Inspiracja:
Melodia z filmu, którego nie znam, a który akurat leciał w telewizji kiedy robiłam sobie kanapki...
SALZBURG, RESTAURACJA W CENTRUM...
Mogłam się umówić o wcześniejszej godzinie. Nie byłoby tu tylu ludzi.
Przecież o to Ci chodziło. Jak Mu powiesz co masz do powiedzenia to wśród tłumu Ci nie przywali.
Nie chcę tak myśleć nawet.
Ale musisz wziąć teraz taką opcję pod uwagę.
Nie muszę. Sama się bierze... Wchodzę do środka i rozglądam się. Blondyn siedzi przy stoliku obok okna. Kiedy mnie zauważa od razu wstaje z krzesła.
Nie wygląda za dobrze.
Schudł.
Tak jak Ty.
Jest zmęczony. Wygląda jakby nie spał przez te dwa tygodnie
Tak jak Ty.
Idę w kierunku stolika. Widzę Jego delikatny uśmiech. Niebieska koszula z podwiniętymi rękawami dodaje Mu seksapilu, a nieład na głowie uroku. I ten spokojny wzrok. Te oczy niewiadomego koloru, które tak intensywnie się na mnie patrzą kiedy staję naprzeciwko Niego.
- Ślicznie wyglądasz. - mówi. Wpatruje się we mnie jakby zobaczył mnie po raz pierwszy.
Bo założyłaś tą niebieską kieckę z dekoltem prawie po pępek a cycki nadal masz większe niż normalnie.
W końcu jakby budzi się z transu i bierze bukiet czerwonych róż z krzesła obok i podaje mi je.
- Dla Ciebie. - mówi.
- Dziękuję, są piękne. - przyznaję. Trzeba byłoby być ślepym, żeby nie zauważyć jak drogie musiały być te kwiaty. Blondyn nadal stoi i chyba nie wie co powinien zrobić. Kiepska sytuacja. - Może usiądźmy. - proponuję. Kiwa głową i odsuwa mi krzesło. Kiedy siedzimy już na swoich miejscach a kelner przynosi wazon na bukiet znów nie wiadomo co powiedzieć. Dobrze, że mamy przed sobą menu. Przeglądanie go teraz jest najbezpieczniejszą opcją, bo jeśli jeszcze chwilę będę patrzeć w te Jego smutne, choć pełne nadziei oczy, to ulegnę i na tym stoliku zacznę Go rozbierać.
To co jemy?
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - pyta kelner stojący obok. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł.
- Musaka i woda niegazowana z cytryną. - mówię cicho.
- Dla mnie to samo. - blondyn oddaje Menu kelnerowi i odchodzi. I znów zapada cisza. Chyba żadne z Nas nie wie co powiedzieć. Od czego zacząć. Po prostu siedzimy na przeciwko siebie i patrzymy na siebie jakby same oczy miały mówić. Cholernie za Nim tęsknię.
Kelner przynosi nasze dania i stawia na stole po czym znów odchodzi. Musi minąć dobra chwila zanim zaczynamy jeść. Trzeba przyznać, że restauracja ta ma renomę nie bez powodu. Danie jest pyszne. - Dziękuję, że się ze mną spotkałaś. - mówi nagle. Zerkam na Niego. Jest taki... cholernie pełen nadziei. To boli jeszcze bardziej. Ale nie mogę inaczej.
- Musimy porozmawiać Michael. - odpowiadam cicho. Kiwa głową i odkłada sztućce. Robię to samo. Więcej nie przełknę. Znów na Niego patrzę. Pochyla się lekko nad stolikiem. Bawi nerwowo rękami ale ciągle na mnie patrzy. Jakby chciał się napatrzeć na zapas.
- Chciałem... Cię bardzo przeprosić za to co się stało, za to co... co Ci zrobiłem. - wydusza w końcu. - Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję i gdybym tylko mógł cofnąć czas...
- Ale nie możesz. - przerywam Mu cicho. Nie mam siły na głośne mówienie. To wszystko i tak jest za trudne. Milknie. - Kiedyś obiecałam sobie, że choćby nie wiem co to nigdy więcej nie będę z człowiekiem, który mnie bije. - dodaję.
- To nigdy więcej się nie powtórzy Julka. - mówi pewnie. Ja tej pewności nie mam. Więc tylko kręcę głową. - Ja już teraz nie mogę spać w nocy bo ciągle widzę to przed oczami. Nie potrafię spokojnie siedzieć w domu, bo ten dom bez Was już nie jest moim domem... - przerywa. Delikatnie chwyta moją dłoń. - Nie poradzę sobie bez Was. - dodaje. Wygląda teraz jak zagubiony chłopczyk, który zaraz się rozpłacze. A moje serce zaraz się rozpadnie...
- Michael proszę...
- Od jutra zaczynam terapię. - mówi. - Spójrz na mnie Julia. - dodaje. Robię to. - Nie potrafię sobie poradzić z zazdrością. Wiem to. Chcę się tego nauczyć.
- Dobrze dla Ciebie. - przyznaję.
- Wy jesteście dla mnie najważniejsze. - mówi mocnym głosem. - Bez Was to nie ma sensu... Wiem, że nigdy tego nie zapomnisz. Ja sam tego nigdy nie zapomnę i będę Cię przepraszał do końca życia ale błagam... wróć do mnie. Wybacz mi. - mówi błagalnie. Patrzę na Niego uważnie. Serce łomocze mi jak nigdy wcześniej.
- Rozmawiałeś z Thomasem? - pytam. Wydaje się być zaskoczony.
- Jeszcze nie. Ale była u mnie Sabrina.
- Więc wiesz, że są zaręczeni. - mówię. Kiwa głową. Na czole pojawia Mu się zmarszczka. - Wróciła do Niego, bo Go kocha, bo nie potrafią bez siebie żyć i są sobie w stanie wybaczyć wiele. Tak jak My Michael. - mówię. Delikatnie się uśmiecha i całuje moją dłoń. - Ale jest jedna zasadnicza różnica między Nimi a Nami. - dodaję. Uśmiech znika z Jego twarzy. - Sabrina czuje się przy Nim bezpiecznie. W stu procentach. A ja tej pewności już nie mam. - mówię na jednym wydechu.
- Julka... - zaczyna ale nie pozwalam Mu skończyć. Wycofuję swoją dłoń z Jego dłoni.
- Zacznij terapię Michael. - dodaję. Jest lekko zdezorientowany. - Skup się teraz na sobie. Ułóż sobie wszystko w głowie. Za dwa tygodnie jedziecie do Turcji. Musisz się przygotować do sezonu.
- Ale...
- Na razie będziesz mógł przyjeżdżać i odwiedzać dziewczynki dwa razy w tygodniu, a później zobaczymy...
- Julia o czym Ty mówisz? - pyta nie wiedząc jeszcze do czego zmierzam. Muszę spojrzeć Mu prosto w oczy, a nie jest to łatwe.
- Musimy dać sobie czas. - wyjaśniam. - I ja ten czas Nam teraz daję. Nie potrafię żyć z kimś, kto w każdej chwili może przestać nad sobą panować. Nie mogę na to narażać dzieci.
- Co masz na myśli? - pyta nerwowo. Mogę zrobić już tylko jedno.
- Kiedyś może Ci się przydać. - mówię i kładę na stoliku złoty pierścionek, który jeszcze przed chwilą miałam na palcu. Patrzy na niego z niedowierzaniem, a potem odwraca wzrok na mnie.
- Nie rób tego... Julka nie zostawiaj mnie... - pierwszy raz widzę w Jego oczach łzy. Ale...
- Tak będzie lepiej Michi. - mówię cicho i wstaję od stolika. Robi to samo i zatrzymuje mnie jeszcze.
- Julka co Ty mówisz? - pyta szeptem. Znowu jest tak blisko. Za blisko. - Kocham Cię, słyszysz? Kocham Ciebie, kocham Kim i kocham Amy... Nie pozwolę Ci odejść... - dodaje i tak po prostu na środku restauracji mnie całuje.
Och...
- Nie odchodzę Michael. - mówię przerywając pocałunek. - Nie mogę odejść, bo za bardzo Cię kocham. - dodaję. - Ale nie mogę z Tobą teraz być. Przepraszam. - dodaję i wychodzę z restauracji łapiąc łapczywie każdy centymetr sześcienny powietrza. Muszę zacisnąć zęby, żeby się nie rozpłakać na środku parkingu. Jeszcze nigdy tak bardzo nie ciągnęło mnie spowrotem. Chcę zawrócić, znowu Go całować. Nie mogę. Nie po tym co się stało.
Znów się uzależniłaś.
Wsiadam do dużego granatowego Audi. Nie potrafię dłużej. Łzy same lecą po policzkach, a dłoń nagle staje się nieprzyjemnie lekka.
- Hej... - ciepła dłoń Matthiasa ociera słoną ciecz z mojego policzka. - To najlepsze dla Was wyjście na ten moment. - mówi.
- To dlaczego się nie cieszę? - pytam odwracając się w Jego kierunku. Ściska mnie za dłoń i całuje w policzek.
- Jedziemy do domu. Dziewczynki czekają. - mówi i rusza z parkingu. Przez szybę widzę jeszcze postać blondyna, który z kwiatami w ręce stoi przy swoim samochodzie i patrzy w naszą stronę. I ten ból w Jego oczach...
Przecież o to Ci chodziło. Jak Mu powiesz co masz do powiedzenia to wśród tłumu Ci nie przywali.
Nie chcę tak myśleć nawet.
Ale musisz wziąć teraz taką opcję pod uwagę.
Nie muszę. Sama się bierze... Wchodzę do środka i rozglądam się. Blondyn siedzi przy stoliku obok okna. Kiedy mnie zauważa od razu wstaje z krzesła.
Nie wygląda za dobrze.
Schudł.
Tak jak Ty.
Jest zmęczony. Wygląda jakby nie spał przez te dwa tygodnie
Tak jak Ty.
Idę w kierunku stolika. Widzę Jego delikatny uśmiech. Niebieska koszula z podwiniętymi rękawami dodaje Mu seksapilu, a nieład na głowie uroku. I ten spokojny wzrok. Te oczy niewiadomego koloru, które tak intensywnie się na mnie patrzą kiedy staję naprzeciwko Niego.
- Ślicznie wyglądasz. - mówi. Wpatruje się we mnie jakby zobaczył mnie po raz pierwszy.
Bo założyłaś tą niebieską kieckę z dekoltem prawie po pępek a cycki nadal masz większe niż normalnie.
W końcu jakby budzi się z transu i bierze bukiet czerwonych róż z krzesła obok i podaje mi je.
- Dla Ciebie. - mówi.
- Dziękuję, są piękne. - przyznaję. Trzeba byłoby być ślepym, żeby nie zauważyć jak drogie musiały być te kwiaty. Blondyn nadal stoi i chyba nie wie co powinien zrobić. Kiepska sytuacja. - Może usiądźmy. - proponuję. Kiwa głową i odsuwa mi krzesło. Kiedy siedzimy już na swoich miejscach a kelner przynosi wazon na bukiet znów nie wiadomo co powiedzieć. Dobrze, że mamy przed sobą menu. Przeglądanie go teraz jest najbezpieczniejszą opcją, bo jeśli jeszcze chwilę będę patrzeć w te Jego smutne, choć pełne nadziei oczy, to ulegnę i na tym stoliku zacznę Go rozbierać.
To co jemy?
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - pyta kelner stojący obok. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł.
- Musaka i woda niegazowana z cytryną. - mówię cicho.
- Dla mnie to samo. - blondyn oddaje Menu kelnerowi i odchodzi. I znów zapada cisza. Chyba żadne z Nas nie wie co powiedzieć. Od czego zacząć. Po prostu siedzimy na przeciwko siebie i patrzymy na siebie jakby same oczy miały mówić. Cholernie za Nim tęsknię.
Kelner przynosi nasze dania i stawia na stole po czym znów odchodzi. Musi minąć dobra chwila zanim zaczynamy jeść. Trzeba przyznać, że restauracja ta ma renomę nie bez powodu. Danie jest pyszne. - Dziękuję, że się ze mną spotkałaś. - mówi nagle. Zerkam na Niego. Jest taki... cholernie pełen nadziei. To boli jeszcze bardziej. Ale nie mogę inaczej.
- Musimy porozmawiać Michael. - odpowiadam cicho. Kiwa głową i odkłada sztućce. Robię to samo. Więcej nie przełknę. Znów na Niego patrzę. Pochyla się lekko nad stolikiem. Bawi nerwowo rękami ale ciągle na mnie patrzy. Jakby chciał się napatrzeć na zapas.
- Chciałem... Cię bardzo przeprosić za to co się stało, za to co... co Ci zrobiłem. - wydusza w końcu. - Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję i gdybym tylko mógł cofnąć czas...
- Ale nie możesz. - przerywam Mu cicho. Nie mam siły na głośne mówienie. To wszystko i tak jest za trudne. Milknie. - Kiedyś obiecałam sobie, że choćby nie wiem co to nigdy więcej nie będę z człowiekiem, który mnie bije. - dodaję.
- To nigdy więcej się nie powtórzy Julka. - mówi pewnie. Ja tej pewności nie mam. Więc tylko kręcę głową. - Ja już teraz nie mogę spać w nocy bo ciągle widzę to przed oczami. Nie potrafię spokojnie siedzieć w domu, bo ten dom bez Was już nie jest moim domem... - przerywa. Delikatnie chwyta moją dłoń. - Nie poradzę sobie bez Was. - dodaje. Wygląda teraz jak zagubiony chłopczyk, który zaraz się rozpłacze. A moje serce zaraz się rozpadnie...
- Michael proszę...
- Od jutra zaczynam terapię. - mówi. - Spójrz na mnie Julia. - dodaje. Robię to. - Nie potrafię sobie poradzić z zazdrością. Wiem to. Chcę się tego nauczyć.
- Dobrze dla Ciebie. - przyznaję.
- Wy jesteście dla mnie najważniejsze. - mówi mocnym głosem. - Bez Was to nie ma sensu... Wiem, że nigdy tego nie zapomnisz. Ja sam tego nigdy nie zapomnę i będę Cię przepraszał do końca życia ale błagam... wróć do mnie. Wybacz mi. - mówi błagalnie. Patrzę na Niego uważnie. Serce łomocze mi jak nigdy wcześniej.
- Rozmawiałeś z Thomasem? - pytam. Wydaje się być zaskoczony.
- Jeszcze nie. Ale była u mnie Sabrina.
- Więc wiesz, że są zaręczeni. - mówię. Kiwa głową. Na czole pojawia Mu się zmarszczka. - Wróciła do Niego, bo Go kocha, bo nie potrafią bez siebie żyć i są sobie w stanie wybaczyć wiele. Tak jak My Michael. - mówię. Delikatnie się uśmiecha i całuje moją dłoń. - Ale jest jedna zasadnicza różnica między Nimi a Nami. - dodaję. Uśmiech znika z Jego twarzy. - Sabrina czuje się przy Nim bezpiecznie. W stu procentach. A ja tej pewności już nie mam. - mówię na jednym wydechu.
- Julka... - zaczyna ale nie pozwalam Mu skończyć. Wycofuję swoją dłoń z Jego dłoni.
- Zacznij terapię Michael. - dodaję. Jest lekko zdezorientowany. - Skup się teraz na sobie. Ułóż sobie wszystko w głowie. Za dwa tygodnie jedziecie do Turcji. Musisz się przygotować do sezonu.
- Ale...
- Na razie będziesz mógł przyjeżdżać i odwiedzać dziewczynki dwa razy w tygodniu, a później zobaczymy...
- Julia o czym Ty mówisz? - pyta nie wiedząc jeszcze do czego zmierzam. Muszę spojrzeć Mu prosto w oczy, a nie jest to łatwe.
- Musimy dać sobie czas. - wyjaśniam. - I ja ten czas Nam teraz daję. Nie potrafię żyć z kimś, kto w każdej chwili może przestać nad sobą panować. Nie mogę na to narażać dzieci.
- Co masz na myśli? - pyta nerwowo. Mogę zrobić już tylko jedno.
- Kiedyś może Ci się przydać. - mówię i kładę na stoliku złoty pierścionek, który jeszcze przed chwilą miałam na palcu. Patrzy na niego z niedowierzaniem, a potem odwraca wzrok na mnie.
- Nie rób tego... Julka nie zostawiaj mnie... - pierwszy raz widzę w Jego oczach łzy. Ale...
- Tak będzie lepiej Michi. - mówię cicho i wstaję od stolika. Robi to samo i zatrzymuje mnie jeszcze.
- Julka co Ty mówisz? - pyta szeptem. Znowu jest tak blisko. Za blisko. - Kocham Cię, słyszysz? Kocham Ciebie, kocham Kim i kocham Amy... Nie pozwolę Ci odejść... - dodaje i tak po prostu na środku restauracji mnie całuje.
Och...
- Nie odchodzę Michael. - mówię przerywając pocałunek. - Nie mogę odejść, bo za bardzo Cię kocham. - dodaję. - Ale nie mogę z Tobą teraz być. Przepraszam. - dodaję i wychodzę z restauracji łapiąc łapczywie każdy centymetr sześcienny powietrza. Muszę zacisnąć zęby, żeby się nie rozpłakać na środku parkingu. Jeszcze nigdy tak bardzo nie ciągnęło mnie spowrotem. Chcę zawrócić, znowu Go całować. Nie mogę. Nie po tym co się stało.
Znów się uzależniłaś.
Wsiadam do dużego granatowego Audi. Nie potrafię dłużej. Łzy same lecą po policzkach, a dłoń nagle staje się nieprzyjemnie lekka.
- Hej... - ciepła dłoń Matthiasa ociera słoną ciecz z mojego policzka. - To najlepsze dla Was wyjście na ten moment. - mówi.
- To dlaczego się nie cieszę? - pytam odwracając się w Jego kierunku. Ściska mnie za dłoń i całuje w policzek.
- Jedziemy do domu. Dziewczynki czekają. - mówi i rusza z parkingu. Przez szybę widzę jeszcze postać blondyna, który z kwiatami w ręce stoi przy swoim samochodzie i patrzy w naszą stronę. I ten ból w Jego oczach...
***
Opanowanie... Michi opanuj się... Jak pojedziesz za Nimi i obijesz Mattowi mordę to jedynie pogorszysz sytuację. O ile się da jeszcze to pogorszyć. Miałem wszystko. Dom, narzeczoną, dwie córki... A teraz mam puste ściany, pierścionek w ręce i pozwolenie na wizyty u córek dwa razy w tygodniu.
- Jaki piękny bukiet. - mówi jedna z nastolatek idących przez parking.
- Podoba Ci się? - pytam.
- Jasne, jakbym taki dostała od mojego faceta od razu wiedziałabym, że mnie kocha. - śmieje się uroczo.
- Są dla Ciebie. - mówię i daję Jej kwiaty. Jest zdziwiona a Jej koleżanka własnie zbiera szczękę z podłogi. - Może chłopak będzie zazdrosny i dostaniesz jeszcze ładniejszy.
- Nie jestem pewna czy się da. - mówi zszokowana.
- Miłego dnia. - wsiadam do samochodu. I jeszcze nigdy tak szybko nie przemieszczałem się po Austrii. Tylko, że nie wiem co mam robić.
Jedziesz autostradą w stronę Innsbrucku.
Więc?
Co powiedziała Ci Jula?
Że daje Nam czas. Swoją drogą niezły eufemizm słów "to koniec".
Okeeej? A oprócz tego? Co masz ze sobą zrobić?
Zacząć terapię i skupić się na sobie.
Wyprostuj wszystkie sprawy.
To znaczy?
Zacznij od tego co Ci daje kierunek jazdy.
Patrzę na tablicę na autostradzie. "Seeboden".
Seeboden Michi.
Thomas.
Może zacznij od Niego?
A jak jeszcze raz zrobię Mu krzywdę?
A niby po co?
Bo przez Niego teraz jestem sam!
Przez swoją głupotę...
***
- Siedzi tak odkąd przyjechaliśmy. Może Ty do Niej dotrzesz. - słyszę w drzwiach do pokoju. Siedzę przy łóżeczku, w którym leżą dziewczynki. Drzwi się zamykają i w pokoju jestem ja i ktoś za mną.
- Co się dzieje? - pyta. Uśmiecham się sama do siebie, no bo któż to mógłby być jak nie Stefan?
- Spędzam czas z rodziną. - odpowiadam cicho.
- Utopisz Je we własnych łzach Julka. - zauważa. - Poza tym rodzina to nie tylko dzieci o ile mi wiadomo. Są jeszcze rodzice. - dodaje. Może i jestem płaczliwą, beznadziejną babą ale nie umiem powstrzymać płaczu. - Heeej... - podchodzi do mnie i mocno do siebie przytula. Nie mam nic przeciwko. Daję się przenieść na łóżko i tak po prostu w Niego wtulić. - Julka co się stało? - pyta.
- Oddałam Michaelowi pierścionek zaręczynowy. Powiedziałam Mu, że potrzebujemy przerwy, że musi sobie wszystko poukładać...
- A Ty? - pyta przerywając mi. - Potrzebujesz tej przerwy?
- Nie chcę żadnej przerwy Stefan... - wybucham płaczem. Histeria, to dobre określenie tego co się teraz ze mną dzieje. - Chcę żeby tu przyjechał, żeby spakował Nasze rzeczy, żeby powiedział mi, że nie ma żadnej dyskusji i że wracamy z Nim do domu... Chcę żeby mnie przytulił i nigdy nie wypuszczał, żeby... żeby znowu był moim Michaelem. - kończę płacząc Mu w ramię.
- Ciiiii... Jula... Posłuchaj mnie uważnie. - mówi poważnie i unosi mój podbródek. - Musisz teraz być silna, rozumiesz? Dla dziewczynek, dla siebie i dla Michiego. Wiem, że kosztuje Cię to wiele, bo Go kochasz, ale On też Cię kocha i zrozumie dlaczego to zrobiłaś. Zrozumie dlaczego to wszystko jest Wam potrzebne. Jeżeli teraz tam pojedziesz i rzucisz Mu się w ramiona będzie wiedział, że wszystko Mu wybaczysz. Bez względu na to co zrobi. A sama wiesz, że tak nie można. - kontynuuje. - Musisz pokazać Mu, że już nie jesteś taką słabą i uzależnioną od faceta dziewczyną, że jesteś stanowcza, pokazać Mu, co może stracić. - kończy.
- Nie wiem czy dam radę Stefan. Ja tak bardzo za Nim tęsknię...
- Hej, nie jesteś sama. - mówi ciszej. - Masz Matyldę, masz mnie, masz Matthiasa. - wymienia. - Sandra chciała dziś przyjechać ale Schlieri miał mały wypadek.
- Wypadek? - pytam. Uśmiecha się szeroko.
- Chyba mieli w nocy jakiś poryw pożądania, bo Gregor spadł z łóżka tak, że teraz w kołnierzu musi chodzić przez 2 tygodnie.
- Słucham? - dziwię się. Nie ukrywam, że trochę mnie to bawi.
- Jego wyjazd do Turcji jest niepewny ale Sandra jest wściekła, bo seks też nie jest wskazany. - śmieje się. Sama się uśmiecham.
- Powinnam do Nich pojechać. Przez te dwa tygodnie tak bardzo się tutaj zaszyłam, że nawet nie wiem co się dzieje u moich przyjaciół. Jedynie to, co zdołał przekazać mi Thomas kiedy tu był.
- Był u Ciebie Morgi? - dziwi się.
- Chciał wyjaśnić całą sytuację. - Stefan robi dziwną minę. - Co jest?
- Nie uważasz, że to całe wybaczenie Sabriny Thomasowi jest trochę dziwne? - pyta.
- Czemu? Kochają się.
- Wy też się kochacie. - zauważa.
- Ale Thomas Jej nie pobił.
- Ok. Punkt dla Ciebie.
- Ale nie przekonuje Cię to. - stwierdzam. Uśmiecha się. - Ty coś wiesz... - mrużę oczy. - No mów!
- Sabrina chyba jest w ciąży. - mówi. Że co?!
- Słucham?
- Nic nie słyszałaś. - mówi i wstaje z łóżka udając się do drzwi. Idę za Nim. Kiedy schodzimy na dół Matt patrzy na Nas dziwnie. Niby się uśmiecha ale w oczach ma coś dziwnego. - Trzymaj się mała. - mówi Kratf i ściskając mnie mocno wychodzi z domu. Odwracam się w stronę Matta.
- Przepraszam. - mówię. - Musiałam...
- Pogadać z przyjacielem? - pyta. Ech...
- Chyba muszę pogadać z jeszcze jednym. - zauważam.
***
Wchodzę, bo drzwi są otwarte. Pukałem i dzwoniłem ale nikt nie otwierał. Nie wiem czy to dobry pomysł ale nic innego na razie do głowy mi nie przychodzi. Wchodzę do salonu ale nikogo nie ma. Przechodzę do kuchni, tam też pusto. Taras. Jedyne miejsce, gdzie mogą być. Szok. Lekki szok to to co mną targa. Bo już wiem dlaczego Sabrina wróciła do Thomasa. Wiem to kiedy widzę Ich siedzących na jednym z drewnianych leżaków. Staję z niedowierzaniem w progu drzwi. Wtedy zauważa mnie Sabrina. Jej wzrok mówi wszystko. Moje przypuszczenia są prawdziwe. I po raz pierwszy w życiu nie chciałbym mieć racji. A to cholernie podłe uczucie...
**********~*~**********
Obiecałam i jest :)
Następny dopiero w piątek :)
Buziole :*
Trochę smutno się narobiło. Mam nadzieje, ze będzie dobrze. Podczas spotkania w restauracji miałam do końca nadzieję, że Michael i Julia się pogodzą, ale rozumiem decyzję Julii. Dobrze, że Michi zapisał się na terapię. Stefan to cudowny przyjaciel. No i końcówka.. Sabrina i Thomas spodziewają się dziecka. Czy tylko to ich połączyło? Czekam do piątku i pozdrawiam Jula :*
OdpowiedzUsuńRyczę jak małe dziecko, jak bóbr, cokolwiek... Julka zerwała zaręczyny, rozumiem to, ale jak jej to nie uszczęśliwia- jak mogła?? Nic nie ogarniam, wybacz... :) A ta akcja z bukietem mnie rozwaliła xD Kiedyś spróbuję tak na parkingu, moze dostanę kwiaty ;>> Ale co Michi, bo tak mi się wydaje, że to Michi poszedł do Morgensternów, co oni tam robią?? Weź, ja się boję... :P I Greg w kaftaniku, ahhh :D Bezcenny widok ;33 A jak tam Krafti i Marisa? Nie złości się już, czy potajemnie...? :P Czy mi się wydaje, czy z tego wszystkiego Matt się jeszcze cieszy i chce Julke odbić Haybockowi?? Czekam!! <3 Weny i pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńNo i teraz to się poryczałam.. Nie wierzę że to piszę ale Jula ma rację oddając mu pierścionek. Michi musi wiedzieć co może stracić Ale serce mi się łamie gdy wyobrażam go sobie takiego podłamanego. Kocham tego bloga. A i jeszcze jedno tak mnie rozbawilas tym Schlierim że nie mogłam wytrzymać że śmiechu. Biedactwo :-P Pozdrawiam bardzo serdecznie wspaniałą autorkę. Czekamna kkolejny :-*
OdpowiedzUsuńDobra ma ktoś numer do Putina? Potrzebuję karabin albo czołg! Paulina help me!
OdpowiedzUsuńDziewczyno ja tu o 6 rano sprawdzam czy coś jest...patrzę jest jestem happy wstaję czytam jedząc śniadanie i CHCESZ MNIE ZABIĆ! ? mało się nie udlawilam ! Co to jest!? Ja wszystko rozumiem przerwa separacja cokolwiek ale dlaczego oddała pierścionek! ? Tego nie rozumiem!
Czekam na ten piątek! Mam nadzieję że fabuła będzie lepsza dla nas-czytelniczek.
Czytam z zapartym tchem i tak trudno mi uwierzyć w to, co czytam. Smutno tu strasznie mimo, iż są elementy zabawne. I za te szczerze dziękuję. Dobrze, że Jula ma takiego Stefka. I cieszę się, że to z nim rozmawiałem Julka. Za Mattem jakoś nie przepadam, podejrzany jest :-P
OdpowiedzUsuńDecyzja Julii chyba najlepsza, tylko wolałabym, żeby mieszkała z Kraftem, a nie z Matthiasem.
A Gregor i Sandra - to dopiero niewyżyte zwierzęta łóżko! :-P
Czekam i na felieton i na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Madźka
Przykro mi, że Jula zerwała zaręczyny, ale to w tej sytuacji było najlepsze. Da Michaelowi do myślenia i wreszcie zacznie działać. Już zaczął, bo zapisał się na terapię i pojechał do Thomasa. No ciekawe co ten nasz Michi zobaczył w Seeboden...
OdpowiedzUsuńMatthias chyba poczuł, że może odzyskać Julkę. Mam nadzieję, że Jula z nim porozmawia, bo chłopak niepotrzebnie robi sobie nadzieję.
Wizyta Stefana jak najbardziej potrzebna. Dobrze, że okazuje dziewczynie wsparcie.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Inka :)
Mam złamane serce przez to, że Jula zerwała zaręczyny, ale chyba to rozumiem. Michi po terapii będzie lepszym człowiekiem dla siebie i dla niej. Historia Gregora powoduje, że umieram ze śmiechu. O co chodzi z Thomasem i Sabriną?!?!?!?!
OdpowiedzUsuńOch! Nie wierze, ze to mowir, ale dobrze, ze Julka oddala pierscionek. Michi doceni to, co ma. Wierze w to, ze jeszcze beda razem :) Czekam na piatek! :*
OdpowiedzUsuńTrochę smutno, że to się tak potoczyło, ale w sumie to lepiej. Niech dadzą sobie trochę czasu, przemyślą wszystko. Szczególnie Michi. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Czekam na następny rozdział 😉
OdpowiedzUsuńI choć kibicuje Mattowi to smutno mi sie zrobiło jak Jula zerwała zaręczyny.
OdpowiedzUsuńO co chodzi z Thomasem i Sabi ?!
Czyżby Sandra lubiła ostry seks ? Gregor ma z nią raj w łóżku.
pozdrawiam, Pynia
Mam złamane serduszko i dobrze o tym wiesz, choć rozumiem, dlaczego Julka tak postąpiła. Chyba jednak zrobiłabym to samo co ona, bo już raz przeszła piekło, a teraz ma jeszcze dwie małe perełki, którymi musi się opiekować i nie pozwolić je skrzywdzić. Mam jednak wciąż ogromną nadzieję, że Julia i Michael znów będą razem, bo są po prostu idealną parą i zdania nie zmienię. Michi musi przejść tą terapię i załatwić wszystkie sprawy, które mu w tej terapii przeszkadzają. Póki co jeszcze Julię czeka trudna rozmowa z Mattem, ale cóż, musi mu powiedzieć co czuje. Niech chłopak sobie zbędnych nadziei nie robi. Czyżby Sabrina naprawdę była w ciąży i Stefan miał rację? A może znów nas czymś zaskoczysz tak jak to masz w zwyczaju? Jestem bardzo ciekawa całej tej sytuacji między nią a Thomasem. Czemu tak nagle do niego wróciła. BA! Ona jeszcze przyjęła jego oświadczyny, coś naprawdę jest na rzeczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam, że dopiero dziś. Czekam na kolejny :*
Troche sie wszystko komplikuje przez co jest bardzo ciekawie. Czekam na kolejny rozdzial i weny zycze ;) @707mania
OdpowiedzUsuńOpowiadanie przechodzi nowy renesans, że tak to ujmę :D Jak dla mnie Julia dobrze postąpiła. Michael mimo wszystko jest dobrym człowiekiem i nie zasługuje na zostawienie go na pastwę losu, z drugiej strony musi się wyleczyć z chorej zazdrości i uświadomić, że Julia, to nie jego własność, tylko partnerka, człowiek, który też ma swoje zdania, pasje i plany. Nie jest marionetką w rękach faceta. Stefan, jak to zwykle bywa, umie pocieszyć przyjaciół i przekonać do słuszności decyzji. Zachowanie Matta mi się nie podoba, Julka musi z nim poważnie pogadać, bo coraz bardziej rości sobie do niej i dziewczynek, jakieś większe prawa, niż tylko przyjacielskie relacje. Sabrina w ciąży? Czy, to jest na pewno dziecko Thomasa? Czy tylko dlatego mu wybaczyła? Coś nie czuję tych kwestii. Michael powinien wziąć się w garść, by znowu nie przywalić Morgiemu. Gest wręczenia kwiatów obcej kobiecie zawsze miły ;) Raz też dostałam bukiet na ulicy od faceta, który dostał kosza i od razu plus milion do samozadowolenia :D Pozdrawiam i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Blog otrzymuje tytuł Opowiadania Roku 2014!
OdpowiedzUsuńWięcej: http://skijumpinglover.blogspot.com/
Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo mi smutno... Chociaż czuję, że Julka dobrze zrobiła, bo Michi naprawdę musi się zmienić i zapanować nad złością.
OdpowiedzUsuńHahaha, Gregor i Sandra poprawili mi humor :D
Thomas będzie tatusiem. Powinnam się cieszyć, ale zachowanie Sabriny trochę mnie dziwi...Może po prostu nie chce sama wychowywać dziecka.
Gratuluje tytułu! 1000000000000% zasłużony <3