacji. - mówi. - Thomas to tez mój przyjaciel. Mam prawo wiedzieć. - mówi i zostawia mnie w tyle zakładając słuchawki spowrotem na uszy. 
Mówiłem...
To nie mówi nic więcej bo wykraczesz plagi egipskie i kolejną wojnę światową.
Hah bardzo to zabawne. Już się niczym nie martwisz?
Martwię. I tęsknię.
Nie są same. Mają Matyldę. 
I Morgensternów, którym życie się wali i Matthiasa, któremu Julka rozwaliła serce. Nie powinienem był zostawiać Jej tam samej.
Poradzi sobie. Jest dzielna.
Jest sama.
Męczysz Hayboeck. Gdybyś został nie rzuciłaby Ci się w ramiona. Pamiętasz? Miałeś skupić się na sobie i poprawianiu swojego charakteru. Więc zrób to dla Niej.
Ja po prostu...
Wiem, chciałbyś tam być. 
No właśnie.
Jeszcze tydzień Michi.
Tydzień...

INNSBRUCK...

- Nie rozumiem Cię Thomas. - mówię wzdychając. - Jak możesz pozwalać na to, żeby tak się zamartwiała? Ciągle płacze, nie chce jeść, nie śpi po nocach... Ja nie wiem jak mam z Nią rozmawiać a Ty zamiast mówić, że będzie dobrze, że nie dasz się tak łatwo, że nie zostawisz Jej samej... Tak po prostu przyjmujesz do wiadomości, że umierasz? Nie dajesz Jej cienia nadziei. Zachowujesz się jakby Ci nie zależało! - podnoszę głos kiedy znika mi z pola widzenia za szybą sali. Wysłanie Jej po kawę było dobrą decyzją. Nie odstępuje Jego łóżka na krok więc nie mam jak Go opierniczyć. A to na pewno Mu nie zaszkodzi. I już się nie uśmiecha. Jest zmęczony, słaby i zgaszony. Kompletny cień człowieka...
- Nie oszukam tego co ma być Julia. - odpowiada zrezygnowany. Widzę w Jego oczach łzy. Serce mi pęka. - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym, żeby istniał jakiś sposób... żeby chociaż doczekać porodu. - mówi cicho. W moim gardle pojawia się gula. 
- To, że spodziewa się Twojego dziecka powinno dawać Ci motywację i siłę do walki o siebie. A co z Lilly? - patrzy tylko na mnie. Bezradnie. Cholernie smutno.
- Boję się Julka. - mówi w końcu.
- To się nie bój tylko walcz! Pokaż Sabrinie, że masz jeszcze chęć do życia, że chcesz żyć dla Niej i dla Waszego dziecka, że dla Lilly chcesz tutaj zostać, że Ją do cholery kochasz ponad wszystko! Nie możesz tak po prostu się zgodzić z wyrokiem! 
- To co ja mam zrobić Julia?! Naświetlania nie działają! Kiedy pojawią się przerzuty nie mam szans na nic, rozumiesz?!
- Nie krzycz na Nią. - słyszymy spokojny głos w sali. Blondynka jest wyjątkowo spokojna. Przynosi po kawie i siada przy łóżku blondyna. - Jak dziewczynki? - pyta mnie jak gdyby nigdy nic. Kręcę głową ale nic nie mogę zrobić. Nie mam na Nich wpływu. Poddali się. Oboje.
- W porządku. Rosną jak na drożdżach. Nie dają mi spać po nocach. - odpowiadam. 
- A Matthias? Odzywał się? - pyta ponownie.
- Nie. Wyjechał do Szwajcarii. Chce trochę potrenować. Zawsze tak uspokajał myśli. - mówię. Patrzę na Nią i widzę zrezygnowaną kobietę opadłą z sił. 
- Julka nie dasz rady walczyć za Nas oboje. - mówi po chwili milczenia. Mogę tylko pokręcić głową...

TURCJA...

    Siadam na przeciwko szatyna i patrzę na Niego uważnie. Jest poważny jak nigdy, zmartwiony jak nigdy i ma coś takiego w oczach...
- Nie chcę martwić Sandry swoimi urojeniami. - zaczyna. - Wiesz, że Thomas zawsze był moim najlepszym przyjacielem, prawda? - kiwam głową. Jeśli Schlieri tak zaczyna temat, wiem, że jest kiepsko. - Nie wiem czemu mi nie powiedział. Zawsze wszystkimi myślami dzieliliśmy się ze sobą. Każdy problem mogliśmy rozwiązać razem. Wiedzieliśmy o sobie wszystko... - przerywa na chwilę. - Od jakiegoś czasu się zmienił. Stał się bardziej tajemniczy. Zaczął robić rzeczy, których nigdy wcześniej nie chciał nawet zrobić. Zaczął zachowywać się... jak nie On... - znów pauza. - Zaczął dbać o swój wygląd. Zapisał się na siłownię, nie ograniczał się w jedzeniu... Aż nagle zaczął chudnąć. Potem ta sprawa z Kristiną, a potem z Julką... Michael... musisz mi powiedzieć co z Nim się dzieje. - kończy. Patrzy na mnie wyczekująco. 
Obiecałeś...
Mam tego dość, rozumiesz? I Gregor ma rację, to Jemu Thomas powinien to wszystko powiedzieć. Od samego początku.
- Dwa miesiące temu zaczął boleć Go brzuch. - zaczynam. I nie wiem jak skończyć.
- Diagnoza? - pyta spokojnie szatyn.
- Rak trzustki. - mówię po chwili przerwy. I zapada cisza. Ciąży jak nigdy wcześniej nic. W końcu Gregor nie wytrzymuje i chowa twarz w dłoniach. - Rozpoznany bardzo późno. Dostaje duże dawki morfiny. Nic więcej nie da się zrobić...
- Kto jeszcze wie? - pyta.
- Julia, Sabrina i rodzina Thomasa. 
- Kristina?
- Też. - znów cisza. - Jest jeszcze coś... - patrzy na mnie z niepokojem. - Sabrina jest w ciąży. - oznajmiam. Załamanie to to uczucie, które teraz widzę u szatyna. Bo jest świadomy, że ten rodzaj nowotworu jest nieuleczalny. Zaciska dłonie w pięści. Musi być Mu cholernie przykro, że nie wiedział. I że Jego najlepszy przyjaciel nie zaufał Mu i tym razem. Być może ostatnim i najważniejszym...
- To dlatego się ej oświadczył? - pyta z niedowierzaniem. - Przecież to bez sensu!
- Oni są już małżeństwem Schlieri. - oznajmiam. - Dzwonił do mnie wczoraj wieczorem. 
- Po co? chce z Niej zrobić wdowę?!
- Chce żeby dziecko nosiło Jego nazwisko. - kręci głową.
- Sandra wie?
- Nie wiem, czy Sabrina Jej powiedziała. Ale byłaby ślepa gdyby nie zauważyła.
- Nic mi nie powiedziała.
- Nie chcieli, żeby ktokolwiek wiedział. - wyjaśniam.
- Świetnie. Więc dowiedzielibyśmy się z telewizji tak?!
- Gregor mi też się to nie podoba ale co mam zrobić?!
- Powiedzieć Heinzowi i wracać do Austrii!
Naszą kłótnię przeryw mój telefon. Kiedy patrzę na wyświetlacz przez chwilę nie wiem jak zareagować. JULKA DZWONI. W końcu zbieram się na odwagę i odbieram. Z nadzieją na to, że tęskni. Ale kiedy słyszę Jej głos nie mam żadnych złudzeń. Jest źle. I to nie z Nami. I to jest cholernie podłe uczucie...
- Michael... Michael zapomnij o obietnicach - mówi przez łzy. 
- Julka? Julia co się stało?
- Powiedz wszystko wszystkim i wracajcie jak najszybciej... - dalej chlipie.
- Coś z Thomasem? - pytam zdenerwowany.
- On... Michael On umiera...




**********~*~**********
Wiem, chcecie mnie teraz zabić.
Przepraszam! :(
Ale tak ma powoli kończyć się ta historia.
Powoli bo powoli ale zmierza ku końcowi.
Jeszcze jakieś 5 rozdziałów, może trochę więcej.
Kolejny w niedzielę :*

15 komentarzy:

  1. Ech...
    No niby ja po przeciwnej stronie barykady, niżeli Morgenstern, ale i tak jest mi go szkoda. I tego maleństwa.
    Namieszałaś. Solidnie namieszałaś.
    Czekam na dalszy rozwój sytuacji! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, to się nie może tak skończyć... Thomas ma żyć, on miał tylko porządnie dostać po gębie od Michaela ale nic więcej, nie rak! Nie taki rak! Dlaczego ty mi to robisz, dlaczego ty robisz to wszystkim czytelnikom?! Morgi nie może tak skończyć ;-; Na początku myślałam, że to może Sabrina ma raka, ale dopiero później zrozumiałam co się dzieje. Morgi nieźle mącił ale na taki koniec nie zasługuje. Mimo, że mnie wkurzał, to go polubiłam w tym opowiadaniu. Błagam cię, nie zabijaj go. Jeszcze chłopcy... To się nie może tak skończyć... Czy ty chcesz zranić tyle osób? Jeszcze osierocić nienarodzone dziecko i zrobić wdowę z biednej dziewczyny.
    Tonę we łzach, dlatego nic już więcej z siebie nie wycisnę. Pozdrawiam i czekam na kolejny. Błagam pisz go szybko.

    OdpowiedzUsuń
  3. to żeś dowaliła nie ma co :/
    wiesz jak odciągnąć moją złość spowodowaną sytuacją Julki i Michiego od swojej osoby :p
    teraz złość przysłonił szok...rak i to trzustki! najgorszy i najszybciej zabijający bo trzustki nie przeszczepisz a bez niej też nie przeżyjesz... tjaaa co prawda to "moja" tematyka (chociaż ja bardziej choroby dziecięce dzięki wolontariatowi) i domyślam się że uśmiercisz Morgiego :/ przeczuwam jednak że płakać nie będę taka już jestem Paulina potwierdzi ewentualnie też wyjaśni
    czekam na next
    P.S. poprzedni rozdział oczywiście też czytałam ale nie miałam weny do pisania komentarza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola ty kurna nie masz uczuć, mi już łzy leciały jak to czytałam a co dopiero będzie ja on nie przeżyje!!!! Nie wiem co napisać teraz mam takiego doła, że nawet lody czekoladowe tutaj nie pomogą. Czekam na kolejny błagam tylko szybko jeśli jest to możliwe.
      Paulina

      Usuń
  4. Jeśli Thomas umrze to moje serduszko umrze razem z nim :<

    J.

    OdpowiedzUsuń
  5. Krotki rozdział :( ale duzo sie dzieje! Zagadka rozwiązana co z Thomasem niestety bardzo to smutne. Ale taka kolej rzeczy... Życze weny i do zobaczenia w niedziele :*
    P.S. mam nadzieje ze odciagniesz mnie od niedzielnej nauki hahah

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku :(
    Tak mi szkoda Thomasa, Julki, Sabriny, wszystkich.. On nie może tak po prostu. Nawet nie chce o tym myśleć! Ale pewnie tak będzie. No nic czekam na następny i życzę miłego weekendu Jula :*

    PS. Napisałaś, że historia powoli się kończy. Mam nadzieje juz teraz, że skończy się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholera.
    Jak już zaczynają się problemy to u wszystkich po kolei, tak nie może być.
    A najgorsze jest to, że Sabrina jest w ciąży. Taa, to naprawdę jest najgorszej z całej tej sytuacji, no bo jak ona sobie da bez niego rade?
    Jak się chłopcy dowiedzą to będzie grupowe załamanie, no po prostu.
    Ok, chcesz skończyć ta historię, nie będę ukrywać że będzie smutno bez Michiego i Julki itd, ale taka mnie myśl naszła. Skoro usmiercisz Thomasa (no chyba wszyscy wiedzą co to jest rak trzustki i jak bardzo jest złośliwy) to zakończenie ogólnie będzie smutne tak? Bo po jego śmierci tak myślę, już nic wesołego nie będzie na miejscu... Może ewentualnie epilog "20 lat później", to chyba nawet byłoby ok.
    No to czekam na kolejny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużo to ja chyba nie stworzę. Jest mi tak smutno. Niby Morgi tyle narozrabiał,ale teraz to się nie liczy. Czemu to ich spotyka?
    A na koniec się nie zgadzam! Stanowcze i głośne NIE!
    Pozdrawiam
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  9. o cholera!
    Ja się nie zgadzam. Thomas nie może umrzeć! Oprócz tego mam nadzieję, że Julia i Micheal wrócą do siebie!
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mam zielonego, ani czerwonego, ani bladego nawet pojęcia co napisać i powiedzieć. Po prostu przez pierwszą połowę rozdziału siedziałam z rozdziawioną buzią, a przez drugą połowę zastanawiałam się, czy ja naprawdę to czytam, czy jedynie mi się to przyśniło. Nie płakałam, gdyż łzy me wyschły już totalnie dziś przed południem. Niesamowity rozdział jak zwykle. Thomas nie może umrzeć, strasznie mi smutno.

    Nie wiem co ze sobą zrobię jak skończysz to opowiadanie (zabrzmiało nieco pretensjonalnie, ale chodziło mi o to, co uczynię ze swoim czasem przeznaczonym na czytanie opowiadań) . A jeśli je skończysz, to pisz w miarę możliwości następne, bo twoja twórczość jest dla mnie jak narkotyk. I podejrzewam, że nie tylko dla mnie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Siedzę od 15 minut i myślę co napisać... Rozdział czytałam trzy razy rycząc przy tym jak bóbr, mam zalaną klawiaturę. Jest mi cholernie smutno i uwaga tu cytat "A to cholernie podłe uczucie..." Mogę cię o coś prosić? Nie uśmiercaj Thomasa, bardzo proszę...

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę totalnie mnie zaskoczyłaś.. Mam nadzieję, że Thomas będzie próbował walczyć, że nie podda się tak łatwo..

    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  13. To się porobiło. Thomas chory, niestety poważnie, nie doszłe małżeństwo w rozsypce... Wydaje mi się, że ta historia nie skończy się dobrze 😢

    OdpowiedzUsuń
  14. Miazga. Akcja i tok wydarzeń, których nigdy bym się nie spodziewała.

    OdpowiedzUsuń